Nie każdy wierzy w anioły, lecz każdy o nich słyszał.
Skrzydlate istoty, które mają za zadanie nas ochraniać, stać przy nas, czasami
nawet pomagać. Im większa wiara, tym
większa pomoc. A może pomoc taka sama tylko my każdy dobry omen przyjmujemy
jako podarek od naszego anioła stróża?
Lecz nie zagłębiajmy się w sprawy wiary, bo są one zawiłe, a ile ludzi
tyle opinii i teorii. Ja w anioły wierzę, lecz co mi po tej wierze przy zwykłym
paranormalu? Ale, ale! Czy „Pocałunek anioła” jest naprawdę tylko i wyłącznie
parszywą młodzieżówką, a może zawiera w sobie coś głębszego? Jeśli chcecie się
dowiedzieć, zalecam przeczytanie recenzji. I nie, nie musicie się z nikim
konsultować. Ani z lekarzem, ani z farmaceutą…
Ivy jest nieśmiałą, lekko zagubioną dziewczyną, panicznie
bojącą się wody (Naprawdę? Czemu wszystkie nastoletnie bohaterki boją się tego
żywiołu ?!). Zmiana szkoły, ponowny ślub matki i przeprowadzka do domu ojczyma
nie służą dziewczynie, lecz mimo wszystko odnalazła się w nowym środowisku.
Pomagają jej dwie najlepsze przyjaciółki- Beth i Suzanne, a także pewien
tajemniczy, szalenie przystojny chłopak, gwiazdor szkolnej drużyny pływackiej-
Tristan. I to właśnie związek tego
młodego mężczyzny z naszą zagubioną bohaterką jest tematem głównym. Ale czy
jedynym?
Elizabeth Chandler to literacki pseudonim Mary Claire
Helldorfer. Autorka jest uznaną pisarką, a największą sławę przyniósł jej
romantyczny sześciotomowy cykl „Pocałunek anioła”, który trafił na listę
bestsellerów „New York Times’a”. Elizabeth Chandler mieszka w Baltimore w USA,
uwielbia niesamowite opowieści, koty oraz baseball.
Kiedy w tytule dostrzegłam słowo „anioła” zestawione z
haniebnym wyrazem „pocałunek” nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać.
Jakby nie było tytuł pełni funkcję reprezentacyjną- im lepszy, tym lepsze
pierwsze wrażenie. A tutaj dobrze nie było, wręcz przeciwnie. Jest lato, mogę
przeczytać coś lżejszego, ale kolejny paranormal ze sierotowatą idiotką i
skrzydlatym super-man’em?! No proszę Was! Przepełniona lękiem i obawą
rozpoczęłam lekturę. I wiecie co? Spodobało mi się to, co otrzymałam!
Wbrew pozorom on nie jest aniołem, a ona nie jest kolejną
Bellą- no kurczę, kłamstwo! Co prawda Tristan jest normalny, słodki i uroczy,
lecz Ivy przypomina mi główną bohaterkę „Zmierzchu”, co jest największą wadą
tej powieści. Tak samo dziecinna, bezsilna, udająca, że zmieni świat, a tak
naprawdę gówno całe w tym kierunku robi (przepraszam za określenie)- lepiej by
swoje życie najpierw zmieniła. Wiem, że pełno w mojej wypowiedzi jadu, lecz
główna bohaterka naprawdę mnie irytowała i już teraz się nie dziwię, dlaczego
te powieści są takie krótkie- więcej niż 200 stron z taką główną bohaterką
wytrzymać nie można! Czytając „Pocałunek
anioła” cofnęłam się w czasie i
przypomniałam sobie swoje rozterki ze Zmierzchową Bellą- miłe to nie było, oj
nie.
Żeby już tak nie narzekać to powiem Wam, że na innych
płaszczyznach książka wypadła dużo lepiej. Język, na przykład, był niezwykle
prosty i dalej się głowię nad tym, jak autorka z takich prostych i krótkich
zdań zbudowała tak nietuzinkowy klimat.
Atmosfera była nieziemska, obecność tych niebiańskich aniołów była
wyczuwalna dosłownie na każdej stronie! Do tego dość szybki rozwój akcji, sporo
momentów przełomowych- nie jest źle, prawda? Jedyne, co mnie w akcji
denerwowało to to, że scena wypadku samochodowego pojawia się w opisie, na
początku książki, w połowie jako właściwy moment i na końcu. No ludzie,
litości! Ile można?! Uczucia deja vu gwarantowane, co więcej wspominając o tym
wydarzeniu w opisie i na początku jesteśmy świadkami gigantycznego spojlera,
przez co tracimy znaczną część radości
wynikającej z odkrywania lektury- i tak znamy już jeden z ważniejszych
momentów. Dla jednych jest to oryginalny, nietuzinkowy element książki, dla
mnie najpodlejszy spojler, na punkcie których, ostatnio, strasznie drażliwa się
zrobiłam.
Podsumowując, „Pocałunek anioła” to powieść z potencjałem,
momentami mądra, piękna, wzruszająca opowieść poruszająca ważne tematy. Ma to
‘coś’ , mam nadzieję, że w kolejnych
tomach autorka rozwinie skrzydła. Główna bohaterka zdecydowanie do wymiany na
lepszy model, reszta całkiem znośna.
Za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!
Hmm... Słyszałam coś o tej serii. Może kiedyś na nią zerknę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
weronine-library.blogspot.com
Nigdy mnie nie ciągnęło do tej serii...
OdpowiedzUsuńja w takim razie sobie odpuszcze
OdpowiedzUsuńakurat do bohaterów nic nie miałam, choć nie powiem też, że ich lubiłam. byli mi całkowicie neutralni. tak samo jak ten wielki spoiler na początku. jeśli coś mnie denerwowało, to tylko niezaprzeczalny brak pomysłu...
