Ludzie to egoistyczny, nietolerancyjny i kłótliwy gatunek. We wszystkim muszą mieć pierwszeństwo, zawsze najlepsi i niezwyciężeni. Podane cechy charakteru nie sprzyjają życiu w symbiozie z innymi gatunkami. Zwłaszcza, jeżeli gatunki te są tak samo inteligentne i przebiegłe jak ludzie, i tak samo roszczą sobie prawo do egzystowania na tej planecie co homo sapiens. Gdyby żyły obok nas wampiry, wilkołaki, gnomy i elfy z pewnością doszłoby do konfliktu. A wygrałby najlepszy. Czyżby człowiek?
Grim należy do grona paryskich gargulców. Za dnia jest tylko i wyłącznie bryłą kamienia przyozdabiającą stolicę Francji jednakże w nocy... zamienia się w istotę pełną życia, energii i chęci do rozwiązywania kolejnych tajemnic królestwa Ghrogonii. Jako członek gargulcowej policji musi dbać o porządek w Podziemiu i pokój - bo gnomy, Hartydy, gargulce i cała reszta istot z Innoświata wcale nie tworzą najspokojniejszej mieszanki.
"Myśli to jedyna wolność człowieka"
Mia jest typową ludzką nastolatką. Ale czy na pewno? Jej tato, był wziętym artystą, uznawanym jest za wariata. A brat, Jakub, też robi się zamknięty w sobie, coraz częściej znika i ma tajemnice przed rodziną. Wkrótce Mia dowiaduje się jakie sekrety skrywa jej ukochany braciszek. Wraz z poznaniem historii Podziemia i małej eskapady do Ghrogonii życie Mii zmienia się diametralnie. Jej los łączy się z losem Grima - Gargulec i wcale nie taka ludzka i zwyczajna nastolatka wyruszają w podróż i uczą się tolerancji dla własnych gatunków. Jaki jest cel ich eskapady, jaką tajemnicę skrywa Pieczęć ognia? Cierpliwości, Kochani. Wszystko wyjaśni Wam książka Schwartz.
"Trzeba mieć skrzydła, gdy się otchłań kocha."
O książce autorstwa Gesy Schwartz nasłuchałam się wiele dobrego. Ochy i achy nad kreacją bohaterów, fabułą, akcją i szeroko pojętą intrygą. Jedyne, co mnie w "Grimie" przerażało to objętość. Wiele razy to mówiłam, więc pewnie doskonale wiecie, że nie przepadam za grubymi książkami. Jakkolwiek fabuła byłaby ciekawa to i tak, już pod koniec, mi się dłuży i z niecierpliwością wyczekuję zakończenia. Jednakże, pod wpływem chwili skusiłam się na Pieczęć ognia. Oczywiście objętość lektury mnie przeraziła, lecz już po kilku stronach wiedziałam, że ta opowieść będzie niezwykle obfitą, literacką ucztą. I tak też się stało. "Grim. Pieczęć ognia" przypomina suto zastawiony stół, z którego można brać garściami i nie zważając na plamy i nieścisłości delektować się kolacją.
Nie zawsze było kolorowo. Czasami zdarzały się gorsze fragmenty, które głównie wynikały z tego, że autorka przedobrzyła. W pewnym momencie poczułam się przesycona i obciążona tymi wszystkimi intrygami. I choć każda z nich była naprawdę świetna, to zbierając je do kupy było ich po prostu za dużo. Zdaję sobie sprawę, że autorka chciała jak najlepiej, ale gdyby tak usunąć parę scen i zabrać 200 stron książka byłaby dużo lżejsza - nie tylko pod względem objętości, ale i przyjemności czytania. Co więcej lektura jest w pewien sposób schematyczna - rozdziały dzielą się na te, w których główną rolę gra Mia i na te, gdzie Czytelnik dowiaduje się, co ciekawego dzieje się u Grima. Więc struktura rozdziałów wygląda mniej więcej tak: Grim, Mia, Grim, Mia i tak dalej. Nie za ciekawie, prawda?
" - Ale tak to bywa z przyjaciółmi... tolerujemy ich słabości i podziwiamy ich mocne strony, prawda?"
Największą, choć nie jedyną, zaletą tejże powieści jest... fenomenalny styl! Gesa Schwartz posługuje się pięknym, prawie bezbłędnym językiem, dzięki któremu akcja jest jeszcze ciekawsza, a postacie jeszcze wspanialsze! Bo musicie wiedzieć, iż cała intryga jest niebywała. A dzięki temu, że pisarka nie szczędzi opisów Czytelnik wręcz przenosi się do Innoświata, traktuje Gargulce i inne tego typu stworzenia jak coś doskonale znanego. Spodobała mi się ta specyfikacja gatunkowa - już nie pamiętam kiedy czytałam taką książkę, w której byłoby tyle nietuzinkowych i świetnie wykreowanych istot.
Jednakże na wielkie brawa zasługują główni bohaterowie. O ile Mia wzbudziła jedynie mój umiarkowany optymizm i traktowałam ją bardziej na gruncie neutralnym, o tyle Grim po prostu zdobył moje serce! Jego trudny charakterek i pełne ironii teksty sprawiły, że momentami zaśmiewałam się do łez! Cudowna postać! A cała ta cegiełka jest prawie tak świetna jak jej główny bohater. Więc w ogólnym rozrachunku, mimo że bez wad się nie obyło, pierwszą część tej trylogii serdecznie polecam!
Za pełną przygód podróż na barkach Grima dziękuję wydawnictwu Jaguar!