wtorek, 4 marca 2014

"Wieczorem w Paryżu" Nicolas Barreau

"Na koniec wszystko będzie dobrze. A jeżeli nie będzie dobrze, to znaczy, że jeszcze nie koniec."

Paryż. Mówią, że jest to miasto miłości. Ale dlaczego? Bo wieża Eiffla, urocze knajpki, Luwr, Sekwana, styl, klasa, elegancja i skośnoocy turyści fotografujący wszystko co się rusza i stoi w miejscu? Przecież to nie ma sensu. No zobacz, drogi Czytelniku, całe życie w kłamstwie. Paryż wcale nie jest  miastem miłości. Przecież talerz ślimaków, czy francuski croissant nie sprawią, że czulszym okiem będziesz patrzeć na adoratora. Sklepiki z pamiątkami, które i tak są robione w Chinach też raczej nie pomagają podrywom i romansom. Bo choć Paryż jest miastem urokliwym, to komu miłość nie jest dana, w stolicy Francji też jej nie znajdzie. W tym natłoku filmów kręconych w europejskiej metropolii i romantycznych książek zapomnieliśmy, że miłość jest w naszym sercu, a nie w mieście. Warszawa, Legnica, czy nawet wieś z pięcioma domami na krzyż. Zasięg strzały amora jest wszędzie taki sam.

Bo nowoczesne kino to już nie to samo co kiedyś. Tą złotą zasadę wyznaje Alain Bonnard, właściciel odziedziczonego po wujku kina studyjnego Cinema Paradis. I mimo, że interes nie zaprowadzi mężczyzny na listę najbogatszych ludzi na świecie, to lokal ma swoich stałych klientów. Jednym z takich jest dziewczyna w czerwonym płaszczu. W każdą środę przychodzi do kina, ażeby obejrzeć film z cyklu Les Amours au Paradis. Zawsze zajmuje miejsce w siedemnastym rzędzie i zawsze przykuwa spojrzenie Allaina. W końcu mężczyzna odważył się zaprosić kobietę na kolację i już po chwili para gawędzi jak przyjaciele z dzieciństwa i całuje się jak małżeństwo. Umówiony na kolejną środę mężczyzna, żegna Melanie z rozmarzonym wzrokiem. Lecz kobieta nie pojawia się w wyznaczonym terminie. Zupełnie jakby zniknęła, zapadła się pod ziemię.

"- Z tymi wspomnieniami to już tak jest - [...] - Czasami wywołują smutek, nawet jeśli są piękne. Chętnie wraca się do nich myślami, są największym skarbem, jaki człowiek posiada, a mimo to zawsze nastrajają nostalgicznie, ponieważ coś bezpowrotnie minęło."

To bardzo nieładnie streszczać pół książki z tyłu. Równie dobrze wydawnictwo mogło napisać, od której strony mam zacząć lekturę. Mam na tym punkcie obsesję, no dobra - bzika i to co określa się brzydkim słowem na 'p'. Jedno słowo za dużo i już rzucam książką o ścianę - gdyby za takie coś zamykano w psychiatryku, ja pewnie trafiłabym tam jako pierwsza. Chyba najwyższy czas poprosić mamę, ażeby rozpakowywała moje koperty z książkami i zaklejała tył okładki. Opis książki Barreau właśnie zawiera parę słów za dużo. I to mnie zdenerwowało, rozżaliło i sprawiło, że odkładałam chwilę, kiedy to miałam sięgnąć po lekturę. Ale wreszcie postanowiłam. Przeczytam. Przynajmniej ją zrozumiem skoro wydawca zdradził pół fabuły, prawda? Ostatnie dni ferii, o Walentynkach pamięta już mało kto, więc z czystym sumieniem wracam do ukochanych, przeuroczych i romantycznych romansów (masło maślane, ale pomińmy - to tak dla wzmocnienia efektu). I przenoszę się do Paryża. Lecz nie tego, widzianego oczami turystów, lecz świata, który opisuje paryżanin z krwi i kości.

