" - Weź dziesięć płytkich oddechów. Przyjmij je. Poczuj je. Pokochaj je."
Naukowcy udowodnili, że ludzie nie przywiązują wagi do początków. Zwykle, po zakończeniu lektury czy skończonym filmie, nie pamiętają dokładnie jak owy utwór się rozpoczął. Więc po co pisać wstęp do recenzji? Czym on tak naprawdę jest? Budowaniem napięcia, odwlekaniem tego, co nieuchronne? Skoro i tak wstępu nie zapamiętacie, to szkoda tracić na niego czas! Lepiej od razu przejść do sedna sprawy, czyli do wychwalania książki K.A. Tucker pod tytułem "Dziesięć płytkich oddechów"!
Czym są tytułowe płytkie oddechy w ilości: sztuk dziesięć? Nawet po lekturze, nie jestem w stanie zdefiniować tytułu. Myślę, że każdy może zinterpretować go dowolnie. Czym jest opis z przodu i z tyłu okładki? Z pewnością kawałkiem dobrej treści, która zachęci niejednego do kupna lektury. Dla mnie, są to przede wszystkim słowa, które wskazują na gatunek, z jakim będziemy mieli do czynienia. New Adult. Aha, no super. Czyli kolejna powieść z cyklu: ona po przejściach, on po przejściach, wielka miłość, łóżkowe sceny. Dziewczyna ideał, chłopak, na którego widok każda nastolatka ma kisiel w majtkach - jednakże biorąc pod uwagę fakt, że persony przedstawione w książce są tylko i wyłącznie realne w powieści, pozostają jedynie westchnienia pełne zazdrości i paczka chusteczek, bo przecież nie sposób się nie wzruszyć. Czy taki schemat charakteryzuje również książkę Tucker?
I tak, i nie. Mamy tutaj Kacey, która jest personą skomplikowaną, lecz wzbudzającą sympatię. Mamy też i Trenta, którego po prostu nie sposób nie pokochać. Lecz w pewnym momencie ta historia o miłości schodzi na dalszy plan, a losy duetu Kacey+Trent już nie są takie ważne. Liczy się przeszłość, walka ze swoją naturą i wartości takie jak rodzina i przebaczenie. Co więcej, mamy do czynienia z całą gamą postaci - jest słodziutka Mia, mądra i dojrzała jak na swój wiek Livie, walcząca o lepsze jutro Storm i ... i cała reszta! Ta cudowna gromadka przyjaciół z rezydencji w Miami i nocnego klubu "Pałac Penny" z pewnością podbije Twoje serce i pozostanie w nim na baaardzo długi czas!
" - Zawsze nie trwa wystarczająco długo, jeśli chodzi o ciebie."
Śmiałam się jak idiotka. Płakałam, jakbym dowiedziała się o śmierci bliskiej mi osoby. Uśmiechałam się do tych kartek wypełnionych cudowną treścią. Ta książka wyzwoliła we mnie nieskończone pokłady rozmaitych emocji. Bo "Dziesięć płytkich oddechów" to książka fenomenalna w swojej prostocie i złożoności równocześnie. To przygoda, która mogłaby trwać wiecznie, a która tak naprawdę kończy się zbyt szybko. K. A. Tucker nie tylko przedstawia wzruszającą historię - ona kreuje wszystko tak pięknie, że zwykłe NA zamienia się w poradnik, który wskazuje nam kręte, życiowe ścieżki. To przede wszystkim lektura z morałem, który będzie odtąd prowadził Was za rękę przez całą resztę życia.
Nie wiem, co mnie bardziej martwi. Czy to, że już do pierwszych stron domyśliłam się finału tej historii, czy może to, że fakt ten wcale mi nie przeszkadzał i nie odbierał przyjemności lektury. Sherlockiem nie jestem i nigdy nie będę, ale większość New Adult pisanych jest na jedno kopyto - mimo że "Dziesięć płytkich oddechów" to lektura niesztampowa, finału tej historii domyślić się nietrudno. Lecz jest to jedyny minus tej lektury, na który mogę przymknąć oko, biorąc pod uwagę fakt, że historia jest bardzo pasjonująca i czyta się ją w tempie ekspresowym! W pewnym momencie, kiedy nieuchronnie zmierzałam ku końcowi, zaczęłam sprawdzać, czy aby na pewno nie skleiły się kartki. Za szybko, za szybko, za szybko. "Dziesięć płytkich oddechów" skończyło się zdecydowanie za szybko!
Takiej historii, z takimi emocjami i z takimi cudownymi bohaterami nie przeżyłam już dawno. Powinnam chyba wskazać, która persona najbardziej przypadła mi do gustu, lecz nie jestem w stanie. Każdy bohater był oryginalny, ludzki i, na swój sposób, zapadający w pamięć. Kacey pokochałam za jej ironię i nieprzewidywalność. Trenta za jego urok osobisty. Pozostałych bohaterów głównie za to, że mimo problemów zawsze starali się odbić od dna i zawalczyć o lepszą przyszłość. Dowodzili, że przeszłość jest tylko przeszłością - jakkolwiek straszna by nie była, nie ma prawa wpływać na teraźniejszość i przyszłość. Między innymi taką lekcję wyciągnęłam z tej lektury. A takich złotych rad znajdziecie tutaj dużo więcej.
Kiedy historia opowiedziana w książce dobiegła końca, a ja, przez łzy napływające do oczu niewiele już widziałam, dostrzegłam podziękowania. Zwykle ich nie czytam, bo są to po prostu puste słowa i obco brzmiące nazwiska, lecz tym razem jakaś nieznana siła pchnęła mnie ku nim. Tucker kończy podziękowania w sposób bardzo mądry, piękny i wzruszający. "Jeżeli ta książka powstrzyma choćby jedną osobę przed wskoczeniem za kółko po wypiciu kilku drinków, to dokona czegoś monumentalnego". Powstrzyma. Wierzę. Uwierzcie i Wy.
Za dziesięć płytkich oddechów, łzy, śmiech i inne emocje, dziękuję wydawnictwu Filia!
odstrasza mnie trochę new adult, nie moje klimaciory, ale maybe, maybe...
OdpowiedzUsuńTeż chcę :3
OdpowiedzUsuńCudownie opisałaś swoje wrażenie z tej lektury. Ja również pokochałam tę historię całą sobą. Jest fenomenalna i mam nadzieję, że kiedyś doczekam się jej ekranizacji.
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńSerio? Ja właśnie nie chcę ekranizacji, bo chyba nie przeżyłabym, gdyby Trent był inny niż ten, co z mojej wyobraźni!
Już wcześniej słyszałam o tej książce i przyznam, że zainteresowała mnie. Po Twojej recenzji naprawdę ciężko będzie po nią nie sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna recenzja. Czytając ją, miałam ochotę rzucić wszystko i wsiąść w pociąg, samolot, cokolwiek, by przyjechać do Ciebie do domu i ją ukraść. Naprawdę w Twoich słowach jest tyle zachwytu i radości, a najbardziej podobał mi się chyba fragment: "Śmiałam się jak idiotka. Płakałam, jakbym dowiedziała się o śmierci bliskiej mi osoby. Uśmiechałam się do tych kartek wypełnionych cudowną treścią." Te zdania najbardziej do mnie przemówiły i już wiem, że MUSZĘ przeczytać tę książkę, nie ma innej opcji :)
OdpowiedzUsuńJejku dziękuję! Twoje słowa wiele dla mnie znaczą! :)
UsuńMam nadzieję, że książka szybko wpadnie w Twoje ręce (tylko bez kradzieży! :D) i pokochasz ją tak mocno jak ja!
Pozdrawiam :)
Muszę ją mieć! Czytałam o niej wiele recenzji i każda była pozytywna. Myślę, że przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńJejku, jak wy wszyscy kusicie! :P Teraz nie ma bata, będę musiała przeczytać tę książkę, zapowiada się cudowna lektura. :)
OdpowiedzUsuńBoże, muszę przeczytać! *.* Zapowiada się genialnie!
OdpowiedzUsuńWiele słyszałam już o tej książce, a Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę ją wkrótce przeczytać! ♥
OdpowiedzUsuńCzuję się wyjątkowo zachęcona to przeczytania tej książki. :))
OdpowiedzUsuńTo jest książka o rzeczach ważnych i wyborach, które odmieniają życie. To nie jest kolejna pusta historia o "kiślu w majtkach", choć to stwierdzenie w poważnej recenzji powinnaś sobie darować ;)
OdpowiedzUsuńZ resztą Twoich wrażeń w zupełności się zgadzam ;)
Hmm. Niby dlaczego? "Kisiel w majtkach" to bardzo popularne, lekko ironiczne określenie, które w dosadny, a przy tym w zabawny sposób oddaje to, co chciałam przekazać :). Nie jest to ani obraźliwe, ani niesmaczne.
UsuńPozdrawiam!
Ta dzisiejsza młodzież...Chociaż możesz mieć rację, do osób w Twoim wieku takie określenie trafi idealnie ;) Tak się dziś niedzielnie czepiam ;)
UsuńPozdrawiam!
Oj tam, niedzielne czepianie i tak jest zawsze lepsze niż to poniedziałkowe! :))
UsuńZ tego co zauważyłam, to trafia ^^
Ale mi narobiłaś na nią ochoty! Wcześniej nie miałam jej w planach, a teraz bardzo chcę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńTroszeczkę odstraszająca jest łatka "New Adult", jednak przychylne opinie znikąd się nie biorę - książka widocznie musiała czymś sobie zasłużyć na taką opinię w Twoich oczach. ;)
OdpowiedzUsuńJedyną myślą powstrzymującą mnie przed rozpaczą jest fakt, że premiera tej książki odbędzie się na dniach! Powieść już wrzuciłam do koszyka, bo te wszystkie recenzje, które napotykałam do tej pory, autentycznie przekonały mnie do tego, że czeka mnie, jako czytelnika, istna uczta literacka. NA uwielbiam. Naprawdę. UWIELBIAM. I nie wyobrażam sobie, żebym miała zawieść się na tym tworze. Dziękuję za kolejną, piękną opinię. Dziękuję za rozbudzenia mojej ciekawości do granic możliwości. Dziękuję za siłę i szczerość twoich słów. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Ha, piąteczka! Ja również uwielbiam NA - nawet wtedy, kiedy jest do bólu przewidywalne.
UsuńNa pewno się nie zawiedziesz, gwarantuję! Życzę Ci przyjemnej i przejmującej lektury, czekam na wrażenia! :)
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam cieplutko! <3
Ostatnio wiele się o tej powieści nasłuchałam, jednak dopiero po przeczytaniu Twojej recenzji, jestem pewna, że sięgnę po tą powieść!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie i dziękuję :)
Już nie mogę doczekać się tej książki! NA dobre NA zawsze jestem chętna :D
OdpowiedzUsuńPowiem tak. Widziałam ją już jakiś czas temu, w zapowiedziach, jednak wcale nie przykuła mojej uwagi. Twoja recenzja wszystko zmieniła. Naprawdę dawno nie widziałam tak pięknej recenzji. Zawarłaś w niej wszystko co istotne. A Twój opis przeżyć podczas czytania sprawił, że chciałabym ją przeczytać tak szybko jak to możliwe. Bardzo lubię ten gatunek, mimo, że tak jak piszesz, książki są przewidywalne. Mi to jednak nie przeszkadza, gdy tylko akcja jest wciągająca i bohaterowie, z którymi można się utożsamiać czy po prostu polubić ich, tak jak tutaj ;)
OdpowiedzUsuńJejku dziękuję! Takie komentarze po prostu dodają skrzydeł! <3
UsuńSporo już czytałam o tej książce. Trochę boję się tego gatunku, powielanego schematu trudnej miłości, o której pisałaś na początku. Jednak po dalszej części Twojej recenzji mam chęć sięgnąć po tą książkę i osobiście sie przekonać o tym, co tak mocno Cię do niej przyciągnęło.
OdpowiedzUsuńO matko bosko, czemu Ty mnie tak kusisz? Nie kupię sobie teraz tej książki, a tu taka recenzja!!! Nie no, będę musiała przeczytać tę powieść :)
OdpowiedzUsuńMarzę o tej książce.... :)
OdpowiedzUsuńOch, tyle dobrych recenzji przeczytałam, że ta książka już jest na mojej liście. Naprawdę chciałabym ją przeczytać, cieszę się, że Ty też oceniasz ją pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że "Dziesięć płytkich oddechów" będzie moim najbliższym zakupem książkowym. ;) Mam jedynie nadzieję , że powieścią pani Tucker nie rozczaruję się tak jak "Na krawędzi nigdy", która nie oczarowała mnie, jak tego oczekiwałam. :(
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twoje wrażenia!
UsuńMam nadzieję, że nie - chociaż mi akurat "Na krawędzi nigdy" szalenie się podobało :3
Ja też bardzo dobrze wspominam "Na krawędzi nigdy". :)
UsuńNo przestań, przestań już pisać takie dobre i zachęcające recenzje :C przez Ciebie znów mam kompleksy :C
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na tę książkę!
OdpowiedzUsuńDoskonale teraz widzę, jak mylne miałam wyobrażenie na temat tej książki. Zapowiedź w ogóle mnie nie zachęciła, Twoje recenzja już bardzo:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam swój instynkt, bo dzisiaj widziałam tą książkę w zapowiedziach u jednej blogerki i tak sobie myślę "o ta to będzie dobra, kurczę przeczytałabym sobie, ciekawe czy Mama da się przekonać, że kasa jest mi bezwzględnie potrzebna na bardzo ważną rzecz", no ale teraz już jestem pewna, że jeśli moja rodzicielka nie będzie skłonna mnie wesprzeć, będę musiała pokusić się o inny sposób zdobycia pieniędzy i to koniecznie haha :D
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tą książką :) Koniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie powieść dla mnie! Uwielbiam takie historie.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja tej książki tak na mnie wpłynęła, że gdyby nie mój brak środków, natychmiast poleciałabym do sklepu.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Musze powiedzieć, że udało Ci się mnie przekonać. Do tej pory nie zwracałam zbytniej uwagi na tę powieść, a teraz koniecznie muszę dorwać książkę w swoje ręce :D
OdpowiedzUsuńPrzeuwielbiam takie historie <3 Już kiedyś okładka tej książki przemknęła mi w zapowiedziach, ale jakoś nie zwróciłam na nią szczególnej uwagi. Po Twojej recenzji ląduje na liście życzeń <3
OdpowiedzUsuń