OdpowiedzUsuńNie no... Wg mnie pomysł był i to bdb. Na tyle dobry, że naprawdę jestem ciekawa kolejnych tomów :))
UsuńMimo, że nie czytam wielu paranormali, to nawet po jednym mam już dość. Zdecydowanie schemat sierotki i przystojnego chłopaka mi się przejadł. Szukam czegoś nowego, innego. Ubolewam tylko nad oryginalnością autorów i brakiem pomysłu na ciekawą fabułę. Nie rozumiem sensu zżynania schematu ze Zmierzchu czy typ podobnym. Mogę się założyć, że większy sukces odniosłaby, gdyby wymyśliła coś swojego. Szkoda...
OdpowiedzUsuńNo z tym sukcesem tobym się kłóciła. Książka została wydana w USA gdzieś koło 2010 roku, kiedy to był wielki popyt na wszystkie paranormale i praktycznie tylko to się sprzedawało. Więc bezpieczniej było napisać coś podobnego do "Zmierzchu", aniżeli silić się na oryginalność. A szkoda, bo w tej autorce drzemie potencjał! :)
UsuńChciałabym przeczytać, bo uwielbiam takie książki.;)
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana do tej serii, więc kilka razy się zastanowię zanim zakupię pierwszy tom.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, teraz zdałam sobie sprawę, że przypomina mi Bellę!
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście ten spojler... Bez sensu jest to, że opis książki i pierwszy rozdział wydarzy się tak naprawdę pod koniec serii.. Taki jakby przydługi prolog...
Miałaś chyba na myśli koniec książki, bo seria ma (bodajże) 6 tomów, a ten wypadek samochodowy był w części pierwszej :))
UsuńPrzeraża mnie myśl, że to kolejna seria, że nie ma tego w bibliotece i musiałaby wydać TYLE pieniędzy na coś co w sumie tak średnio mnie kręci. :D
OdpowiedzUsuńMiło czytać recenzję z tą świadomością że recenzowana książka stoi na półce :D Tak więc czekają na mnie trzy pierwsze części tej serii i za niedługo się za nie wezmę. Ciekawe co z tego wyniknie. :) Mam nadzieję, że nie będzie źle mimo że mnie również nieco wkurzała nasza kochaniutka Bella Swan w "Zmierzchu" :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A mi się ta książka nie spodobała. Przynajmniej pierwszy tom. Oceniłam ją 4/10, czyli może być, ale bardzo się na niej zawiodłam. Liczyłam na coś więcej, myślałam, że będzie naprawdę super. Sięgnęłam jednak po kolejne części, druga była lepsza, trzecia i czwarta również mogły być. Już nie pamiętam, co mnie w nich tak bardzo drażniło, ale chyba byli to (między innymi) bohaterowie. No nic, nie ma książek idealnych, prawda? Po dalszą kontynuację jak na razie nie zamierzam sięgać, bo mam tyle powieści do przeczytania, ale myślę, że kiedyś przeczytam kolejne tomy, byleby tylko dowiedzieć się, jak historia potoczy się dalej. :-)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo ją polubiłam.
OdpowiedzUsuńNie jestem za tą serią : /
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, obserwuje i zapraszam do siebie.
http://naszksiazkowir.blogspot.com/
To ja moze zaczekam na recenzje pozostalych tomów, no i potem zdecyduje, czy serie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńHmm, z pewnością bym jej nie zakupiła. Już na sam początek odpycha cena w stosunku do grubości tej książeczki. Ale że była w bibliotece to udało mi się przeczytać i jedyne co mogę powiedzieć to: mogło być lepiej (nie podobał mi się ten wypadek samochodowy w prologu) + jakoś tak polubiłam Gregora ;)
OdpowiedzUsuńCo ze mną jest? Zawsze muszę lubić tych "złych" :)
Ja też zazwyczaj lubię tych złych, ale akurat w tym przypadku Gregor/Gregory (nie pamiętam, a nie chce mi się sprawdzać XD) mnie odpychał....
Usuń:)
Mam mieszane uczucia..
OdpowiedzUsuńTa książka chyba nie jest dla mnie... Nie jestem fanką takiej tematyki, ale cóż, może kiedyś się przekonam ;)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam Cię do blogowej zabawy!
http://domowa-biblioteczka-drrim.blogspot.com/2013/08/nie-niszcz-ksiazek-uzywaj-zakadek.html
Tristan? Skojarzyło mi się z "Dziejami Tristana i Izoldy" :) To, że bohaterka przypomina Bellę ze "Zmierzchu" kiedyś by mi nie przeszkadzało, natomiast teraz tak :) Zastanowię się nad tą książką. Może akurat mi się spodoba :) Pozdrawiam, Livresland :*
OdpowiedzUsuńJakoś szczególnie mnie do tej książki nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę już jakiś czas temu przeczytałam, jednak sięgać po kontynuację nie zamierzam :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam na razie tylko drugą część, bo niestety owa była w bibliotece, ale już mam pierwszą i trzecią, więc szybko nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńHa ha Twoja recenzja mnie rozbawiła :D
OdpowiedzUsuńJeśli książka nie ejst aż tak zła to przełknę jakoś alter ego Belli i ją przeczytam ;)
Przez cały czas, który zajęło mi przeczytanie tej recenzji zastanawiałam się tlko nad jedną rzeczą - "A co jeśli lubię Zmierzch? W takim razie ksiązka bardziej mi się spodoba?"
OdpowiedzUsuńNie dostałam odpowiedzi na to pytanie, więc proszę, rozwiej moje wątpliwości :D