poniedziałek, 20 października 2014

"We were liars" E. Lockhart
















Są takie książki, które zupełnie nie zapowiadają ambitnej i ponadprzeciętnej lektury. Należy do nich także "We were liars". Zaledwie dwustu dwudziesto stronicowe Young Adult zaczęło się niewinnie i dość sztampowo. Nie spodziewałam się, że powieść aż tak przypadnie mi do gustu i sprawi, że przez następne godziny nie będę w stanie myśleć o niczym innym. Dzisiaj z nieskrywaną radością oznajmiam Wam, że znalazłam kolejną ukochaną książkę, która zmieniła mnie i mój sposób postrzegania pewnych spraw!

Cadence, przez przyjaciół nazywana Cady, każde wakacje spędza na prywatnej wyspie należącej do rodziny. Do czasu. W wieku piętnastu lat dziewczyna przeżyła poważny wypadek w wyniku którego straciła część wspomnień. Dwa kata później postanawia wrócić na wyspę z nadzieją, że kuzynostwo oraz wybranek serca - Gat - przypomną jej, co się działo tego pamiętnego lata. Ach, biedna Cady. Nawet nie wie, jak wiele tajemnic skrywa, niewielka wysepka pełna - wydawać by się mogło - jedynie zaufanych ludzi.

WOW. Już w trakcie lektury nie mogłam zebrać szczęki z podłogi, a kończąc, niezaprzeczalnie rewelacyjną, przygodę z "We were liars" towarzyszyło mi silne uczucie mindfucku. Właśnie to słowo idealnie określa tę powieść - historia zaprezentowana przez Lockhart, co i rusz przewraca nasze myśli i spojrzenie, na sytuację zaprezentowaną w powieści, o 180 stopni! Ta książka jest tak nieprawdopodobna, dziwna i zaskakująca, że nikogo ni pozostawi obojętnym!

Zwykle nie lubię mindfucku w książkach, bo mam wrażenie, że autor próbuje zrobić z czytelnika debila. Możliwe, że u nieudolnego pisarza, który nie ma pomysłu na fabułę, właśnie taki jest skutek tego zabiegu literackiego. Lecz kameralna wyspa i elitarna rodzina sprawiły, że te wszystkie wychodzące na jaw tajemnice pasowały idealnie, a "We were liars" bez tego elementu zaskoczenia, nie byłyby już aż tak perfekcyjne!

Nie jestem w stanie opisać tej książki. Nie potrafię Was zachęcić, bo tak naprawdę nie chcę się z nikim dzielić tą rewelacyjną historią. A równocześnie chcę, żeby jak najwięcej osób poznało "We were liars" i na własnej skórze doświadczyło, co robi z człowiekiem literatura na tak wysokim poziomie. Chcę, żeby każdy niedowiarek przekonał się, że literatura młodzieżowa to nie tylko "Zmierzch", "Harry Potter", "Igrzyska śmierci" i cała masa syfowych Young Adult.  Literatura młodzieżowa też ma rację bytu i uznania wśród grona najsurowszych krytyków - potrzeba jedynie rewelacyjnego pomysłu na fabułę, odpowiedniego klimatu, wyraziście wykreowanych bohaterów i pisarskiego polotu. W przypadku "We were liars" żadnego z tych elementów nie zabrakło.

Nie opisuję kreacji bohaterów, nie opisuję tempa akcji, nie zdradzam fabuły. Robię to celowo, gdyż uważam, że najlepiej go into it without knowing anything. "We were liars" zapewni Wam ponadprzeciętną rozrywkę tylko wtedy, gdy nie będziecie wiedzieli o tej książce kompletnie nic. A że nie chcę Wam psuć rozrywki, swoją krótką refleksję zakończę równie treściwym i nacechowanym emocjami - polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz