niedziela, 4 sierpnia 2013

"Tamtego lata nad Sekwaną" Agnieszka Błotnicka

„ ‘Nie wiem’ to najlepsze, co może się człowiekowi przydarzyć.”

Twój samolot właśnie wylądował w Paryżu. Nie ma znaczenia, czy przyleciałeś na spotkanie biznesowe, wakacje z rodziną, czy zakupy. Nie liczy się również fakt, że lotnisko jest oddalone od centrum kilkanaście kilometrów. Ty i tak obracasz głowę, szeroko rozszerzasz źrenice i szukasz. Szukasz tego paryskiego klimatu, francuskich kobiet, mężczyzn, a przede wszystkim pewnego budynki.  W przewodniku pisali, że nazywa się Wieża Eiffla.

Monika Grosz była w Paryżu parę razy, nawet paręnaście. Wydawać by się mogło, że jest znudzona stolicą Francji, lecz kiedy otrzymuje propozycję wyjazdu nie wacha się ani chwili. Wizja upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu niezwykle ją korci i nawet zrezygnowanie z wakacji spędzonych z mężem nie jest jej straszna- i tak się im nie układa i choć Monika pragnie zmiany to nie zanosi się na to, ażeby ich stosunki uległy satysfakcjonującej poprawie. Za to w Paryżu czeka na nią praktycznie wszystko- nie dość, że przygotuje swojego klienta do rozprawy sądowej to jeszcze po raz kolejny okryje uroki swojego ulubionego miasta. Aha! I jeszcze spotka dawnego znajomego, który chyba jest w niej zakochany po uszy. Ale czy nie za dużo ja Wam zdradzam?


„Światem rządzi biologia. To nie jest okoliczność łagodząca, ale fakt. I z tym faktem, jak z cholernym krzyżem, musimy żyć. Czasami o tej regule zapominamy i wtedy na moment robi się jaśnie. Ale przyznaj sama, to bardzo marne pocieszenie, prawda?”

Agnieszka Błotnicka zawsze szukała przygody. Kiedy nie dostarczało jej życie – sama ją sobie wymyślała. Był czas, kiedy taką przygodę przynosiło pisanie scenariuszy. Na początku dla… kolorowych stworów z polskiej wersji „Ulicy Sezamkowej”. Ta praca nauczyła ją dyscypliny i tego, że wywoływanie śmiechu, to jedno z najtrudniejszych zadań.  Pracowała jeszcze przy produkcji kilkunastu innych polskich seriali, lecz z biegiem czasu uznała, że to nie dla niej. Zaszyła się w swoim domu i rozpoczęła swoją przygodę z pisaniem…

Dlaczego tak dużo książek ma słowo ‘lato’ w tytule? Czy ta upalna pora roku jest dla autorów inspiracją? Wydaje mi się, że tak. Bo lato jest jak młodość- nie ma żadnych problemów, żyje się chwilą i tylko czasami nadchodzi burza, która wszystko psuje.  Tak samo jest z moimi wrażeniami po lekturze- generalnie wszystko było bardzo dobrze, tylko od czasu do czasu przychodziły słabsze momenty i zaczynałam tracić nadzieję. Jak już się pewnie domyślacie, „Tamtego lata nad Sekwaną” jakimś szczególnym arcydziełem nie jest- ot, zwykła, całkiem przyjemna i nieszkodliwa wakacyjna lektura!

Coś ostatnio mnie wątki z romansem w tle denerwują. Nie ważne jakie to uczucie by było dla mnie i tak będzie ckliwe i tandetne, momentami jeszcze nieżyciowe. I troszkę się tutaj tej wielkiej miłości obawiałam, bałam się, czy autorka sprosta zadaniu. Bo przyznam szczerze, że opis bardzo mnie zaintrygował, sprawił, że miałam ochotę na zapoznanie się z tą opowieścią. Wracając do tematu- musicie wiedzieć, że to strasznie dziwne uczucie, kiedy obawiasz się, że w tej książce za dużo będzie romansu, a równocześnie wiesz, że to ma być romans.  Taka wewnętrzna walka… Na szczęście moje obawy się nie ziściły, bo romans nie był głupi, a… wciągający! Autorka dawkowała nam uczucia, najlepsze zostawiła na koniec, a przede wszystkim wplotła w akcję jeszcze parę innych, obyczajowych wątków. Mimo, że działo się dość sporo to nie można było się pogubić. Autorka pisze lekko, używa poprawnej, momentami dość poetyckiej polszczyzny. Właśnie słownictwo jest największym plusem powieści, nie ma tu pospolitego blablabla z błędami stylistycznym, na miejsce źle przetłumaczonego bełkotu występuje nasz język ojczysty w pełnej krasie. Lubię to!


Sama Monika była postacią wyblakłą, wypraną w proszku innym niż Perwoll, przez co mało wyrazistą i dziwną. Gdyby nie to, że jest moją imienniczką nie darzyłabym ją jakąś szczególną sympatią, lecz imię zmienia wszystko! Tak mało jest Monik w literaturze, więc jak już na jakąś trafiłam to wybrzydzać nie będę!  I tym pozytywnym akcentem zakończę tę moją bezsensowną paplaninę. Wypadałoby jeszcze polecić Wam książkę, lecz po co? Przecież każdego przekonuje piękny Paryż, piękniejszy romans i najpiękniejszy język!

MOJA OCENA:
7/10 lub 4/6

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi sztukater!

13 komentarzy:

  1. Masz racje Paryż najbardziej przekonuje mnie do tej ksiazki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, Paryż... Kocham to miasto.
    Ale raczej po książkę nie sięgnę ;/
    Pozdrawiam!

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie była paplanina tylko świetna recenzja, którą miło mi się czytało. Wracając do książki. Ja też nie lubię takich wątków z romansem i nigdy po nie nie sięgałam (nie licząc 50 twarzy Greay, ale to już swoją drogą). Myślę tak, że ta książka również może okazać się takim typowym romansidłem, ale jedno mnie zaciekawiło, mianowicie to iż główna bohaterka ma męża. Kiedy czytam opisy takich "typowych romansideł" to głównie bohaterka wyjeżdża samotna do innego kraju lub miasta. Być może nie jest to jakaś książka, dla której pobiegnę zaraz do Empika i ją kupię, ale gdy będę mogła ją od kogoś pożyczyć to bardzo chętnie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to miło mi, że recenzja się spodobała! ;) Może kiedyś książkę w bibliotece znajdziesz- wtedy się nie zastanawiaj i wypożyczaj szybciutko! :)

      Usuń
  4. Lubię Paryż, więc może kiedyś się skuszę na przeczytanie tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja właściwie sięgnęłabym po książkę, bo Paryż, bo Francja, ale nie wiem czy to wystarczający powód...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie słyszałam o tej książce, fabuła mnie nie zaciekawiła, więc ją sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co? Mnie również drażnią książki z wątkiem miłosnym w tle, oprócz - no właśnie - lata;) Wtedy wybaczam wszystko, mało tego - mam ochotę je czytać wręcz namiętnie. Coś w tym lecie jednak jest...:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj jest, jest! Lato w literaturze zawsze dobre. I zimą, kiedy aż nam się cieplej robi, bo za oknem tak szaro i buro, a w książkowej rzeczywistości tak ciepło i w lecie, kiedy przeżywając kolejne upały nie jesteśmy w cierpieniu sami! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka nie w moim typie :) Nie moja tematyka ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakoś unikam książek, których akcja dzieje się w Paryżu albo ogólnie we Francji. Nie przepadam za tym krajem ani kulturą tam panującą. Poza tym książka raczej nie wydaje się być w moim guście.

    OdpowiedzUsuń
  11. no ja tak kocham Paryż ale nie wiem czy warto ryzykować ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Och, byłam w Paryżu. Kocham to miasto i chyba to jest jedyny powód, dla którego mogę sięgnąć po tę książkę :) Livresland.blogspot.com :*

    OdpowiedzUsuń