niedziela, 29 czerwca 2014

"Wykolejony" Michael Katz Krefeld

Wiecie że w krajach skandynawskich jest jeden z najwyższych odsetek czytających w Europie? Dlaczego? Bo Norwegowi, Szwedzi, Finowie i Duńczycy mają swoją chlubę i powód do dumy. To stamtąd wywodzą się najlepsze kryminały, które mają rzesze wiernych i oddanych wielbicieli. Chociaż ja za kryminałami niezbyt przepadam, to czasami sięgam po książki z tego gatunku. W ramach poszerzania literackich horyzontów, traktuję je jako przerwę od młodzieżówek i powieści obyczajowych. Przy wyborze kryminału kieruję się tylko i wyłącznie własną intuicją. To właśnie jej ufam bezgranicznie, bo zwykle prowadzi mnie do prawdziwych literackich perełek, po których nie spodziewałabym się czegoś nadzwyczajnego. Tak było i tym razem - "Wykolejony", bo to właśnie tę książkę będę dzisiaj recenzować, znacznie przewyższył moje oczekiwania i dostarczył wielu emocji!

Po żałobie ciężko się otrząsnąć. Zwłaszcza wtedy, kiedy stracisz najbliższą sercu osobę. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Thomas Ravnsholdt, policjant na urlopie, któremu zamordowano żonę. Obecnie jego jedynym zajęciem jest picie piwa w okolicznym barze i marne egzystowanie w oczekiwaniu na lepsze jutro. Lecz życie Ravna zmienia się w chwili, kiedy barman Johnson prosi Thomasa o przysługę. Mianowicie Nadia - emigrantka i sprzątaczka martwi się zaginięciem córki. Wieści od Maszy nie było już od dobrych kilku lat. Czy śledztwo byłego policjanta na wiecznym kacu coś zmieni? Jak się okazuje - tak. I to bardzo wiele...

Sama nie wiem, czego oczekiwałam od "Wykolejonego". Chyba tego, czego oczekuję od wszystkich kryminałów. Niewielu, za to ciekawych wątków, niesztampowej i trudnej do rozwiązania zagadki, dobrego klimatu i wyrazistych bohaterów. Otrzymałam wszystko czego chciałam, oprócz ostatniego punktu. Główny bohater to typowa persona, jaką możemy spotkać w tego typu powieściach. Przepada za alkoholem i przesiadywaniem w knajpie, jest skory do bójek i pogrążony w depresji. Lecz gdy przychodzi do rozwiązania sprawy wykazuje się wyjątkową trzeźwością myśli i nienaganną odwagą. Znając życie ma powyżej czterdziestki i średniej długości brodę. Znacie ten typ? Thomas wykreowany przez Krefelda właśnie taki jest. Intrygujący i odważny, lecz sztampowy zarazem.

Intryga jest miażdżąca. I nieprzewidywalna. Zagadka związana z prostytucją w Szwecji po prostu wbija w fotel, a finał tej historii zadziwi każdego. Klimat lektury jest wręcz niesamowity, a mrok przebija się przez kartki. "Wykolejonego" czytałam z zapartym tchem, a dzięki temu, że wątków nie ma aż tak dużo nie sposób się pogubić w akcji (jak to często bywa w kryminałach). Krefeld posługuje się niezwykle lekkim i plastycznym językiem, co jedynie dodaje grozy lekturze.

"Wykolejony" to jeden z lepszych kryminałów, jaki dotychczas czytałam! Spędziłam z tą książką pełne emocji chwile. Myślałam że ta cegiełka zajmie mi parę dni, tymczasem pochłonęłam ją w kilkanaście godzin. Krefeld pokazał klasę i udowodnił, że era kiedy to Szwedzi mieli monopol na wydawanie dobrych kryminałów zmierza ku końcowi. Ten Duńczyk jeszcze nieraz nas zaskoczy! Mogę się założyć, że autor rozwinie skrzydła w kolejnych tomach, na które czekam z ogromną niecierpliwością!

Za emocje towarzyszące poszukiwaniom Maszy dziękuję Literackiemu! :)

9 komentarzy:

  1. Rzadko sięgam po tego typu literaturę, ale muszę przyznać, że po Twojej recenzji z chęcią przeczytałabym "Wykolejonego" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi ciekawie. Zwykle nie czytam kryminałów, ale Twoja recenzja zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Za kryminałami nie przepadam i z reguły nie czytam, ale kto wie... Może w celu poszerzania literackich horyzontów, jak to ładnie ujęłaś, bym się skusiła. No i na pewno przez Twoja recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też przeczytałam, lecz aż tak zachwycona tą książką nie jestem - niebawem recenzja na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) Od dawna poszukuję jakiegoś dobrego kryminału, być może skandynawskiego. Zdecydowanie mnie zachęciłaś, już zapisałem sobie tytuł :> Gdzie ja tylko tę powieść znajdę... xD Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Również rzadko sięgam po kryminały. Choć czasem taka odskocznia jest dobrym wyjściem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kryminały to książki, które bardzo lubię - dawniej to był gatunek najczęściej czytany przeze mnie, obecnie jednak rzadziutko po nie sięgam, a szkoda. Ale ostatnio udało mi się upolować całą trylogię Larssona, tak więc spotkanie ze skandynawską twórczością mam w niedalekich planach. :)
    Co do recenzowanej książki - chyba tej w najbliższym czasie nie będę miała okazji przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Interesujące, choć... nie sądzę bym jakoś szczególnie rozglądała się za tą książką. Przede wszystkim - nie mój gatunek, a jeśli ja już sięgam po kryminały, to raczej te z dużą domieszką humoru i groteski :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nie potrafię się odnaleźć w szwedzkim klimacie kryminałów i preferuję "anglosaskie" klasyki lub w nurcie retro. O dziwo ta książka wzbudza we mnie chęć jej przeczytania. Kolejna pozytywna recenzja. Być może duńskie kryminały ocenię wyżej niż szwedzkie.

    OdpowiedzUsuń