Lato, czyli upały- burze, upały-burze. I tak w
nieskończoność. Każdy mieszkaniec dużego miasta marzy o tym, ażeby opuścić rozgrzane blokowisko
i udać się na wieś. Zamieszkać w starym
domku, który tak łatwo nie daje się upałowi i nawet po kilku dniach wysokich
temperatur w środku panuje przyjemny chłodek.
Mieć duży ogród pełen kwiatów, warzyw, owoców… Wiecie co? Mnie takie szczęście właśnie
spotkało, bo odpoczywam sobie na spokojnej prowincji, gdzie gniazdo mają
jaskółki. Są rodzice, są młode- takie niewinne, malutkie, bezbronne. I nie ma większej radości, kiedy je obserwuję
i patrzę na ten ich jaskółczy lot…
„Wiatr. Jaskółczy lot” to kontynuacja przygód Grety. Koniec pierwszego tomu przyniósł nam nowe
wątki, których rozwój obserwujemy w tej delikatnie pomarańczowej
książeczce. Miłość Grety i Anselma
kwitnie, lecz jak na standardowy romans dla młodzieży przystało, dobra passa
musi się kiedyś skończyć. Na życie nastolatków nachodzą burzowe chmury a wraz z
nimi drobne sprzeczki, problemy i łzy bezsilności. Na (nie)szczęście Greta może liczyć na pomoc
swoich przyjaciółek, a one zawsze podrzucą jakąś radę. Niekoniecznie dobrą, ale
kto by tam dbał o szczegóły?
„Zbiegi okoliczności nie
istnieją. Istnieją natomiast rzadkie momenty, w których wszechświat zdaje się
słuchać niewypowiedzianych pragnień niektórych osób.”
Pierwsza część była nawet, nawet, a po kilkunastu
pozytywnych recenzjach spodziewałam się, że również przy drugim tomie obędzie
się bez surowej krytyki. Niestety tak się nie stało, a w tej recenzji, która będzie dość krótka, przedstawię Wam wszystkie
plusy i minusy. Co prawda nie wiem czy jakąś zaletę znajdę, nie wiem czy coś
konkretnego napiszę, ale spróbuję. Próbować zawsze można.
Nie chcę mi się wierzyć, że w przeciągu tygodnia- dwóch tak
dojrzałam. Kiedy ok. 10 dni temu
czytałam pierwszy tom wszystko wydawało się współgrać ze sobą, dialogi wcale
nie były głupie, główna bohaterka zdawała się być okej. A teraz? Wszystko mnie
irytowało, nie było rozdziału, w którym wszystko by mi pasowało, na nic nie
zwróciłabym uwagi. Nawet nie wiem od
czego zacząć, bo troszkę się tych wad nazbierało, a znając mnie i tak o czymś
zapomnę. Najgorszą rzeczą, która najbardziej kłuła mnie w oczy były głupiutkie
bohaterki i ich debilne dialogi. O czym, a
właściwie o kim mowa? O naszym wesołym trójkąciku, czyli Grecie, Emmie i
Lucii. Autorka próbowała ratować ten wątek, starała się nas przekonać, że każda
z dziewczyn, w szczególności nasza główna bohaterka jest inna, nietypowa.
Pomysł dobry, lecz nie do końca autorce to wyszło. Przyjaciółki stworzyły taki kącik adoracji,
robiły szum wokół siebie, stały na wysokim piedestale i za nic nie chciały z
niego zejść. Ich rozmowy były żałosne,
nie wiedziałam czy mam śmiać się czy
płakać. Litości! Denerwowały mnie
również zażyłości pomiędzy bohaterami-
gwoli ścisłości ich związki i romanse. Ja nie wiem, czy to jest na
porządku dziennym, ale żeby 13-latki ganiały za starszymi chłopakami? Żeby się
przemądrzały i zachowywały tak jakby świat do nich należał? Ja taka nie byłam,
moje koleżanki też nie, rówieśnicy w dużej mierze też. Coś tu jest nie tak.
Pisząc o wadach, obracamy się naokoło trójki dziewczyn, więc
nie ma co tego roztrząsać , bo zaraz się nakręcę, zaraz zacznę pluć jadem i
tyle z tego będzie. Jestem bardzo
rozczarowana ich zachowaniem, rozwojem akcji. Prościej rzecz ujmując, prawie
wszystkim. Nie tego się spodziewałam, zdecydowanie. A co mi się spodobało? Styl
autorki i jej bardzo lekkie pióro, a także plastyczność obrazów. No i prawie zapomniałam! Pierwsza część zawierała
w sobie sporo opisów stolicy Italii, a tutaj? Tutaj było za mało Rzymu w
Rzymie. Ten akapit to taki miks wad i
zalet, jest jak zwykle chaotycznie, ciężko to zrozumieć, toteż na zakończenie
akapitu mam dla Was kolejną zaletę. Plusik muszę dać szacie graficznej
powieści, bo jest piękna, bo chwyta za serce!
Dla mnie w tej książce wszystko się skończyło. Nie ma nowych
wątków, te stare dotarły do końca. Trzecia część jest dla mnie ogromną zagadką,
ale też i życzeniem. Cichutką prośbą kierowaną w stronę autorki, ażeby nie
zepsuła kolejnej części, tak jak zrobiła to z Jaskółczym lotem…
MOJA OCENA:
Okładka od razu przykuwa wzrok, nie posądzałabym książki o to, że w środku kryje coś takiego :O
OdpowiedzUsuńWow! Nie myślałam, że książka taka będzie. ;o
OdpowiedzUsuńNo cóż... Raczej jej nie kupię.
weronine-library.blogspot.com
Szkoda, że książka okazała się tak słaba ;)
OdpowiedzUsuńSpodziewalam sie nieco bardziej pozytywnej opini, bo nie ukrywam, że moje oczekiwania co do tej pozycji byly bardzo wysokie :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszej części, ale jakoś szczególnie mnie nie ciągnie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nigdy nie ciekawiła mnie ta książka, a po Twojej recenzji tym bardziej... Na pewno nie zapoznam się z nią.;)
OdpowiedzUsuńUuu, nieźle, z pewnością się na nią już nie skuszę.
OdpowiedzUsuńPierwsza część mi się już nie podobała. Swoją drogą Dreamsowie dostało się ostatnio od blogerek ;)
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem? Z tego co wiem, to inne recenzje są pozytywne. Tylko ja taka czepialska XD
OdpowiedzUsuńInteresowała mnie ta powieść, ale teraz zastanawiam się czy w ogóle warto zaczynać...
OdpowiedzUsuńA co do trzynasolatek - niestety, ale teraz są to dziewczyny, które się wywyższają, plują jadem (jak to mówisz na siebie) i uganiają się za chłopakami. Ostatnio usłyszałam bardzo śmieszne, ale i jednocześnie zastanawiające zdanie: "rzadko teraz można spotkać trzynastoletnią dziewicę" także... Nie ma co się oszukiwać. Nie wiem skąd biorą przykład, ale kiedyś tak nie było.
Czasy się zmieniają, niekoniecznie na dobre, cóż poradzić. Lecz mi się nie chce w takie bujdy wierzyć, bo 3 lata temu to ja byłam trzynastolatką i jak sb przypomnę jaki ze mnie był dzieciak to masakra xd
UsuńA mój egzemplarz gdzieś zaginął i dotrzeć nie może :(
OdpowiedzUsuńPoza tym nominowałam Cię do Verstile Blogger Award w poście są też inne zabawy blogowe, do których zapraszam jeśli nie brałaś w nich jeszcze udziału i masz ochotę się pobawi.
http://ksiazek-swiat.blogspot.com/2013/08/zabawy-blogowe.html
Konkretnie i na temat
OdpowiedzUsuń