wtorek, 6 stycznia 2015

"Someone else's fairytale" E.M. Tippetts

















Znasz to. Każda nastoletnia książkoholiczka bardzo dobrze to zna i rozumie. Ochota na lekkie młodzieżówki jest silniejsza od każdej z nas. Choćbyś nie wiem jak się dystansowała od swojego wieku i była nagradzanym krytykiem literackim - na widok lekkiej, zabawnej młodzieżówki ze wzmianką o ekstremalnie przystojnym chłopaku rzucasz wszystko i - niczym narkoman na głodzie - sięgasz po lekturę. Ach, jak ja to rozumiem.

Na pytanie: jak mogłam przejść obojętnie obok YA przypominającego z opisu przeurocze "Tak wygląda szczęście" odpowiedź jest tylko jedna. Nie mogłam.

Zaczęło się od sytuacji groteskowej, czyli najgorzej, jak to tylko możliwe. W rodzinnym miasteczku Jasona Vanderholta, aktor nagrywa kilka ujęć do najnowszej produkcji. Oczywiście na planie zgromadziło się pół miasteczka, w tym główna bohaterka "Someone else's fairytale" - Chloe. Dziewczyna, jako jedna z niewielu osób zgromadzonych na planie, wydaje się być znudzona całym incydentem. Po skończonym nagraniu, kiedy szanowna audiencja się rozchodzi, do Chloe podbiega sam Jason Vanderholt! I ni z tego, ni z owego rozpoczynają niezobowiązującą (yhy, na pewno) pogawędkę.

Nienawidzę książek, które rozpoczynają się od takiej abstrakcji. Początek powinien być prawdopodobny, a w przypadku recenzowanej dzisiaj lektury tak nie jest. Świadczy to jedynie o niewielkich umiejętnościach pisarskich autorki. Tippetts miała pomysł na tę lekturę, co udowodniła w kolejnych rozdziałach, jednakże zabrakło fundamentów tego konceptu, czyli idei racjonalnego i prawdopodobnego początku. I choć "Someone else's fairytale" jest lekturą zaskakującą, uroczą, dobrze napisaną i zabawną, to ten początkowy niesmak pozostał aż do samego końca, a jego wspomnienie utrudniało mi delektowanie się lekturą.

"Someone else's fairytale" to powieść zaliczana do tych nieidealnych Young Adult, które - bez względu na wszystkie mankamenty - i tak przejmą twoje emocje i zapewnią ponadprzeciętne literackie doznania. W trakcie lektury śmiałam się i życzyłam bohaterom, ażeby ich przyszłość była taka, jaką ja dla nich przewidziałam. Napominałam ich, dopingowałam i krzyczałam na nich. Ta lektura doprowadziła mnie na skraj wytrzymałości. A tak wiele emocji zapewnili mi bohaterowie, którzy może i bywali czasami irytujący, ale nie sposób ich było nie polubić. Zwłaszcza Jasona, w którym z pewnością - w trakcie lektury - zakocha się każda nastolatka. Ja go uwielbiam!

O dziwo, "Someone else's fairytale" przekazuje pewne wartości. Bohaterowie mają dwadzieścia parę lat, co umożliwiło Autorce przedstawienie uczucia bardziej dojrzale. Bardzo spodobało mi się takie staroświeckie spojrzenie na miłość, które z pewnością nie jest charakterystyczne dla tego typu lektur.

"Somenone else's fairytale" to urocza powieść, którą czytałam z wypiekami na twarzy. Jest to lekkie Young Adult, które pochłania się w kilka godzin, a po skończonej lekturze ma się ochotę na więcej. Może i nie jest to pozycja obowiązkowa, lecz ja z twórczością Tippetts bawiłam się przednio, dlatego najserdeczniej Wam polecam "Someone else's fairytale"!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz