W tę jedną noc każdy z nas chce się dobrze bawić. Choć na chwilę, choć na sekundę zapomnieć o problemach i zamoczyć wszystkie smutki w alkoholu. Bawić się w gronie przyjaciół, pośmiać się, troszkę poplotkować. W sylwestrowy wieczór każdy robi rachunek sumienia. Podsumowuje mijający rok, pragnie wymazać z pamięci wszelkie porażki i zapamiętać sukcesy. Przez ten jeden dzień żyjemy w takim dziwnym zawieszeniu, równocześnie bywamy lekko przygaszeni. W końcu lata mijają, kiedy wybije północ będziemy starsi o rok. Bez wątpienia 31 grudnia to taki dzień, w którym nikt w pracy nie będzie od ciebie wymagał sprawozdania. Każdy oczami wyobraźni dostrzega wizję szampańskiej zabawy. Przyjęcia, na którym nikt nam nie będzie przeszkadzał. Czyżby...?
Nadkomisarz Jakub Tyszkiewicz wraz ze swoją żoną Heleną oraz przyjacielem Stanisławem Krzeptowskim zamierzają spędzić Sylwestra w Zakopanem. Lecz nie dla nich komercyjne zabawy w pensjonatach, czy nocnych klubach. Byli wojskowi oraz światowej sławy malarka, wraz z grupą wpływowych Warszawiaków zamierzają bawić się na szczycie Kasprowego Wierchu. Mimo że pogoda nie dopisuje, a wiatr prawie łamie drzewa, wagonik hardo pnie się do góry. Wreszcie podróż dobiega końca, a przestraszeni turyści opuszczają kabinę i z ulgą oddają się przygotowaniom do zabawy. Lecz czy czeka ich szampański wieczór? Nic na to nie wskazuje...
"Strach jest czynnikiem naturalnym, dzwonkiem ostrzegawczym. Nigdy nie należy go lekceważyć."
Z polskimi autorami nie jestem za pan brat. O ile do obyczajówek już się przekonałam, o tyle inne gatunki w wykonaniu rodzimych autorów wciąż plasują się bardzo nisko w mojej czytelniczej hierarchii. Jednakże od czasu do czasu, przychodzi ochota na jakiś thriller czy kryminał. Co wtedy robię? Wchodzę na strony ulubionych wydawnictw i patrzę, co ciekawego oferują. Tak znalazłam "Wiatr". Mimo, że wcześniej nie miałam do czynienia z tym autorem, to wiele dobrego słyszałam o jego książkach. Do tego niezwykle intrygujący opis zapowiadający emocjonującą lekturę. Bez wahania sięgnęłam po powieść. I już po kilku stronach wiedziałam, że "Wiatr" spełni moje oczekiwania!
Górska sceneria. Tatrzańskie szczyty, wierzchołki obsypane śniegiem. Mróz, wiatr i ciemność. Świat przedstawiony utrzymany jest w konwencji realistycznej, jednakże te rodzime krajobrazy po prostu mnie zachwyciły! Miejsce akcji dodaje książce klimatu i wyjątkowości. Nie wyobrażam sobie, żeby ta intryga rozegrała się z dala od gór. Utwór Ciszewskiego jest napisany świetnym językiem. Mimo pędzącej akcji, wszystko trzyma się kupy i nie ma opcji, żeby Czytelnik się pogubił. A propo fabuły. Intryga jest dość skomplikowana, a akcja naprawdę gna do przodu. Co istotne, cała historia trwa zaledwie dwa dni. 400 stron na 48 godzin? Możecie sobie wyobrazić, że Ciszewski spisuje wydarzenia minuta po minucie przez co nic nas nie ominie, a wydarzenia i emocje czujemy na własnej skórze!
"Wiatr" zawiera w sobie wiele wątków i postaci. Bohaterowie byli naprawdę różnorodni, jednakże autor nie dał nam okazji poznania ich. Przy pędzącej akcji nie było miejsca na wgłębianie się w życiorysy co poniektórych postaci. Wielka szkoda, gdyż parę charakterów zapowiadało się naprawdę obiecująco. Mimo całej gamy postaci nietrudno było ustalić, kto jest bohaterem pierwszoplanowym. Jakub Tyszkiewicz, bo to o nim mowa, to postać dość sztampowa. Jak przystało na thrillery był to umięśniony, nieustraszony mężczyzna, stróż prawa, wierny swojej żonie kochanek. Typowa postać z wielu książek i filmów.
Ciszewski stworzył powieść naprawdę dobrą. Pojawiły się pewne niedociągnięcia, jednakże lekkie pióro i wartka akcja sprawiły, że przeniosłam się w mroźne i zaśnieżone Tatry i wraz z Tyszkiewiczem rozwiązywałam oryginalną zagadkę i walczyłam o przetrwanie. Nie spodobało mi się zakończenie powieści. Tam, gdzie kończyła się rola Tyszkiewicza kończyła się i powieść. A ja, nie pogardziłabym dodatkowymi rozdziałami. Czuję dość duży niedosyt, dlatego też w najbliższym czasie mam zamiar zapoznać się z pozostałymi książkami autora. Mimo że śnieg już dawno stopniał i zawitała do nas wiosna naprawdę warto przenieść się na Kasprowy Wierch i uczestniczyć w tym pełnym emocji wieczorze sylwestrowym. Polecam!
Za przeżycie tej tatrzańskiej przygody dziękuję wydawnictwu znak litera nova!
Bardzo ciekawa recenzja Moniko! Jednak nie skuszę się szybko na tę lekturę, ale to tylko wyłącznie ze względu, że na razie mam co czytać. :)
OdpowiedzUsuńA nie "31 grudnia"?
OdpowiedzUsuńTak oczywiście. Drobna pomyłka :).
UsuńJakoś to do mnie nie przemawia...
OdpowiedzUsuńNiestety nie jest to mój gatunek, więc raczej nie sięgnę. Chyba pomyliłaś miesiąc, nie powinno być "31 grudnia"?
OdpowiedzUsuńTak, już poprawiłam. :)
UsuńTa chuda książeczka naprawdę ma 400 stron? :o Jakoś się mała wydaje xd
OdpowiedzUsuńI w sumie ciekawie się zapowiada, te Tatry takie kuszące, ale jakoś nie przekonała mnie na tyle żeby sięgać po nią zaraznatychmiast. Co nie zmienia faktu, że wydaje się być intrygująca :3
Bo rozciągnęłam zdjęcie i dlatego ;).
Usuńteż mi się wydawało, że ma góra 200 xD
OdpowiedzUsuńa co do samej książki, kryminałów nie lubię ogólnie, więc raczej nie sięgnę.
Tatry, wartka akcja, ciekawa fabuła - z chęcią przeczytam, tym bardziej, że polskich autorów ostatnio bardzo lubię czytać :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Mróz" Ciszewskiego i mam ochotę na inne książki autora, tę na pewno będę chciała przeczytać.
OdpowiedzUsuńWitam Chciałbym zaprosić Cię do wyzwania pt"Gatunkowy miesięcznik" . Byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawiła po sobie jakiś ślad. Pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://przeczytane-slowa.blogspot.com/2014/04/gatunkowy-miesiecznik-podsumowanie.html
Niestety nie biorę udziału w żadnych wyzwaniach. Pozdrawiam.
UsuńNie zauważyłam żadnych niedociągnięć w tej książce, jedynie z początkiem miałam lekkie problemy, ale powieść jest tak dobra, że warto się przez niego przebić :-)
OdpowiedzUsuń