piątek, 28 lutego 2014

"Magia złota" Tamora Pierce

Złoto chyba od zawsze było kojarzone z bogactwem i dobrobytem. Wcześniej jako kruszec, w dzisiejszych czasach jako złote monety, biżuteria, bądź zegarki. Właściciel złota lub przedmiotu z niego wykonanego w dawnych czasach był uważany za bogacza. Cała masa ulicznych złodziejaszków czaiła się na moment, ażeby przedmiot podwędzić i samym stać się jego właścicielem. Złoto było podrabiane na różne sposoby, lecz mimo wszystko łatwiej wypuścić na rynek podróbkę srebra. I właśnie do tego ostatniego zdania nawiązuje drugi tom  przygód panny Cooper. Zapraszam!

Pamiętacie uroczą Beccę Cooper? Jeszcze rok temu rozpoczynała karierę jako Szczenię, a dzisiaj jest już dość doświadczonym w swoim fachu Psem. Zmaga się ze złodziejaszkami, a na swojej nocnej zmianie pilnuje porządku. Niestety, żaden partner nie pasuje do dziewczyny, w efekcie Rebecca po raz kolejny zostaje sama. Nad dziewczyną zlitowała się jej dawna para – Tunstall i Goodwin, przez co nastolatka wraz z doświadczonymi Psami znowu tworzy trio nie do zdarcia! Czy pamiętają o swoim systemie działania? Podczas Chlebowych zamieszek mają okazję się o tym przekonać i niestety nie wszystko potoczyło się po myśli drużyny.  Kompan obu kobiet łamie nogi, a one… one już wkrótce wyruszą w tajemnicze i pełne przygód śledztwo!


„Jeśli inni rzemieślnicy myśleli jak on, port Caynn znalazł się na krawędzi katastrofy.”
 
Moim osobistym wyznacznikiem wspaniałości i cudowności lektury jest to, ile z treści będę pamiętać po paru miesiącach. Zdarza się, że wszystkie elementy, które biorę pod uwagę przy pisaniu recenzji, przedstawiają się fenomenalnie i czytadło mnie satysfakcjonuje, lecz… po miesiącu nie pamiętam dokładnie o co chodziło w tej książce. Bywa i tak, że lektura, którą „zjechałam” od góry do dołu rozbrzmiewa w mojej głowie dobre paręnaście tygodni. Gdzie tu jest logika? Nie ma. I to jest właśnie największy problem. „Klątwa Opali” dostarczyła mi cudownych i emocjonujących chwil, dlatego też dostrzegając w niezmierzonej otchłani Internetu zapowiedź „Magii złota” wiedziałam, że jak najszybciej muszę sięgnąć po kontynuację. Kiedy już ta złota cegiełka wylądowała w moich rękach doszłam do wniosku, że czas przypomnieć sobie o co chodziło w pierwszym tomie. I… nic. Kompletna pustka. Ależ jak to! Jak mogłam nic nie zapamiętać z tak świetnej książki? Ano tak to. Czas pokazał, że „Klątwa opali” wcale taka niesamowita nie była. Nie zrażając się moim zanikiem pamięci rozpoczęłam „Magię złota”. I ufff – głębsza znajomość części pierwszej wcale nie była potrzebna.

Co tu dużo mówić – „Magia złota” oczarowała mnie prawie każdym elementem. Świetnie wykreowanym światem, nieprzewidywalną i wciągającą fabułą, nietuzinkowymi  bohaterami i uroczymi czworonogami. To ostatnie przede wszystkim. Bo w kontynuacji pojawia się nowy zwierzak – Apsika. Ten słodki, jakże pokrzywdzony przez los pies gończy, wieczny głodomór i wierny towarzysz swej pani po prostu ujął mnie za serce. A scen z Apsiką było naprawdę sporo – ba, mogłabym rzec, że sunia była jedną z główniejszych bohaterek drugiego planu! Niestety Drapka, gwiezdnego kota, aż tak dużo w tej części nie było nad czym ogromnie ubolewam, bo to kocie bóstwo jest jednym z moich ulubieńszych czworonożnych bohaterów książkowych! Są jeszcze gołębie, lecz te akurat niezbyt mnie obeszły, toteż na ich temat rozwodzić się nie będę. I tak przedstawiają się animalsi w „Magii złota”. Teraz wypadałoby powiedzieć coś o dwunożnych bohaterach, nie sądzicie? (Uwaga – Teraz będę udawać, że jestem zabawna.) I nie, pisząc dwunożni, wcale nie miałam na myśli yeti. Naprawdę zdumiewa mnie różnorodność i nietuzinkowość postaci. Więcej książek, gdzie pojawia się cała masa bohaterów, a każdy z nich jest charakterystyczny i różnorodny. Bardzo ładnie, pięknie proszę!

Intryga przedstawiona w „Magii złota” wydawała się być banalna, denna i taka kompletnie nie w stylu Tamory Pierce. A jednak, szybka akcja i dociekliwe śledztwo sprawiły, że zabawa przy rozwiązywaniu zagadki była przednia! I mimo, że podejrzewałam kto stoi za całą aferą, owo podejrzenie nie zepsuło mi lektury. Nie zepsuło, bo tak do końca nie wiedziałam, czy aby na pewno mam rację – proste. Świat wykreowany przez autorkę był krainą niepowtarzalną i zachwycającą. Nie mogłam się pozbyć skojarzeń ze średniowieczem, lecz dodając do tego gry w karty, magiczne koty i gołębie przechowujące duszę zmarłych, powstaje prawdziwa mieszanka wybuchowa! Ta powieść to cegła, lecz wszystkie te słowa nie poszły na zmarnowanie. Oryginalny klimat dodaje lekturze niepowtarzalności, dokładne, pisane lekkim językiem opisy miejsc sprawiają, że w naszej głowie natychmiast pojawia się obraz rozgrywających się w książce wydarzeń! Ach, ach byłabym zapomniała! Forma pamiętnika – tak bardzo przeze mnie lubiana, również i w tej części, ku mojej uciesze, występuje!

Męczyłam się z tą książką przez bite 5 dni. Może „męczenie się” nie jest najwłaściwszym słowem, lecz w tym tygodniu załapałam jakąś niemoc czytelniczą i czasami wolałam pograć w głupią gierkę na telefonie, aniżeli dalej bawić się w detektywa u boku Rebecci. Równocześnie ciekawa byłam rozwiązania zagadki, więc trwałam w takim zawieszeniu i nie wiedziałam, co dalej mam począć. Owo znużenie dowodzi jedynie tego, że moje odkrycie sprzed paru lat jest jak najbardziej prawdziwe – nie nadaję się do czytania ceglastych książek. Nawet najwspanialsza historia, taka jak „Magia złota” pod koniec lekko mnie znuży i z tęsknym wzrokiem zacznę spoglądać w kierunku półki z książkami. Mimo wszystko cieszę się, że wygrałam z blokadą w mojej głowie i po chwilowym zniechęceniu zaczęłam czerpać radość z tej lektury! Im więcej stron tym większa szansa na porażkę. A „Magia złota” ma wad tyle co średnia stu-stronicowa książeczka, czyli niewiele. Jedyne do czego mogę się przyczepić to literówki, które były uciążliwe i wprawiały w konsternację. Lecz polecam, jakże by inaczej. Tak dobrej historii ciężko nie polecić każdemu wielbicielowi przygód!

MOJA OCENA:
7/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu jaguar!
 

7 komentarzy:

  1. Słyszałam wiele opinii, lecz sięgnę po nią z czystej ciekawości.
    Pozdrawiam

    weronine-library.blogpspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Możliwe, że w przyszłości po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zaciekawiła mnie książka. Słyszę o niej pierwszy raz, więc być może moje zniechęcenie zmieni się po przeczytaniu innych opinii. :)


    shelf-of-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Też tak mam z cegłami, ale tylko dlatego, że po prostu wolno czytam ;) Jak zabieram się za coś, co ma ponad 1000 stron, to wyjmuje mi to dwa tygodnie z życiorysu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Eh, na razie brak mi czasu na zaczynanie nowych serii. Ale może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedawno skończyłam czytać i kocham książkę. A jeszcze taka niespodzianka na okładce to już w ogóle :D Kurcze, mam nadzieję, że trzecia część była równie niesamowita :3 A ta nietuzinkowość i różnorodność postaci jest wprost niesamowita, szkoda, że rzadko zdarzają się takie książki, gdzie jest tak wiele postaci, ale jak jeszcze są tak oryginalne to już w ogóle :D

    OdpowiedzUsuń