Złoto chyba od zawsze było
kojarzone z bogactwem i dobrobytem. Wcześniej jako kruszec, w dzisiejszych
czasach jako złote monety, biżuteria, bądź zegarki. Właściciel złota lub
przedmiotu z niego wykonanego w dawnych czasach był uważany za bogacza. Cała masa
ulicznych złodziejaszków czaiła się na moment, ażeby przedmiot podwędzić i
samym stać się jego właścicielem. Złoto było podrabiane na różne sposoby, lecz
mimo wszystko łatwiej wypuścić na rynek podróbkę srebra. I właśnie do tego
ostatniego zdania nawiązuje drugi tom
przygód panny Cooper. Zapraszam!
Pamiętacie uroczą Beccę Cooper?
Jeszcze rok temu rozpoczynała karierę jako Szczenię, a dzisiaj jest już dość
doświadczonym w swoim fachu Psem. Zmaga się ze złodziejaszkami, a na swojej
nocnej zmianie pilnuje porządku. Niestety, żaden partner nie pasuje do
dziewczyny, w efekcie Rebecca po raz kolejny zostaje sama. Nad dziewczyną
zlitowała się jej dawna para – Tunstall i Goodwin, przez co nastolatka wraz z
doświadczonymi Psami znowu tworzy trio nie do zdarcia! Czy pamiętają o swoim
systemie działania? Podczas Chlebowych zamieszek mają okazję się o tym
przekonać i niestety nie wszystko potoczyło się po myśli drużyny. Kompan obu kobiet łamie nogi, a one… one już
wkrótce wyruszą w tajemnicze i pełne przygód śledztwo!
„Jeśli inni rzemieślnicy myśleli jak on, port Caynn znalazł się na
krawędzi katastrofy.”
Moim osobistym wyznacznikiem
wspaniałości i cudowności lektury jest to, ile z treści będę pamiętać po paru
miesiącach. Zdarza się, że wszystkie elementy, które biorę pod uwagę przy
pisaniu recenzji, przedstawiają się fenomenalnie i czytadło mnie
satysfakcjonuje, lecz… po miesiącu nie pamiętam dokładnie o co chodziło w tej
książce. Bywa i tak, że lektura, którą „zjechałam” od góry do dołu rozbrzmiewa
w mojej głowie dobre paręnaście tygodni. Gdzie tu jest logika? Nie ma. I to
jest właśnie największy problem. „Klątwa Opali” dostarczyła mi cudownych i
emocjonujących chwil, dlatego też dostrzegając w niezmierzonej otchłani
Internetu zapowiedź „Magii złota” wiedziałam, że jak najszybciej muszę sięgnąć
po kontynuację. Kiedy już ta złota cegiełka wylądowała w moich rękach doszłam
do wniosku, że czas przypomnieć sobie o co chodziło w pierwszym tomie. I… nic.
Kompletna pustka. Ależ jak to! Jak mogłam nic nie zapamiętać z tak świetnej
książki? Ano tak to. Czas pokazał, że „Klątwa opali” wcale taka niesamowita nie
była. Nie zrażając się moim zanikiem pamięci rozpoczęłam „Magię złota”. I ufff
– głębsza znajomość części pierwszej wcale nie była potrzebna.
Co tu dużo mówić – „Magia złota”
oczarowała mnie prawie każdym elementem. Świetnie wykreowanym światem,
nieprzewidywalną i wciągającą fabułą, nietuzinkowymi bohaterami i uroczymi czworonogami. To
ostatnie przede wszystkim. Bo w kontynuacji pojawia się nowy zwierzak – Apsika.
Ten słodki, jakże pokrzywdzony przez los pies gończy, wieczny głodomór i wierny
towarzysz swej pani po prostu ujął mnie za serce. A scen z Apsiką było naprawdę
sporo – ba, mogłabym rzec, że sunia była jedną z główniejszych bohaterek
drugiego planu! Niestety Drapka, gwiezdnego kota, aż tak dużo w tej części nie
było nad czym ogromnie ubolewam, bo to kocie bóstwo jest jednym z moich
ulubieńszych czworonożnych bohaterów książkowych! Są jeszcze gołębie, lecz te
akurat niezbyt mnie obeszły, toteż na ich temat rozwodzić się nie będę. I tak
przedstawiają się animalsi w „Magii złota”. Teraz wypadałoby powiedzieć coś o
dwunożnych bohaterach, nie sądzicie? (Uwaga – Teraz będę udawać, że jestem
zabawna.) I nie, pisząc dwunożni, wcale nie miałam na myśli yeti. Naprawdę zdumiewa
mnie różnorodność i nietuzinkowość postaci. Więcej książek, gdzie pojawia się
cała masa bohaterów, a każdy z nich jest charakterystyczny i różnorodny. Bardzo
ładnie, pięknie proszę!
Intryga przedstawiona w „Magii
złota” wydawała się być banalna, denna i taka kompletnie nie w stylu Tamory
Pierce. A jednak, szybka akcja i dociekliwe śledztwo sprawiły, że zabawa przy
rozwiązywaniu zagadki była przednia! I mimo, że podejrzewałam kto stoi za całą
aferą, owo podejrzenie nie zepsuło mi lektury. Nie zepsuło, bo tak do końca nie
wiedziałam, czy aby na pewno mam rację – proste. Świat wykreowany przez autorkę
był krainą niepowtarzalną i zachwycającą. Nie mogłam się pozbyć skojarzeń ze
średniowieczem, lecz dodając do tego gry w karty, magiczne koty i gołębie przechowujące
duszę zmarłych, powstaje prawdziwa mieszanka wybuchowa! Ta powieść to cegła,
lecz wszystkie te słowa nie poszły na zmarnowanie. Oryginalny klimat dodaje
lekturze niepowtarzalności, dokładne, pisane lekkim językiem opisy miejsc
sprawiają, że w naszej głowie natychmiast pojawia się obraz rozgrywających się
w książce wydarzeń! Ach, ach byłabym zapomniała! Forma pamiętnika – tak bardzo
przeze mnie lubiana, również i w tej części, ku mojej uciesze, występuje!
Męczyłam się z tą książką przez
bite 5 dni. Może „męczenie się” nie jest najwłaściwszym słowem, lecz w tym
tygodniu załapałam jakąś niemoc czytelniczą i czasami wolałam pograć w głupią
gierkę na telefonie, aniżeli dalej bawić się w detektywa u boku Rebecci.
Równocześnie ciekawa byłam rozwiązania zagadki, więc trwałam w takim
zawieszeniu i nie wiedziałam, co dalej mam począć. Owo znużenie dowodzi jedynie
tego, że moje odkrycie sprzed paru lat jest jak najbardziej prawdziwe – nie
nadaję się do czytania ceglastych książek. Nawet najwspanialsza historia, taka
jak „Magia złota” pod koniec lekko mnie znuży i z tęsknym wzrokiem zacznę
spoglądać w kierunku półki z książkami. Mimo wszystko cieszę się, że wygrałam z
blokadą w mojej głowie i po chwilowym zniechęceniu zaczęłam czerpać radość z
tej lektury! Im więcej stron tym większa szansa na porażkę. A „Magia złota” ma
wad tyle co średnia stu-stronicowa książeczka, czyli niewiele. Jedyne do czego
mogę się przyczepić to literówki, które były uciążliwe i wprawiały w
konsternację. Lecz polecam, jakże by inaczej. Tak dobrej historii ciężko nie
polecić każdemu wielbicielowi przygód!
MOJA OCENA:
7/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu jaguar!
Słyszałam wiele opinii, lecz sięgnę po nią z czystej ciekawości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
weronine-library.blogpspot.com
Możliwe, że w przyszłości po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie zaciekawiła mnie książka. Słyszę o niej pierwszy raz, więc być może moje zniechęcenie zmieni się po przeczytaniu innych opinii. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Też tak mam z cegłami, ale tylko dlatego, że po prostu wolno czytam ;) Jak zabieram się za coś, co ma ponad 1000 stron, to wyjmuje mi to dwa tygodnie z życiorysu ;-)
OdpowiedzUsuńNie za bardzo moje klimaty.
OdpowiedzUsuńEh, na razie brak mi czasu na zaczynanie nowych serii. Ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńNiedawno skończyłam czytać i kocham książkę. A jeszcze taka niespodzianka na okładce to już w ogóle :D Kurcze, mam nadzieję, że trzecia część była równie niesamowita :3 A ta nietuzinkowość i różnorodność postaci jest wprost niesamowita, szkoda, że rzadko zdarzają się takie książki, gdzie jest tak wiele postaci, ale jak jeszcze są tak oryginalne to już w ogóle :D
OdpowiedzUsuń