środa, 15 października 2014

"Czerwone jak krew" Salla Simukka















Istnieją różne uzależniania i każde z nich jest na swój sposób złe. Lecz gdybym miała wybierać jedno, wybrałabym to, które dotyka mnie bezpośrednio. Mianowicie uzależnienie od książek. Zauważcie, że celowo nie wspominałam o jego nieszkodliwości. Bo ile razy chciałeś dostrzec co czyta osoba w autobusie i wykręcałeś szyję tak mocno, że ta - na znak protestu - strzelała? (nie dosłownie, oczywiście) Ile razy potknąłeś się, bo idąc - czytałeś? Ile razy przegapiłeś przystanek z powodu arcyciekawej treści?  Cóż, z pewnością wiele. Ja również, a moje czytelnicze nawyki nie ograniczają się jedynie do niebezpiecznych sytuacji. Czasami mam tak wielką chęć na jakąś powieść, że ta papierowa kreatura po prostu prześladuje mnie na każdym kroku. I nie daje chwili wytchnienia dopóty, dopóki nie rozpocznę pochłaniania jej.

"Czerwone jak krew" to książka, która chodziła za mną od długiego czasu. Kiedy zagościła na mojej półce, kontemplowałam okładkę, wgapiałam się w zdanie "Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać" cichutko wierząc, że moje oczęta wyczarują dalszą część opisu, który - nawiasem mówiąc - znajdował się na skrzydełku. Cóż, odkrycie tego zajęło mi ponad tydzień. Do utworu Salli Simukki skradałam się cichutko, niczym uroczy kotek polujący na mysz. Aż wreszcie dopadłam ją (książkę, nie mysz) i na dobre, w towarzystwie niewyraźnego głosu informującego o nadjeżdżających pociągach, zatopiłam się w lekturze.

Pomysł na historię był, co potwierdzi opis, który za chwilę zaprezentuję. Lecz wykonanie pozostawiło wiele do życzenia, o czym z pewnością napomknę w następnych akapitach. "Czerwone jak krew" rozpoczyna się od tajemniczego, mrożącego krew w żyłach (dosłownie!) opisu. Dalej mamy niejasną scenę, do której akcja właściwej powieści nieustannie będzie powracała. Wreszcie poznajemy Lumikki, która jest niewyróżniającą się z tłumu uczennicą. Nie utrzymuje kontaktów towarzyskich, lecz wzbudza szacunek wśród rówieśników, co pozwala jej zająć się swoimi pasjami. Lecz pewnego dnia mur, jaki zbudowała wokół siebie nastolatka, zostaje zburzony. W szkolnej ciemni, Lumikki odkrywa porozwieszane, suszące się banknoty.

Czy jestem zadowolona z lektury? I tak, i nie. Z pewnością mogło być lepiej, a parę elementów pozostawiało wiele do życzenia, lecz książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i nie miałam problemu z poczuciem tej historii. Niezaprzeczalnie największą zaletą i tym, co wyróżnia "Czerwone jak krew" jest bajkowa atmosfera i niezwykły język powieści. Wstawki "była sobie raz..." dodają tej książce niezwykłego uroku i jeszcze bardziej unaoczniają klimat tajemniczości. Salla Simukka posługuje się lekkim i plastycznym językiem, dzięki czemu powieść stanowi przyjemne literackie doświadczenie.

Najbardziej irytuje mnie to, że autorzy, którzy nie mają za grosz talentu tworzą opasłe tomiska pełne dennej treści, a Ci, którzy tak jak Salla Simukka owe umiejętności posiadają, piszą utwory krótkie, przelatujące przez palce, pozostawiające uczucie niedosytu. Jestem zdania, że 290 stron to stanowczo za mało jak na thriller. Nawet dla młodzieży. Nie miałam okazji zgłębić postaw bohaterów, a żałuję, bo główna persona wydaje się być istotą dość rozumną, dojrzałą i mądrą jak na swój wiek. Przez niewielki format, intryga została mocno ograniczona. Akcja, reakcja. Przyczyny, skutki. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Dziękujemy, koniec spektaklu. Za 5 minut zamykamy. Protestuję! Chcę więcej akcji, chcę więcej Lumikki w Lumikki, chcę więcej stron, które będą napisane tak świetnym stylem!

Połączenie formy powieści z bajką sprawia, że "Czerwone jak krew" jest utworem niezwykłym i wyróżniającym się na tle innych powieści młodzieżowych. Niesamowita lekkość z jaką przewracałam kartki sprawia, że powieść będę wspominała miło. Mam jedynie nadzieję, że wyżej wskazane błędy zostaną poprawione w kolejnym tomie. Nie omieszkam się o tym przekonać, gdyż już teraz jestem zdania, że seria Sally Simukki zdobędzie szerokie grono czytelników i uznanie tych, którzy gardzą trójkątami miłosnymi, głupiutkimi bohaterkami i dennymi dialogami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz