środa, 26 lutego 2014

Środowe wieczorki 10) Wyzwania czytelnicze

W ten środowy wieczór prezentuję Wam kolejny post z serii środowe wieczorki. Tym razem przechodzimy do tematyki związanej z blogosferą, co mam nadzieję, Was ucieszy.  Mianowicie dzisiaj chciałabym wyrazić swoje niezbyt pochlebne zdanie na temat wyzwań czytelniczych. W dość krótkim tekście przekażę to, co przekazać od dawna chciałam. I choć pewnie wielu z Was się ze mną nie zgodzi (zapewne będą to autorzy takich wyzwań) to cieszę się, że zabieram głos w tej sprawie. Więc jeśli uważasz, że wyzwania czytelnicze to cud miód i orzeszki nawet nie czytaj tego tekstu, szkoda twojego cennego czasu. Jeżeli, natomiast, chcesz poznać moje zdanie, serdecznie zapraszam!

Może zacznijmy od tego, co to jest wyzwanie czytelnicze. Szczerze powiedziawszy – nie mam zielonego pojęcia! Z tego co zdążyłam zauważyć, chodzi o to, żeby przeczytać jak najwięcej książek o danej tematyce. Coś w rodzaju konkursu, tyle że nagrodą jest samozadowolenie i gratulacje osoby, która prowadzi wyzwanie. Dla mnie całkowity bezsens. Jeszcze jakby wygrywałoby się jakieś książki, czy inne nagrody zrozumiałabym popularność wyzwań czytelniczych. Ale nie rozumiem. Więc jakby dobra duszyczka szepnęła o co chodzi to byłoby ekstra. Ciężko jest brać udział w czymś, w czym nie widzi się sensu, toteż pod żadnym wyzwaniem czytelniczym nie zobaczycie mojego imienia i nazwiska. Wyjątek stanowi wyzwanie organizowane przez portal goodreads, gdzie użytkownik zakłada, ile książek przeczyta w danym roku. Następnie, dodając książkę z odpowiednią datą na półkę „przeczytane”, czytadło jest doliczane do wyzwania i w takim fajnym okienku pokazuje, ile już książek przeczytałeś. Lecz ta zabawa służy mi jedynie jako licznik przeczytanych książek – na goodreads zaznaczam każdą przeczytaną lekturę, nieważne czy zrecenzowaną, czy nie. Dzięki temu, przy podsumowaniu roku, nie będę musiała wykonywać karkołomnych obliczeń, ażeby ustalić, ile lektur pochłonęłam. I tylko tyle. Więcej wyzwań do szczęścia mi nie potrzeba. 

Kiedyś na dwadzieścia blogów na jednym było wyzwanie. Teraz jest ono praktycznie na każdym. Początkujący, czy doświadczony blogger, z pomysłem lub bez – nieważne! Liczy się tylko to, że po prawej lub lewej stronie (no dobra jeszcze na górze lub na dole) umiejscowiony jest banerek z tytułem wypisanym caps lockiem „Moje autorskie wyzwanie, zapraszam”.  Bo w dzisiejszych czasach, wyzwania czytelnicze to nabijanie popularności. No nie oszukujmy się, wystarczy że jeden z drugim pod recenzją wklei banerek, a już ktoś wejdzie i statystyki pójdą w górę. Żeby chociaż te wyzwania były ciekawe.  A nie są. Na palcach jednej ręki mogę policzyć takie, które są intrygujące, można w nie wpisać sporo książek, ale nie wszystkie. Cała reszta to wyzwania podobne do siebie nawzajem lub kompletnie bezsensowne – albo można do nich wpisać każdą powieść, albo lektur, które łapią się do wyzwania jest zaledwie kilka. Więc po co i na co wyzwania czytelnicze dwoić i troić? Czemu w większości z nas jest potrzeba udowadniania, że jesteśmy najlepsi, przeczytamy najwięcej książek o danej tematyce? Przecież czytanie ma być zabawą, a nie wyścigiem. Jak ktoś szuka presji i szybkości niech opuści blogosferę, zmieni zawód, nie wiem, cokolwiek.

W moim skromnym mniemaniu wyznania są już passe. Widząc bloga, gdzie pod każdą recenzją umieszczony jest link do wyzwania, a po prawej stronie wisi trylion banerków stronę opuszczam jak najszybciej i nawet na nią nie wracam. Wchodząc pod koniec miesiąca na główną stronę bloggera i widząc w blogrollu paręnaście postów z serii „Podsumowanie wyzwania- styczeń 2014” mam ochotę wyrzucić laptopa przez okno. Jest tyle młodych i starszych blogów z potencjałem, które są skazane na porażkę, przez założenie durnego wyzwania. Nie wiem jak wy postrzegacie takich bloggerów, ale w moich oczach maleją do wielkości krasnoludka. Pamiętajcie, kochani piszący, że wyzwanie czytelnicze, nie świadczy o Waszej sile i potędze, a pisanie, że założyliście wyzwanie, bo teraz każdy wyzwanie prowadzi jest po prostu śmieszne. Chcąc być oryginalnym wymyślcie jakiś fajny, autorski cykl i twórzcie już kolejnego wyzwania. Amen. Tyle w temacie. Serdecznie dziękuję za uwagę.