„Nie umiem już żyć zwyczajnie
Muszę gonić czas.”
Wchodzisz do sklepu i widzisz
torby chipsów i innych fast-foodów, chłodnie z lodami i nowoczesne kasy
fiskalne. Jeszcze nie tak dawno, po papier toaletowy trzeba było stać w
kilometrowych kolejkach, a świeże mięso było luksusem i szczytem marzeń.
Jeszcze dawniej istniały targowiska, gdzie lokalni rolnicy, sadownicy i rzemieślnicy
sprzedawali swoje wyroby. Wchodzisz do szkoły. Szafki jak w amerykańskiej placówce, młodzież poubierana w jeansy rurki i conversy z najnowszej kolekcji.
Trzymają w ręce iphony lub tablety, a zamiast rozmową, zaabsorbowani są
poszukiwaniami dostępnej sieci wi-fi, która połączy ich ze światem (czytaj:
Internetem). A przecież jeszcze paręnaście lat temu do liceum dostawali się
tylko najlepsi młodzi i ambitni ludzie, którym zależało na stopniach. Parę
wieków temu szkoła skupiała elity i tworzyła inteligencję kraju. Cofnąłbyś się
do tamtych czasów? Oczywiście pytam czysto teoretycznie. Przecież podróże w
czasie nie istnieją… a może jednak?
Michele Windsor – tak, jest z TYCH Windsorów. Mimo że jej matka została wykluczona z rodziny, a obie panie żyją w ubogim mieszkanku w Californii, elitarne nazwisko pozostało. Jednakże Michele nie chwali się swoim pochodzeniem, jest zadowolona z tego co ma – kocha mamę i swoje przyjaciółki, szkolna rzeczywistość też jest nawet znośna. Jedynie rozstanie z chłopakiem tworzy szramę na jej sercu. Jednakże los zgotował jej coś znacznie gorszego – ukochana rodzicielka ginie w wypadku samochodowym, a Michele trafia do rezydencji Windsorów. TYCH Windsorów…
„Nic na świecie nie jest w stanie cię zniszczyć poza tobą samą. Złe
rzeczy przydarzają się wszystkim, ale kiedy trafia na ciebie, nie możesz po
prostu rozpaść się na kawałki i umrzeć. Musisz walczyć. Jeśli tego nie zrobisz,
poniesiesz klęskę. Jeśli stawisz czoło problemom, zwyciężysz na pewno.”
Gdyby ktoś, w piątkowy poranek, spytałby
się mnie, czy można stworzyć nowatorską powieść z motywem podróży w czasie,
parsknęłabym mu prosto w twarz. Jednakże parę godzin później, kiedy zaczęłam
pochłaniać debiut Alexandry Monir, nie byłabym taka pewna swojej odpowiedzi.
„Poza czasem” mnie zauroczyło, a przede wszystkim wciągnęło w wykreowany świat
i nie wypuściło aż do ostatniej strony! Lekturę pożerałam z wypiekami na twarzy
i z przeogromną ciekawością przewracałam kartki, chcąc jak najszybciej poznać
dalsze losy bohaterki. Jak się okazuje
duet „miłość + podróże w czasie” to wciąż sposób na bardzo dobrą powieść!
„Kiedy cię nie ma przy mnie blisko,
Szara zasłona skrywa wszystko,
A ty przywracasz kolor światu,
Przywracasz kolor światu.”
Ciężko jednoznacznie stwierdzić,
na czym skupiła się Monir. Na miłości, podróżach w czasie, czy rodzinnych
tajemnicach? Autorka wzięła ze wszystkiego po trochu i taką mieszankę
zaprezentowała w swoim debiucie. Mamy tutaj naprawdę romantycznie, chwytające
za serce uczucie (tak, zakochałam się w Philipie), które niejedną nastolatkę
przyprawi o szybsze bicie serca. Podróże w czasie są bardzo ściśle związane z
wątkiem romantycznym. Niestety autorka recenzowanej pozycji, nie skupiła
zbytniej uwagi na przedstawieniu całego mechanizmu podróżowania. Jest to chyba
największy minus powieści, lecz liczę na to, że pisarka nie zapomni o tej
kwestii w kontynuacji. Kolejnym bardzo istotnym elementem są tajemnice
rodzinne. Michele poznaje, nieżyjących w jej czasach, członków sławetnej
rodziny, towarzyszy im, obserwuje ich rzeczywistość i relacje z poszczególnymi
osobami, a także… nie powiem! Z mojej strony to wszystko, po więcej szczegółów
odsyłam do książki.
Bardzo spodobał mi się klimat tej
opowieści. Przenosimy się do różnych okresu XX w. – odkrywamy pozłacany wiek,
czyli czasy przed pierwszą wojną światową, dwudziestolecie międzywojenne, a
także lata drugiej wojny światowej. Alexandra Monir korzystała z wielu książek
historycznych, dzięki czemu wspaniale oddała atmosferę tamtych lat. Z tych
kartek po prostu przebijał się klimat minionych epok, a rozdziałom towarzyszyła
pewna nostalgia, że owe czasy już nie wrócą. Tak pięknie to wszystko Alexandra
Monir stworzyła, ot co!
W tej historii jestem po prostu
zakochana. Gdyby nie parę chochlików drukarskich i słabo wytłumaczony sposób
podróżowania ta książka byłaby idealna.
Lecz mimo tych drobnych mankamentów „Poza czasem” jest lekturą naprawdę
dobrą. I wiem, ze to kwestia gustu, ale nie mam pojęcia, dlaczego inni oceniają
ją średnio lub negatywnie. Powtarzam po raz kolejny – ja w historii wykreowanej
przez Monir jestem ZA-KO-CHA-NA! Scenarzystka „Legalnej blondynki” miała ochotę
jeść tę książkę łyżeczką. Ja miałam ochotę rzucić się na nią rękoma i czym
prędzej wpychać ją sobie do buzi. Tak też zrobiłam a teraz żałuję, że ta magiczna
opowieść tak szybko się skończyła.
Kilkugodzinną rozrywkę w dobrym stylu zapewniło wydawnictwo Jaguar!
Czytałam i muszę powiedzieć, że mam ogromną ochotę przeczytać II tom ^^
OdpowiedzUsuńCzytałam i również byłam nią zauroczona. Druga część jest równie dobra. Mam nadzieję, że i Tobie się spodoba :D
OdpowiedzUsuńmam ją w planach:)
OdpowiedzUsuńNiedługo i ja będę miała okazję się z nią zapoznać mam nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńnie mogę z tych Twoich porównań, noo <3 lovki!
OdpowiedzUsuń(co nie zmienia faktu, że jak dla mnie ta książka jest denna. i to bardzo xd)
Muszę ją dokończyć, bo porzuciłam na rzecz innej, chyba lektury (#strasznazbrodnia). Ej, sorry, kto normalny jadłby książki łyżeczką? To tak jakby litrowe lody jeść patyczkiem z lodów albo truskawki jeść nożem i widelcem. Eh, ci ludzie powariowali. Dobrze, że ty się jeszcze trzymasz ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam żadnej powieści, w której użyto by motyw podrózy w czasie. Co do histroi romantycznych jestem do nich sceptycznie nastawiona, ale myślę, że zbytnio by mi w tym przypadku nie przeszkadzała. Najbardziej do tej pozycji zachecaja mnie te mroczne tajemnice rodzinne. Zapamiętam sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńCzytałam różne recenzje tej książki, ale po Twojej "Poza czasem" brzmi świetnie! Podróże w czasie jak najbardziej na tak, więc chcę się przekonać czy książka i mi przypadnie do gustu. :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że jakoś nie ciągnie mnie do tej książki. Na jakiś czas mam dość wszelkich paranormal...
OdpowiedzUsuńNigdy nie interesował mnie wątek podróży w czasie, dlatego nie miałam też okazji sięgnąć po podobne książki. Do tej nie jestem przekonana, może to z powodu skrajnych recenzji - jednym się podoba, drugim obojętna, dla trzecich jest świetna.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej już wiele i coraz bardziej zachęcam się by w końcu po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do TAGu i byłoby mi miło, gdybyś wzięła w nim udział :)
OdpowiedzUsuńhttp://alezaczytana.blogspot.com/2014/07/too-much-information-tag.html#more
Mhm, dzięki Tobie mam jeszcze większa chrapkę na te książkę:D
OdpowiedzUsuńNiestety książka nie dla mnie - nie ciągnie mnie już do takich książek.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem książka schematyczna i nie ma w sobie nic oryginalnego.
OdpowiedzUsuńA ja NADAL nie jestem przekonana do tej książki. :/ Chyba za bardzo mi się kojarzy z moją ukochaną Trylogią Czasu, a niestety nie lubię powielania schematów. :( Poza tym słyszałam tyle negatywnych opinii o samym wątku miłosnym, że nawet ty nie byłabyś w stanie usunąć tej mojej niechęci do autorki. Może kiedyś zaryzykuję - kto wie, ale jak na razie, muszę podziękować. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
UWIELBIAM książki o podróżach w czasie. Z pewnością więc wkrótce sięgnę po "Poza czasem", wydaje się być naprawdę interesująca!
OdpowiedzUsuńim-bookworm.blogspot.com