niedziela, 24 sierpnia 2014

Kino pod gwiazdami ( #1 )













Ostatnio sporo oglądam i bardzo chciałabym się podzielić się z Wami moimi opiniami na temat poszczególnych filmów. Lecz nie mam aż tak dużo do powiedzenia, żeby każdą produkcję omawiać w osobnym poście. Tak narodziła się idea "Kina pod gwiazdami"! Raz na jakiś czas przedstawię Wam filmy, które ostatnio obejrzałam i w kilku zdaniach streszczę co o nich sądzę. Zapraszam na pierwszy odcinek!















O "Akademii Wampirów" nie słyszałam za wiele dobrego, lecz mimo wszystko chciałam na własne oczy przekonać się o ułomności tej historii. Film jest ekranizacją książki Richelle Mead i opowiada historię Rose oraz Lissy. Dziewczyny nie są normalnymi nastolatkami - należą do świata mojrów i dhampirów. Uciekły z Akademii Wampirów, lecz grupa strażników odnalazła przyjaciółki. A wraz z powrotem do Akademii powracają kłopoty. Sercowe, towarzyskie i magiczne.

Książki nie czytałam, lecz jakoś szalenie nie żałuję. Wystarczy, że film jest kiepski. Był dość krótki (nieco ponad półtorej godziny), lecz jak dla mnie ciągnął się w nieskończoność. Fabuła przyspiesza dopiero przy końcu, cała reszta filmu to miłosne dylematy bohaterek. Aktorzy też nie popisali się fenomenalną grą aktorską - Dimitry przypominał mi z wyglądu Snape'a, a Lissa po prostu mnie irytowała. Do tego stopnia, że nie mogłam na nią patrzeć. Rose była znośna, lecz pośród tak słabych aktorów, nawet przeciętna persona staje się gwiazdą. W tej słabej ekranizacji irytowało mnie praktycznie wszystko. Nawet to, że 99% dziewcząt z Akademii Wampirów miało pomalowane usta różową szminką Baby Lips.














Brandy właśnie skończyła klasę maturalną. Postanawia stworzyć listę szalonych rzeczy do zrobienia, przed pójściem na studia. Lecz koleżanki uświadamiają ją, że najważniejsze jest doświadczenie seksualne, którego Brandy - jako stuprocentowy nerd - kompletnie nie posiada. Lista z szalonymi rzeczami zamienia się w, no cóż, listę z jeszcze bardziej szalonymi rzeczami.

Tak pokrótce przedstawia się fabuła komedii "Do zaliczenia". Akcja rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych, klimat tamtych czasów został przedstawiony świetnie. I chyba na tym kończą się plusy filmu. Bo jest to produkcja głupia. Tylko Amerykanie potrafią stworzyć coś tak debilnego. Mimo wszystko śmiałam się w trakcie seansu, bo "przygody" Brandy rozradują każdego. Film skojarzył mi się z książką "Coś do stracenia", bo oba "dzieła" opierają się na tym samym. Chyba wiadomo na czym...













Uwielbiam Disney'owskie produkcje, co nie czynie mnie oryginalną i nieprzeciętną, bo w tych animowanych produkcjach lubują się praktycznie wszyscy. Na "Czarownicę" polowałam od dłuższego czasu, chciałam zobaczyć, co tym razem mnie zachwyci. I... nie zachwyciło nic.

Nie spodobała mi się tytułowa Czarownica w roli Angeliny Jolie, cała historia była pozbawiona sensu i najzwyczajniej w świecie nudna. Zdrada, zemsta, dobro i zło - to wszystko już było. To już nie jest recepta na sukces. Ciężko nawet opisać fabułę filmu, gdyż nie dzieje się zbyt wiele.  Może małym widzom film się spodoba, bo jest taki mroczny, lecz dla starych wyjadaczy, nie będzie on niczym specjalnym.

I to już wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten post. Jeśli tak, to po więcej zapraszam wkrótce. A wy, co ciekawego ostatnio obejrzeliście? Polecacie szczególnie jakieś produkcje? :)