Nie tak dawno temu, bo bodajże w Wielkanoc, miałam wątpliwą przyjemność obejrzeć film "Percy Jackson i złodziej pioruna". Z bólem serca patrzyłam, jak jedna z moich ulubieńszych książek została spłycona oraz spłaszczona. Znienawidziłam reżyserów i aktorów za to, że tak zepsuli tę historię. Lecz wczorajszego wieczoru szukałam czegoś lekkiego i w miarę krótkiego. Przypałętał się drugi tom ekranizacji Percy'ego. Obejrzałam i... zakochałam się.
Fabuły nie będę przytaczać, bo zakładam, że serię Riordana zna każdy szanujący się Czytelnik. Przygody herosa wciągają i nie pozwalają o sobie zapomnieć. A jego przyjaciele, a także istoty inspirowane grecką mitologią z pewnością należą do nietuzinkowych. Jak sam tytuł wskazuje, tym razem Percy musi zmierzyć się z wyprawą przez morze potworów.
Wciąż pozostaję wierna książkowemu pierwowzorowi, lecz faktem jest, że ta ekranizacja trzyma wysoki poziom. Z pewnością widoczny jest jakiś progress w przedstawieniu fabuły, może na moją opinię wpływa fakt, że druga część książki średnio mi się podobała, więc z filmem wiązałam mniejsze nadzieje. Ekranizacja "Morza potworów" była doskonałą rozrywką, przy końcowych napisach czułam niedosyt i z żalem zamykałam okienko z filmem.
Percy urósł i... wyprzystojniał. Nie jest takim alvaro jak Jace z Darów Anioła, czy Four z Niezgodnej. Jest ładny w taki naturalny sposób, co pasuje do tej historii. W przeciwieństwie do "Złodzieja pioruna", "Morze potworów" coś sobą reprezentuje. Historia pokazuje wartość przyjaźni i rodziny, a niektóre sceny były przez to aż wzruszające.
Oczywiście nie zabrakło akcji. "Morze potworów" zostało świetnie nakręcone, pamiętna scena z wyrocznią i taksówką sprawiły, że niezaprzeczalnie polubiłam ten film. Mimo że akurat tę część inaczej sobie wyobrażałam, jestem usatysfakcjonowana obrazem zaprezentowanym w ekranizacji.
To wszystko z pewnością wpływa na mój pozytywny odbiór filmu. Niezaprzeczalnie "Morze potworów" jest lepsze od poprzedniczki. Lecz nie to stanowi o mojej opinii. Zakochałam się w tym filmie, ponieważ oglądałam wersję oryginalną, więc ominął mnie dubbing. Przez nieco ponad dziewięćdziesiąt minut wsłuchiwałam się w potoczną angielszczyznę. Nareszcie Grover nie miał głosu jak osioł ze Shreka, a Percy nie mówił takim miękkim głosikiem, jakby się, za przeproszeniem, naćpał. Głosy były naturalne, co jedynie potwierdza moją tezę z tytułu posta - dubbing zmienia wszystko. Również jakość filmu.
Fabuły nie będę przytaczać, bo zakładam, że serię Riordana zna każdy szanujący się Czytelnik. Przygody herosa wciągają i nie pozwalają o sobie zapomnieć. A jego przyjaciele, a także istoty inspirowane grecką mitologią z pewnością należą do nietuzinkowych. Jak sam tytuł wskazuje, tym razem Percy musi zmierzyć się z wyprawą przez morze potworów.
Wciąż pozostaję wierna książkowemu pierwowzorowi, lecz faktem jest, że ta ekranizacja trzyma wysoki poziom. Z pewnością widoczny jest jakiś progress w przedstawieniu fabuły, może na moją opinię wpływa fakt, że druga część książki średnio mi się podobała, więc z filmem wiązałam mniejsze nadzieje. Ekranizacja "Morza potworów" była doskonałą rozrywką, przy końcowych napisach czułam niedosyt i z żalem zamykałam okienko z filmem.
Percy urósł i... wyprzystojniał. Nie jest takim alvaro jak Jace z Darów Anioła, czy Four z Niezgodnej. Jest ładny w taki naturalny sposób, co pasuje do tej historii. W przeciwieństwie do "Złodzieja pioruna", "Morze potworów" coś sobą reprezentuje. Historia pokazuje wartość przyjaźni i rodziny, a niektóre sceny były przez to aż wzruszające.
Oczywiście nie zabrakło akcji. "Morze potworów" zostało świetnie nakręcone, pamiętna scena z wyrocznią i taksówką sprawiły, że niezaprzeczalnie polubiłam ten film. Mimo że akurat tę część inaczej sobie wyobrażałam, jestem usatysfakcjonowana obrazem zaprezentowanym w ekranizacji.
To wszystko z pewnością wpływa na mój pozytywny odbiór filmu. Niezaprzeczalnie "Morze potworów" jest lepsze od poprzedniczki. Lecz nie to stanowi o mojej opinii. Zakochałam się w tym filmie, ponieważ oglądałam wersję oryginalną, więc ominął mnie dubbing. Przez nieco ponad dziewięćdziesiąt minut wsłuchiwałam się w potoczną angielszczyznę. Nareszcie Grover nie miał głosu jak osioł ze Shreka, a Percy nie mówił takim miękkim głosikiem, jakby się, za przeproszeniem, naćpał. Głosy były naturalne, co jedynie potwierdza moją tezę z tytułu posta - dubbing zmienia wszystko. Również jakość filmu.
Widziałam i "Złodzieja pioruna" i "Morze potworów", więc mogę się zgodzić w 100%, że druga część jest o wiele lepsza. :) Moim zdaniem reżyser straszliwie zepsuł pierwszy film, ale za to nadrobił wszystko w "Morzu...". :)
OdpowiedzUsuńOglądałaś może kiedyś "Eragona" z dubbingiem? Okropny był ;/. Znaczy film też nie najlepszy, ale dubbing to chyba jeszcze pogłębił. // W ogóle, jak mogę, to wolę oglądać z oryginalną ścieżką dźwiękową. Różnica jest zwykle ogromna! Z drugiej strony, filmy animowane są czasami lepsze z dubbingiem - dowcipy bardziej pod polskie poczucie humoru wtedy są.
OdpowiedzUsuńPewnie obejrzałam "Percy Jackson i złodziej pioruna" w tym samym czasie :) Nie czytałam tej serii, ale muszę przyznać, że ekranizacja, którą obejrzałam nie zachęciła mnie za bardzo do lektury. Pocieszające jest przynajmniej to, że dalej jest lepiej ;) A co do dubbingów- wolę oglądać wersje z napisami, zawsze się tego trzymam. Dubbing i lektor zabijają grę aktorską :P
OdpowiedzUsuńDruga część podobała mi się o wiele bardziej. Jak dla mnie Logan był idealny w roli Percy'ego. Ale najbardziej spodobała mi się scena z dachem. Po takim filmie, teraz tylko mieć nadzieję, że zekranizują "Klątwę tytana". Cheętnie zobaczyłabym Nico :D
OdpowiedzUsuńTego filmu nie widziałam, ale na temat dubbingu mogę się wypowiedzieć chociażby na przykładzie ekranizacji Harry'ego Pottera, który został po prostu okaleczony! Nie dość, że bohaterowie dostali naprawdę nie pasujące do nich głosy - piskliwy Ron, brrr! - to jeszcze dubbing spłycił oryginalne dialogi. Wolę oglądać w oryginalnej wersji językowej.
OdpowiedzUsuńAni nie czytałam książek, ani filmów nie widziałam. I niestety zupełnie mnie do tych ekranizacji nie ciągnie :/
OdpowiedzUsuńOberjzałam kiedyś pierwszą część z dubbingiem i w sumie mi tak bardzo znowu nie przeszkadzał, jednak drugą część obejrze już w orginale.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego wolę lektora od dubbingu. Niby taka mała rzecz, a tyle znaczy, zmienia sposób odbioru.
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Jako szanująca się fanka serii Riordana nie obejrzałam tego filmu. Ba! Nie umiałam nawet wytrzymać zwiastuna. Być może dla kogoś nie znającego książkowego Percy'ego, herosa z którym spędziłam prawie 5 lat mojego wciąż jeszcze trwającego dzieciństwa, film może wydawać się świetny. Jednak dla mnie- totalnego geeka- filmowcy odebrali całą magię, całą riordanowość serii.
OdpowiedzUsuńliteratura-dla-chojraka.blogspot.com
Ja niestety filmy obejrzałam i do tej pory żałuję.
OdpowiedzUsuńJak można było zniszczyć tak wspaniałą serię?!
Ok, do bohaterów się nie przyczepiam ale zmienili tak bardzo fabułę i pomieszali kilka części.
thousand-magic-lifes.blogspot.com/
Do filmów ani książek nigdy jakoś się nie przekonałam, zawsze miałam wrażenie iż jest to film/lektura dla trochę młodszych, chyba się myliłam.
OdpowiedzUsuńTeż byłam pozytywnie zaskoczona drugą częścią. Aż żal bierze, że z nakręcenia trójki zrezygnowano, zwłaszcza że coraz lepiej im to wszystko wychodziło. No i nie zobaczymy tej aktorki od Thalii. No, ale. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry