Braterska lub siostrzana miłość przetrwa każdą przeciwność losu. Zwłaszcza wzajemna miłość bliźniaków. Dziewięć miesięcy spędzonych twarzą w twarz w brzuchu matki, wspólne dzieciństwo, dorastanie. Oczywiście nie zawsze bywa wesoło, lecz relacje pomiędzy rodzeństwem bywają silniejsze niż wszystko inne. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie ma się styczności z innymi rówieśnikami, brat jest jedynym kolegą i najlepszym towarzyszem broni. Więc nie dziwmy się, że kiedy najukochańszy braciszek znika, czujemy ogromną pustkę i złość. Zrobiłbyś wszystko, byle tylko znów go zobaczyć. Lecz potrzeba niesamowitej odwagi i ponadprzeciętnego hartu ducha, by ślepo podążać za tropem porywaczy. A Saba właśnie te cechy posiada...
Odległa lubn nieodległa przyszłość - tak do końca nie wiadomo, w jakich ramach czasowych rozgrywa się akcja "Krwawego szlaku". Wiemy natomiast, że Saba wraz z bratem bliźniakiem o imieniu Lugh, siostrą Emmi oraz ojcem mieszka na odludziu. W najbliższej okolicy nie ma totalnie niczego, dzieci znają świat tylko z opowieści ojca. A nastolatek bez dostępu do rzeczywistości to niezbyt trafny duet. W okresie dojrzewania, zwłaszcza Lugha, trapiły wątpliwości na temat życia poza domem. Z każdym dniem coraz bardziej poddawał w wątpliwość słowa Ojca. Aż wreszcie, pewnego dnia, wraz z dziwną burzą piaskową przybywają mężczyźni na koniach. Nie wiadomo jak, nie wiadomo dlaczego - zabierają Lugha i odjeżdżają w siną dal. A Saba wie tylko jedno - musi uwolnić brata. I to właśnie zamierza zrobić.
Zainteresowała mnie okładka. Ba! Ona mnie zachwyciła do tego stopnia, że nawet nie zerknęłam na opis. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że dobrze zrobiłam. Jakby nie patrzeć jest to swego rodzaju streszczenie, które zdradza zdecydowanie za dużo fabuły. A przecież szkoda sobie psuć lektury, prawda? Zwłaszcza że jest to czytadło pełne emocji i akcji, która toczy się niezwykle szybko i obfituje w całą masę przełomowych momentów. Co prawda nie wszystko było idealnie (o tym za chwilę), lecz już teraz muszę Wam powiedzieć, że "Krwawy szlak" naprawdę mi się podobał i jestem tą lekturą niezwykle usatysfakcjonowana.
Pierwsze co przykuło moją uwagę to brak myślników lub innych znaków interpunkcyjnych, które sygnalizowałyby nam dialog. Można było się domyślić, że bohaterowie prowadzą rozmowę po słowach na to wskazujących (mówię, woła itd.), natomiast gdy akcja zagalopowała to i takowych wyrazów brakowało. Początkowo strasznie mnie to męczyło i uprzykrzało lekturę, lecz w miarę czytania coraz bardziej się do tego przyzwyczajałam. Zabieg ten uważam za oryginalny, lecz całkowicie zbędny. Kiedy choć na chwilę moje myśli odbiegały od opowieści musiałam wracać do fragmentu. A wad jest jeszcze więcej. Zacznijmy może od świata przedstawionego. Sceneria i cała ta otoczka wydaje się być ciekawa, lecz Moira Young całkowicie pominęła tę kwestię. W książka wiele razy wspominano o Złomonterach, lecz nie doczekałam się dokładnego wyjaśnienia kim byli i co robili. Bardzo mi tego brakowało, a autorka skupiła się tylko na akacji, która mimo że była wartka to czasami zbyt rozwleczona. Kiedy zostało mi parędziesiąt stron i nerwowo obgryzałam paznokcie w oczekiwaniu na zakończenie wciąż działo się coś co od owego finału oddalało. Złorzeczyłam i wyklinałam ambitność autorki i jej chęć przeciągania tej opowieści - tak bardzo chciałam wiedzieć jak wszystko się skończy!
Obecnie w każdej powieści występuje wątek miłosny. Szczerze mówiąc, przestałam już liczyć na innowacyjność. Najczęściej mamy do czynienia z trójkątami miłosnymi, lecz zdarza się i tak, że dwójka bohaterów się nienawidzi, po czym uświadamiają sobie, że są w sobie zakochani. W "Krwawym szlaku" mamy do czynienia z tym drugim schematem. Wątek miłosny był do bólu irytujący i całkowicie niepotrzebny. Saba, która została wykreowana na odważną i bezlitosną nastolatkę była całkowicie niedojrzała psychicznie. Niby brat był dla niej ważny, a jednak miała czas na rozmyślanie czy chłopca kocha, czy nie. Jedynym plusem tego romansu jest to, że rozluźniał atmosferę i pozwalał na chwilę wytchnienia pomiędzy jedną przygodą, a drugą.
"Krwawy szlak" to naprawdę oryginalna powieść. Przygody, jakie przeżywa Saba są wyjątkowe i naprawdę wciągające. Nietuzinkowość pomysłów Young zachwyca i sprawia, że pomimo wszystkich mankamentów, jej powieść pozostanie w mojej głowie na długo. W towarzystwie tej książki zapomniałam o rzeczywistości i przeniosłam się do nieznanej krainy, ażeby pomóc nastolatce. Zakończenie nie sprawiło, że czuję potrzebę sięgnięcia po kolejny tom. Wręcz przeciwnie! Jak na razie nie mam pojęcia po co tworzyć kontynuację - według mnie wszystkie sprawy zostały rozwiązane. Niech historia Saby żyje jako pojedyncza powieść, która jest warta przeczytania! Polecam Wam to czytadło, Kochani. Mimo wszystko warto.
Wędrówkę krwawym szlakiem zawdzięczam wydawnictwu Egmont!
Książkę możecie wygrać tutaj!
Książkę możecie wygrać tutaj!
Sama również muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, mogę tylko powiedzieć, że książka baaardzo mi się spodobała ;)
OdpowiedzUsuńI oczywiście zgadzam się z tą oryginalnością, bo jakżeby inaczej ;D Czekamy na drugą część oj czekamy, nie? ;D
Ej, właśnie... troszkę dziwi mnie to, że nazwano książkę "Kronikami", a nie "trylogią", no ale cóż... Moim zdaniem może to zmylić trochę osób, mimo, że te określenia wcale sobie nie zaprzeczają.
Czyli bohaterka coś w stylu Julii od Tahereh Mafi? Tamta też miała spory potencjał, który został brutalnie stłamszony przez pogoń za dziewictwem a i świat został pominięty...
OdpowiedzUsuńNie czułem wcześniej chęci sięgnięcia po tę książkę i nadal jej nie czuję.
Bardzo mnie zachęciłaś i niedługo mam nadzieję, że będę miała okazję, aby poznać tą powieść :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
weronine-library.blogspot.com
Powiem tak - jeśli główna bohaterka zachowuje się niedojrzale i irytująco to już wiem, że książka mi się nie spodoba. Pierwsze, na co zwracam uwagę, to na bohaterów mogą popełniać błędy i mieć różne charakterki, ale głupoty nie zniosę :/
OdpowiedzUsuńNie wiem dokładnie jak to wygląda w polskiej wersji językowej, bo czytałam w oryginale, ale język powieści jest taki specyficzny, niby dialekt, miejscami nie trzyma się żadnych zasad... Dla mnie to taka ciekawostka wśród młodzieżówek :) Generalnie podobało mi się, chyba najbardziej z dotychczasowych tegorocznych nowości.
OdpowiedzUsuńOch, ile ja czytałam o tej książce, a ile bym dała, żeby ją przeczytać! Naprawdę mam na nią ogromną ochotę ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, wezmę ją pod uwagę :)
http://recenzje-ksiazek-i-wiecej.blogspot.com/
Chyba nie przetrwałabym tego dialogu, w którym brak myślników, ale swoją recenzją mnie zaintrygowałaś, więc nie bacząc na wady, chyba jednak sięgnę po tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co o niej sądzić. Może sięgnę, jak nadarzy się okazja.
OdpowiedzUsuń