Zakochałam się w tej książce. "Wieczorem w Paryżu" przypomniało mi, że takie uczucie zdarza się tylko w powieściach, a równocześnie przeniosłam się na wyższy poziom romantyzmu. Bo romantyczką byłam od zawsze, ale teraz chodzę z głową w chmurach jeszcze częściej i żałuję i ubolewam, że życie jednak nie jest książką. I nigdy nie będzie. Dlatego zagłębiam się w papierowe historie i razem z nowymi papierowymi przyjaciółmi walczę o miłość i lepsze jutro. Przyjmuję na klatę każdy problem i porażkę, ażeby na ostatnich kartach lektury cieszyć się ze szczęśliwego zakończenia i przecierać łzy smutku, że rozstaję się z tą książką szybciej, aniżeli bym się tego spodziewała. "Wieczorem w Paryżu" uruchomiło we mnie pokłady emocji. Od lektury nie mogłam się oderwać. Czytałam w domowym zaciszu i zatłoczonym autobusie, gdzie napotykałam zdziwione spojrzenia starszych osób, które postrzegają młodzież jako chodzące komputery. Śmiałam się i płakałam wzruszona z nieprawdopodobieństwa tej historii. Płakałam, bo losy Alaina mnie przejęły - w końcu miłość od pierwszego wejrzenia to przypadek rzadki, jeszcze rzadziej mężczyzna aż rak walczy o serce kobiety. Coś NIESAMOWITEGO!

To nie tak, że "Wieczorem w Paryżu" nie ma wad. Ma i to parę. Po pierwsze Alain czasami zwracał się do swojego przyjaciela jak do XVII 'wiecznego kochanka. Kiedy widziałam "Ach, Robercie" (imię przyjaciela) miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno. Język, jakim posługuje się Barreau też jakoś szczególnie nie zachwyca, przypomina styl Schmitta. Bywały niedociągnięcia, lecz nie mam w zwyczaju oceniać książki tylko na podstawie suchej oceny. To emocje kształtują moje zdanie, a te akurat - w trakcie lektury - były ogromne. Więc polecam całym sercem, każdej romantyczce i marzycielce, która jest przygotowana na uroczą książkę z wzruszającym happy endem. Emocje gwarantowane. Tak samo kac książkowy.

MOJA OCENA:
9/10
Za niesamowitą podróż do Paryża dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!

13 komentarzy:

  1. jak to całe życie w kłamstwie? :C tyle przegrać!
    (a tak naprawdę to czytałabym to :3)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, ja tu ludzi uświadamiam i życie rujnuję XDD

      Usuń
  2. Rany, jak dobrze że już jest u mnie! :D Skoro Tobie się spodobała, to mnie z pewnością też przypadnie do gustu :D (a romantyczką też jestem, oj, i to wielką!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po Twojej recenzji, bardzo chcę przeczytać tą książkę :)
    Pozdrawiam

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako, że jestem niepoprawną romantyczką czuję, że ta książka jest dla mnie :D A niedługo do mnie trafi, więc nie mogę się doczekać jej lektury :3
    Świetna recenzja! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zainteresowałaś mnie i z chęcią sięgnę po tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam o tej książce, a szkoda! Uwielbiam romantyczne opowieści, a do tego cudowny Paryż...

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam ją na oku, a po Twojej recenzji muszę ją zdobyć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że tyle jest zdradzone na okładce, ale w sumie, jak nie będę tego czytać to na książkę mogę się skusić:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałam o niej, ale mnie zaintrygowałaś! Lubię taki klimat, więc muszę się nią zainteresować :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę przyznać, że pierwszy raz spotykam tę książkę. Wydaje się ciekawa, może się za nią rozglądnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam na jednym wdechu!

    OdpowiedzUsuń
  12. Sama również napisałam książkę o Paryżu, i... o miłości. "Pamiątka z Paryża" https://www.facebook.com/pamiatkazparyza . Nie postrzegam jednak tego miasta jako "miasta miłości" ale jako "miasto tajemnic". Zaintrygowało mnie jednak to co napisałaś, dlatego myślę, że jeżeli uda mi się zdobyć książkę to z pewnością ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń