Alkoholik, który prowadził samochód i zabił bogu ducha winnych ludzi. Teraz wychodzi na wolność. Gwałciciel, morderca, złodziej. Tyle czarnych charakterów krąży po tym świecie. Zasługują na drugą szansę? A Ty? Ile osób skrzywdziłeś? Ile razy powiedziałeś coś nie tak? Ile razy odwróciłeś się i poszedłeś w swoją stronę, na widok krzywdy innych ludzi? Uważasz, że zasługujesz na drugą szansę? Na szansę, dzięki której naprawisz swoje błędy?
Ojciec Taylor jest śmiertelnie chory. Z tego względu, Gelsey rezygnuje z obozu baletowego, Warren daje sobie spokój z uczęszczaniem na kursy edukacyjne, a Tay odpuszcza sobie nicnierobienie w domu. Cała rodzinka wyrusza do letniego domku w Lake Phoenix. To właśnie tam, w wieku dwunastu lat Taylor zraniła dwie, ważne dla niej, osoby. Czy uda jej się naprawić relacje z, bliskimi jej sercu, ludźmi?
Naprawdę nie wiem, co ze mną jest nie tak. Książka, którą zachwycają się praktycznie wszyscy, w moich oczach wypadła nader słabo. W pozycji autorstwa Morgan Matson znalazłam całą masę wad, niedociągnięć i błędów. Lektura wciągnęła mnie dopiero przy końcu, a zaczęła mi się podobać przy ostatnich rozdziałach. Co takiego, w "Lecie drugiej szansy" mnie ubodło? Już Wam mówię...
Po pierwsze: irytująca główna bohaterka. Taylor była do bólu przewidywalną i bardzo papierową postacią. Miała denerwujący zwyczaj uciekania, gdy tylko na horyzoncie pojawiały się kłopoty. Co więcej, cały czas wmawiała sobie, że jest przeciętnym beztalenciem, lecz nie robiła niczego, żeby zmienić ten stan rzeczy. Jak na swoje siedemnaście lat, była bardzo niedojrzała emocjonalnie. Jeszcze gdyby nadrabiała inteligencją byłabym w stanie to przeboleć. Ale powiedzcie mi... jak mam tolerować nastolatkę, która nawet nie wie co to jest trzustka ?!
Wątek romantyczny, Był tani, sztuczny, a przede wszystkim do bólu przewidywalny. W pewnym momencie zaczęłam czytać dialogi na głos. I wiecie co? Tarzałam się, po podłodze, ze śmiechu, takie to wszystko było naciągane. Momentami, "związek" polegał jedynie na całowaniu się. Jakież to głębokie, nieprawdaż? Podobnie miała się sprawa z dawną przyjaciółką, choć tutaj było już troszkę lepiej, bo Lucy była dość barwną postacią.
"Lato drugiej szansy" ma w sobie dwa wątki. Jeden - ten głupszy i całkowicie niepotrzebny - miłosny, drugi rodzinny. Wątek rodzinny polegał na pożegnaniu z ojcem i spędzaniu z nim ostatnich chwil. I to mi się podobało. Nawet bardzo. Morgan Matson, za pomocą tych postaci, uczy młodych ludzi jak ważna jest rodzina i jak nieprzewidywalne i krótkie może być życie. To było piękne. To było wartościowe. To było mądre. Ale co z tego, skoro ten wątek rozwijał się powoli i było go stanowczo za mało?
Książka Margon Matson nie wykorzystała ogromnego potencjału, jaki w sobie miała. W efekcie, "Lato drugiej szansy" to jedynie przeciętna powieść o wakacyjnej miłości i przyjaźni. Umierający ojciec i ból są na drugim planie. Może amerykańska autorka jeszcze nie dorosła do tak poważnych tematów? Przecież o nastoletniej miłości pisze się dużo prościej, ma się też sporą gwarancję, że produkt dobrze się sprzeda. A że książka traci swój potencjał i całą nietuzinkowość? Kto by tam o to dbał. Chyba jedynie czepiający się recenzenci...
Ojciec Taylor jest śmiertelnie chory. Z tego względu, Gelsey rezygnuje z obozu baletowego, Warren daje sobie spokój z uczęszczaniem na kursy edukacyjne, a Tay odpuszcza sobie nicnierobienie w domu. Cała rodzinka wyrusza do letniego domku w Lake Phoenix. To właśnie tam, w wieku dwunastu lat Taylor zraniła dwie, ważne dla niej, osoby. Czy uda jej się naprawić relacje z, bliskimi jej sercu, ludźmi?
Naprawdę nie wiem, co ze mną jest nie tak. Książka, którą zachwycają się praktycznie wszyscy, w moich oczach wypadła nader słabo. W pozycji autorstwa Morgan Matson znalazłam całą masę wad, niedociągnięć i błędów. Lektura wciągnęła mnie dopiero przy końcu, a zaczęła mi się podobać przy ostatnich rozdziałach. Co takiego, w "Lecie drugiej szansy" mnie ubodło? Już Wam mówię...
Po pierwsze: irytująca główna bohaterka. Taylor była do bólu przewidywalną i bardzo papierową postacią. Miała denerwujący zwyczaj uciekania, gdy tylko na horyzoncie pojawiały się kłopoty. Co więcej, cały czas wmawiała sobie, że jest przeciętnym beztalenciem, lecz nie robiła niczego, żeby zmienić ten stan rzeczy. Jak na swoje siedemnaście lat, była bardzo niedojrzała emocjonalnie. Jeszcze gdyby nadrabiała inteligencją byłabym w stanie to przeboleć. Ale powiedzcie mi... jak mam tolerować nastolatkę, która nawet nie wie co to jest trzustka ?!
Wątek romantyczny, Był tani, sztuczny, a przede wszystkim do bólu przewidywalny. W pewnym momencie zaczęłam czytać dialogi na głos. I wiecie co? Tarzałam się, po podłodze, ze śmiechu, takie to wszystko było naciągane. Momentami, "związek" polegał jedynie na całowaniu się. Jakież to głębokie, nieprawdaż? Podobnie miała się sprawa z dawną przyjaciółką, choć tutaj było już troszkę lepiej, bo Lucy była dość barwną postacią.
"Lato drugiej szansy" ma w sobie dwa wątki. Jeden - ten głupszy i całkowicie niepotrzebny - miłosny, drugi rodzinny. Wątek rodzinny polegał na pożegnaniu z ojcem i spędzaniu z nim ostatnich chwil. I to mi się podobało. Nawet bardzo. Morgan Matson, za pomocą tych postaci, uczy młodych ludzi jak ważna jest rodzina i jak nieprzewidywalne i krótkie może być życie. To było piękne. To było wartościowe. To było mądre. Ale co z tego, skoro ten wątek rozwijał się powoli i było go stanowczo za mało?
Książka Margon Matson nie wykorzystała ogromnego potencjału, jaki w sobie miała. W efekcie, "Lato drugiej szansy" to jedynie przeciętna powieść o wakacyjnej miłości i przyjaźni. Umierający ojciec i ból są na drugim planie. Może amerykańska autorka jeszcze nie dorosła do tak poważnych tematów? Przecież o nastoletniej miłości pisze się dużo prościej, ma się też sporą gwarancję, że produkt dobrze się sprzeda. A że książka traci swój potencjał i całą nietuzinkowość? Kto by tam o to dbał. Chyba jedynie czepiający się recenzenci...
Skończyłam dziś "Aż po horyzont" tej autorki i ogromnie mi się spodobało, dlatego trochę zdziwiła mnie Twoja ocena "Lata drugiej szansy", ale z drugiej strony nie czytałam tej książki i może rzeczywiście nie jest najwyższych lotów. :)
OdpowiedzUsuńBtw pod koniec przedostatniego akapitu chyba wkradł Ci się błąd - dwa razy napisałaś "To było wartościowe" - chyba że taki był zamysł? :)
Nie, nie - miałam na myśli inne słowo, a przez przypadek dwa razy napisałam 'wartościowe'. Dzięki za wyłapanie błędu, już poprawiam! :)
UsuńSzkoda, że należny do przeciętnych bo chciałam ja zakupić, gdyż wydawała mi się bardzo tajemnicza. Niestety poczekam az pojawi się w bibliotece
OdpowiedzUsuńWiesz, wydaje mi się, że dużo zależy od tego, z jakim podejściem się tę książkę czyta. Ja walczyłam z nowotworem i dla mnie "Lato drugiej szansy" jest lektura niezwykle wzruszającą i nastrajającą melancholijnie, acz pozytywnie.
OdpowiedzUsuńAle ja byłam naprawdę pozytywnie nastawiona. Tak jak wspominałam w recenzji - wątek choroby jest przedstawiony bardzo dobrze, to do wątku miłosnego miałam zastrzeżenia :)
UsuńO! Pierwsza recenzja tej książki, która nie wychwala jej pod niebiosa. Trochę ostudziłaś mój zapał, ale i tak myślę, że przeczytam:)
OdpowiedzUsuńA mnie i tak ta książka intryguje i chętnie bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, raczej jej nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńA ja, po zapoznaniu się z twoją recenzji, stwierdzam, iż poczekam z czytaniem tej pozycji do czasu, aż pojawi się w mojej bibliotece. Szkoda mi czasu i pieniedzy na kolejne tanie, banalne i niewychodzące poza komercyjne schematy love story.
OdpowiedzUsuńA mi książka bardzo się spodobała. W przeciwieństwie do większości tego typu powieści, bohaterka mnie nie wkurzała, a całość czytało mi się lekko i przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńSerio? Ja miałam ochotę rozszarpać ją na strzępy! :D
UsuńNom :3 Jak dla mnie była zdecydowanie lepsza od "Aż po horyzont" :D
UsuńTeraz czekam na inne książki autorki, ale na jakiś czas na pewno przerzucą się na Urban Fantasy, bo już jedzie do mnie przesyłka z dwoma cudownymi książeczkami w oryginale :3
Może kiedyś przeczytam tę książkę, ale nie jestem jeszcze pewna :)
OdpowiedzUsuńCóż, pierwszy raz słyszę o tej książce i nie powiem, żebym czuła się zachęcona. ;) Choć z drugiej strony... może będzie warto się przemęczyć dla tego drugiego, lepszego wątku.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że do tego typu lektur mnie nie ciągnie. Twoja recenzja jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że akurat tę książkę mogę sobie darować :)
OdpowiedzUsuńMimo tego głupawego, jak określiłaś, wątku miłosnego to bym się skusiła. Lubię takie lektury :)
OdpowiedzUsuńA ja tam chcę tą książkę przeczytać i jestem przekonana, że mi się spodoba. :) Po prostu mój instynkt mi to podpowiada, a on w większości przypadków ma rację, także... :) Ale na pewno zwrócę uwagę na wady, które opisałaś i zobaczę czy i mnie będą przeszkadzać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Oj, szkoda, że tak słabo. Taka bohaterka z pewnością by mnie niemożliwie irytowała. Przed sobą mam "Since You've Been Gone" tej autorki, a także zamierzam się na "Aż po horyzont". :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, ale rzeczywiście czytałam o niej w samych pozytywach. Jednak wady, które wypunktowałaś brzmią sensownie i sądzę, że mnie też by to mocno raziło ;)
OdpowiedzUsuńMiałam w planach zakup tej książki, ale dzięki twojej opinii chyba wybiorę coś innego ;)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko sięgnę po tę książkę, ponieważ lubię powieści tego wydawnictwa. :)
OdpowiedzUsuńChciałam przeczytać, ale po Twojej recenzji chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuń