sobota, 22 marca 2014

"Marcowe fiołki" Sarah Jio

Wiosną życie budzi się do życia. Zamiast śniegu, na ulicach pojawiają się kałuże, które pod wpływem słońca znikają, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W ogrodzie i na ulicznych trawnikach pojawiają się drobne i delikatne kwiatki, które niezwykle cieszą i wprawiają w zachwyt.  Słychać śpiew ptaków. Przyroda budzi się do życia, my również odkrywamy w sobie nowe pokłady energii. Przecież nie ma nic piękniejszego, niż promienie słońca, które próbują się przedostać przez rolety. Świat od razu wydaje się piękniejszy. To wszystko zaczyna się w marcu. W miesiącu przemian - przemian w przyrodzie, przemian także i w życiu. Wiosna to czas porządków - nie tylko sprzątanie mieszkania, lecz także i naszej codzienności. Przemyśl sobie te słowa, kochany Czytelniku.

Kiedy Emily dowiedziała się, że jej mąż ma kochankę, wiedziała że to już koniec. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie - przeprowadzka męża, podpisanie papierów rozwodowych i uczucie pustki w sercu.  Teraz każdy kąt mieszkania, kojarzy jej się z byłym mężem, więc za namową przyjaciółki postanawia wyruszyć w rodzinne strony. Wyspa Bainbridge to zaciszne miejsce z nietuzinkową atmosferą i pięknym morzem dookoła. Emily zamieszka u ciotki Bee - szalonej osiemdziesięciolatki. Lecz jak się okazuje, to nie będzie miesiąc, w którym dane jest kobiecie odpocząć. Na Emily czekają rodzinne tajemnice, które tylko ona jest w stanie odkryć!

"Wielka miłość przetrwa czas, cierpienie i odległość. Nawet gdy wszystko wydaje się stracone, prawdziwa miłość trwa nadal."

 W trakcie rozmów z inną recenzentką, a zarazem moją najwspanialszą przyjaciółką, doszłyśmy do wniosku, że każda obyczajówka jest taka sama. Kobieta po trzydziestce, prawniczka / pisarka, zostawia ją facet, ona wyjeżdża reperować złamane serce.  Skłamałabym pisząc, że "Marcowe fiołki" są inne, bardziej oryginalne. Bzdura nad bzdurami. Pisarka zmaga się z rozstaniem, wyjeżdża - hmm pomyślmy, skąd ja to znam? Ach tak, już wiem. Z dziesiątek, a może nawet i setek obyczajówek, jakie czytałam już w moim życiu. Jedynym urozmaiceniem jest wątek związany z odkrywaniem tajemnic. Tutaj chylę czoła autorce, bo stworzyła intrygę, która wciąga i chwyta za serce, a równocześnie pozwala zrozumieć tok myślenia poszczególnych bohaterów. Pamiętnik, leżący na dnie szuflady uratował to czytadło od niechybnej porażki i sprawił, że z niepokojem czekałam na momenty, kiedy to jego treść będzie przedstawiona. Każdy inny element woła o pomstę do nieba.

Największą wadą "Marcowych fiołków" jest główna bohaterka.  Jej zachowanie jest nieprzewidywalne, często wręcz szaleńcze, momentami sprawiała wrażenie oderwanej od rzeczywistości.  Od razu po rozstaniu z facetem rozpoczyna nowe związki. Nie mogę nawet napisać, że jest niezdecydowana, którego pana ma wybrać - ona po prostu nie ma kontroli nad swoim życiem, a całując się z jednym mężczyzną, zapomina że jutro ma randkę z drugim kandydatem. Co więcej, kobieta nie baczy na uczucia innych, zawsze stawia na swoim i zachowuje się jak pięcioletnie dziecko w piaskownicy, które domaga się zielonego wiaderka, bo jej kolega ma właśnie takie. Załamywałam ręce, wyklinałam jej głupotę, wręcz płakać mi się chciało, że na czele utworu autorstwa Sarah Jio stoi tak beznadziejna główna bohaterka.

Nie mam zielonego pojęcia, co w tej książce widzą inni. Jeszcze za czasów "Marcowych fiołków" dostępnych tylko w wydaniu kieszonkowym, lektura cieszyła się popularnością. Teraz, kiedy na księgarnianej półce ta książka pojawiła się w normalnym wydaniu, blogosferę zalały pieśni pochwalne wychwalające tą książkę. A ja? Czy ja ją chwalę? Chyba zdążyliście, zauważyć, że nie. Stwierdzenie, że powieść nie należy do literatury wysokich lotów mija się z prawdą, bo "Marcowe fiołki" są tak płytkie jak depresja na Żuławach Wiślanych! Jest to typowy zapychacz, który był przeze mnie pochłaniany się w tempie ekspresowym, lecz po lekturze pozostaje tylko i wyłącznie niesmak i uczucie rozżalenia, że coś co miało być wyciskaczem łez i mądrą powieścią, okazało się być tuzinkową i denerwującą książką. Na naszym rynku wydawniczym jest cała masa obyczajówek i nawet jeśli każda z nich ma podobną fabułę to i tak przebije ona "Marcowe fiołki". Nie polecam, wręcz odradzam. Lepiej trzymać się od tej lektury z daleka.

Za poznanie tajemnicy fiołków dziękuję wydawnictwu znak!

16 komentarzy:

  1. Szanuje twoje zdanie, lecz się z nim nie zgadzam. Ja uważam, że to przepiękna miłosna historia pełna ludzkich zawiłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Marcowe fiołki" są tak płytkie jak depresja na Żuławach Wiślanych - nie mogę no, Gagat geniuszu! xd
    loffki największe <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z cyrysią. "Marcowe fiołki" to piękna historia, która wzrusza i zapada w pamięci. Ale oczywiście szanuję Twoje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię takich smętów miłosnych...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... każdy ma inne zdanie, inny gust i szanuje Twoj odczucia po tej lekturze :-) mi zaś osobiście podobała się ta książka, i zgadzam się z cyrysią i Miłośniczka książek :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że zdania są podzielone, więc chętnie po tę książkę sięgnę. :) Do tej pory Sarah Jio mnie nie zawiodła, więc i tę książkę przeczytam, żeby sprawdzić czy w tym wypadku będzie inaczej. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja podzielam zdanie innych, "Marcowe fiołki" jest przepiękną historią... ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałam przeczytać tę książkę, ale teraz myślę, że może sobie ją jednak odpuszczę :P
    A za ""Marcowe fiołki" są tak płytkie jak depresja na Żuławach Wiślanych" po prostu Cię uwielbiam, hahahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety książki nie czytałam, więc ciężko mi powiedzieć c o niej myślę, ale mimo Twojej recenzji jeśli nadarzy się okazja sama spróbuje się z nią zmierzyć :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurczę, pierwsza tak negatywna recenzja tej książki jaką czytałam. Wzbudziłaś we mnie wątpliwości, dzięki

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba po nią sięgnę, po to żeby wyrobić sobie własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomimo mankamentów, które wskazałaś mam ochotę przeczytać tę powieść. Zapraszam do udziału w dyskusji u siebie.

      Usuń
  12. No proszę. Pierwsza krytyczna recenzja tej książki jaką znalazłam...Ja w dalszym ciągu mam ochotę ją przeczytać :) Może na przekór...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja miałam zamiar przeczytać, ale zamiast tego wzięłam się za "Dom na plaży" tej samej autorki i jakoś też wydaje mi się niezbyt ambitna ;)

    przygody-mola-ksiazkowego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Niebawem będę czytać tę powieść, więc się przekonam o jej jakości, chociaż nie powiem, Twoja opinia nie nastroiła mnie optymistycznie, dobrze, że chociaż intryga co nieco ratuje tę historię, dlatego mam nadzieję, że nie będzie tak źle, jak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Skąd ja to znam... Teraz czytam taką jedną obyczajówkę, którą nazywam "brytyjskim romansidłem" (wiele takich mam za sobą). Fabuła podobna do tej, lecz z tą różnicą, że bohaterka cierpi na brak seksu z mężem. Nie żeby coś, ale mam dość podobnych książek. Gdyby jeszcze miały w sobie to "coś", byłoby z pewnością inaczej.

    OdpowiedzUsuń