„ ‘Nie wiem’ to najlepsze, co może się człowiekowi przydarzyć.”
Twój samolot właśnie wylądował w Paryżu. Nie ma znaczenia,
czy przyleciałeś na spotkanie biznesowe, wakacje z rodziną, czy zakupy. Nie
liczy się również fakt, że lotnisko jest oddalone od centrum kilkanaście
kilometrów. Ty i tak obracasz głowę, szeroko rozszerzasz źrenice i szukasz.
Szukasz tego paryskiego klimatu, francuskich kobiet, mężczyzn, a przede
wszystkim pewnego budynki. W przewodniku
pisali, że nazywa się Wieża Eiffla.
Monika Grosz była w Paryżu parę razy, nawet paręnaście.
Wydawać by się mogło, że jest znudzona stolicą Francji, lecz kiedy otrzymuje
propozycję wyjazdu nie wacha się ani chwili. Wizja upieczenie dwóch pieczeni na
jednym ogniu niezwykle ją korci i nawet zrezygnowanie z wakacji spędzonych z
mężem nie jest jej straszna- i tak się im nie układa i choć Monika pragnie
zmiany to nie zanosi się na to, ażeby ich stosunki uległy satysfakcjonującej
poprawie. Za to w Paryżu czeka na nią praktycznie wszystko- nie dość, że przygotuje
swojego klienta do rozprawy sądowej to jeszcze po raz kolejny okryje uroki
swojego ulubionego miasta. Aha! I jeszcze spotka dawnego znajomego, który chyba
jest w niej zakochany po uszy. Ale czy nie za dużo ja Wam zdradzam?
„Światem rządzi biologia. To nie jest okoliczność łagodząca, ale fakt.
I z tym faktem, jak z cholernym krzyżem, musimy żyć. Czasami o tej regule
zapominamy i wtedy na moment robi się jaśnie. Ale przyznaj sama, to bardzo
marne pocieszenie, prawda?”
Agnieszka Błotnicka zawsze
szukała przygody. Kiedy nie dostarczało jej życie – sama ją sobie wymyślała.
Był czas, kiedy taką przygodę przynosiło pisanie scenariuszy. Na początku dla…
kolorowych stworów z polskiej wersji „Ulicy Sezamkowej”. Ta praca nauczyła ją
dyscypliny i tego, że wywoływanie śmiechu, to jedno z najtrudniejszych zadań. Pracowała jeszcze przy produkcji kilkunastu innych
polskich seriali, lecz z biegiem czasu uznała, że to nie dla niej. Zaszyła się
w swoim domu i rozpoczęła swoją przygodę z pisaniem…
Dlaczego tak dużo książek ma słowo ‘lato’ w tytule? Czy ta
upalna pora roku jest dla autorów inspiracją? Wydaje mi się, że tak. Bo lato
jest jak młodość- nie ma żadnych problemów, żyje się chwilą i tylko czasami
nadchodzi burza, która wszystko psuje.
Tak samo jest z moimi wrażeniami po lekturze- generalnie wszystko było
bardzo dobrze, tylko od czasu do czasu przychodziły słabsze momenty i
zaczynałam tracić nadzieję. Jak już się pewnie domyślacie, „Tamtego lata nad
Sekwaną” jakimś szczególnym arcydziełem nie jest- ot, zwykła, całkiem przyjemna
i nieszkodliwa wakacyjna lektura!
Coś ostatnio mnie wątki z romansem w tle denerwują. Nie
ważne jakie to uczucie by było dla mnie i tak będzie ckliwe i tandetne,
momentami jeszcze nieżyciowe. I troszkę się tutaj tej wielkiej miłości
obawiałam, bałam się, czy autorka sprosta zadaniu. Bo przyznam szczerze, że
opis bardzo mnie zaintrygował, sprawił, że miałam ochotę na zapoznanie się z tą
opowieścią. Wracając do tematu- musicie wiedzieć, że to strasznie dziwne
uczucie, kiedy obawiasz się, że w tej książce za dużo będzie romansu, a
równocześnie wiesz, że to ma być romans.
Taka wewnętrzna walka… Na szczęście moje obawy się nie ziściły, bo romans
nie był głupi, a… wciągający! Autorka dawkowała nam uczucia, najlepsze
zostawiła na koniec, a przede wszystkim wplotła w akcję jeszcze parę innych,
obyczajowych wątków. Mimo, że działo się dość sporo to nie można było się
pogubić. Autorka pisze lekko, używa poprawnej, momentami dość poetyckiej
polszczyzny. Właśnie słownictwo jest największym plusem powieści, nie ma tu
pospolitego blablabla z błędami stylistycznym, na miejsce źle przetłumaczonego
bełkotu występuje nasz język ojczysty w pełnej krasie. Lubię to!
Sama Monika była postacią wyblakłą, wypraną w proszku innym
niż Perwoll, przez co mało wyrazistą i dziwną. Gdyby nie to, że jest moją
imienniczką nie darzyłabym ją jakąś szczególną sympatią, lecz imię zmienia
wszystko! Tak mało jest Monik w literaturze, więc jak już na jakąś trafiłam to
wybrzydzać nie będę! I tym pozytywnym
akcentem zakończę tę moją bezsensowną paplaninę. Wypadałoby jeszcze polecić Wam
książkę, lecz po co? Przecież każdego przekonuje piękny Paryż, piękniejszy
romans i najpiękniejszy język!
MOJA OCENA:
7/10 lub 4/6
Za książkę serdecznie dziękuję portalowi sztukater!
