Jesień i zima to chyba jedyne pory roku, kiedy sięgam po "mocniejszą" literaturę. Lubię zawinąć się w koc, położyć się na łóżku z wiadrem zielonej herbaty w jednej ręce i ciekawą książką w drugiej. Zanurzam się w kryminalny świat intryg, morderstw, pułapek i wraz z bohaterami przeżywam przygody mrożące krew w żyłach. Pewnego jesiennego wieczoru, postawiłam na - wydawać by się mogło - kryminalnego pewniaka. Sięgnęłam po "Wzorzec zbrodni" i już po kilku stronach czekało mnie słone rozczarowanie.
Intryga wygląda następująco: partner Johna Tallowa ginie podczas akcji, policjant ma z tego powodu coś na kształt depresji, lecz nie może udać się na urlop, gdyż w nowojorskiej policji brakuje rąk do pracy. Tallow otrzymuje sprawę dotyczącą kolekcji broni w mieszkaniu 3A. Policjant musi rozwikłać zagadkę, która - o dziwo - nie jest tak banalna, jak mogłoby się wydawać.
Niecałe 300 stron i literki tak malutkie, że moja wada wzroku pogłębiła się jeszcze bardziej. W trakcie lektury przyzwyczaiłam się do drobnego druku, lecz rzutuje on na moją ocenę i sprawił, że jeszcze bardziej męczyłam się z powieścią. Mało wyrazista akcja, słaba intryga i tragiczna kreacja bohaterów spowodowały, że o "Wzorcu zbrodni" chcę jak najszybciej zapomnieć. I już w jakimś stopniu mi się to udało - książkę skończyłam dokładnie półtorej tygodnia temu, a w mojej głowie został jedynie zarys fabuły i wspomnienie irytacji oraz całej reszty negatywnych uczuć, jakie towarzyszyły mi podczas lektury.
Irytująca jest akcja, a właściwie jej brak. Wydarzenia zostały nieciekawie przedstawione, Ellis krążył dookoła tajemnicy i niestety nie poradził sobie z przedstawieniem fabuły. Czytelnik obserwuje przygody policjanta Johna Tallowa oraz tajemniczego Łowcy. Kiedy intryga idzie do przodu, Autor robi wszystko, żeby cofnąć akcję do poprzedniego stanu rzeczy. Można powiedzieć, że fabuła jest jedynie zlepkiem różnych wydarzeń. Ten typ prowadzenia narracji jest w kryminałach do przyjęcia, ale tylko pod warunkiem, że w którymś momencie wszystko zostanie ze sobą powiązane, a wątpliwości Czytelnika rozwiane. We "Wzorcu zbrodni" tak się nie dzieje.
Finał powieści również mnie nie zadowolił. Wymuszony, nienaturalny, zbyt chaotyczny i krótki. Paradoksalnie, pozostawił we mnie poczucie niedosytu, choć "Wzorca zbrodni" mam serdecznie dość i nigdy w życiu nie sięgnę po inne książki tego Autora.
Papierowi, nienaturalni bohaterowie, mocno przeciętny język i kulejąca akcja. Pomysł na tę powieść był, lecz nie został on wykorzystany nawet w najmniejszym stopniu. Kryminały nie są moim chlebem powszednim, czytam je naprawdę od święta. Mimo to, znalazłam - i jestem pewna, że znajdę kolejne - prawdziwe perełki, do których "Wzorzec zbrodni" bez wątpienia się nie zalicza. W obliczu tej całkowicie subiektywnej, lecz do bólu szczerej prawdy, pozostaje mi jedynie odradzenie Wam tej powieści. Zalecam trzymać się od "Wzorca zbrodni" z daleka, a jeżeli koniecznie chcecie po niego sięgnąć, proponuję skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą i sprawdzić, czy jesteście odporni na taką dawkę nudy.
Finał powieści również mnie nie zadowolił. Wymuszony, nienaturalny, zbyt chaotyczny i krótki. Paradoksalnie, pozostawił we mnie poczucie niedosytu, choć "Wzorca zbrodni" mam serdecznie dość i nigdy w życiu nie sięgnę po inne książki tego Autora.
Papierowi, nienaturalni bohaterowie, mocno przeciętny język i kulejąca akcja. Pomysł na tę powieść był, lecz nie został on wykorzystany nawet w najmniejszym stopniu. Kryminały nie są moim chlebem powszednim, czytam je naprawdę od święta. Mimo to, znalazłam - i jestem pewna, że znajdę kolejne - prawdziwe perełki, do których "Wzorzec zbrodni" bez wątpienia się nie zalicza. W obliczu tej całkowicie subiektywnej, lecz do bólu szczerej prawdy, pozostaje mi jedynie odradzenie Wam tej powieści. Zalecam trzymać się od "Wzorca zbrodni" z daleka, a jeżeli koniecznie chcecie po niego sięgnąć, proponuję skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą i sprawdzić, czy jesteście odporni na taką dawkę nudy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz