Dzieciństwo to jeden z
najpiękniejszych okresów w życiu każdego człowieka. Czas beztroski, zabawy,
bezwstydności. Pięciolatek nie ma problemów, każdego dnia nie zmaga się z
trudami, nie ponosi porażek. Dla małego dziecka świat jest niezwykle prosty,
dlatego też nie rozumie postępowania dorosłych. Maluszek nie jest w stanie
pojąć decyzji rodziców, ich skomplikowanych dylematów. Bo to wszystkie przychodzi
z wiekiem. Na razie jesteśmy na tym etapie, kiedy białe jest białe, a czarne
jest czarne. Nie ma szarości, czegoś pomiędzy. Na razie jesteśmy na etapie
zawierania nowych przyjaźni, zabaw w piaskownicy i na placu zabaw, nauki
pisania i czytania. Jesteśmy na etapie dzieciństwa. Wydawałoby się, że ten czas
dany jest każdemu. Lecz co by się stało, gdyby dzieci musiały zmagać się z
problemami dorosłych, podejmować decyzje, od których zależy ich życie?
Dystopijna przyszłość. Dzieci chorują na niebezpieczną OMNI, a rząd wprowadził program, który ma wykryć nosicieli i osoby chore. Co dziwne, chorują tylko dzieci, a żeby epidemia się nie rozprzestrzeniała zostają umieszczane w specjalnych obozach. To wszystko doprowadziło do tego, że dzieci dzielą się na 5 ras – Czerwonych, Pomarańczowych, Żółtych, Niebieskich i Zielonych. Każda z tych grup ma inną moc. Tak, dobrze widzicie – moc. Dzieci dotknięte chorobą OMNI są niebezpieczne i stanowią zagrożenie nawet dla obecnego rządu. Dlatego są ukrywane i traktowane po macoszemu. Często nawet uśmiercane. Czerwoni dysponują największą mocą, Pomarańczowi mniejszą itd. Ruby trafiła do obozu jako dziesięciolatka i została zakwalifikowana jako Zielona. Lecz teraz, po 6 latach koszmaru, okazało się, że jest Pomarańczową. Stanowi niebezpieczeństwo. I musi uciekać…
„Kiedy dziewczyna płacze, nie ma na świecie nikogo bardziej
bezużytecznego, niż chłopak.”
Kiedy początkiem stycznia
oglądałam na youtubie filmiki zagranicznych booktuberów (vlogerzy, którzy
recenzują książki) o intrygującym tytule „The Best of 2013” itp., usłyszałam o
wielu powieściach. Niektóre już były w naszym kraju, inne nie. W tym momencie nie
jest to ważne. Zadziwiający był dla mnie jedynie fakt, że na podium zawsze
znajdowała się pewna książka, mianowicie „The Darkest Minds”. Przeczytałam
opis, stwierdziłam że może być ciekawe. I zastanawiałam się, dlaczego ta powieść
nie została u nas wydana, ba! dlaczego nawet nie słyszałam o planach wydania
jej w Polsce. Po kilku tygodniach od owych rozmyślań, zapowiedź wydawnictwa
Otwarte po prostu wbiła mnie w fotel. Książka Pani Bracken zostanie u nas
wydana! Pozostawało jedynie oczekiwanie na premierę. I wreszcie jest! To znaczy
dopiero będzie, lecz ja już jestem po lekturze i pragnę podzielić się z Wami
moimi wrażeniami.
Minął rozdział pierwszy, minął rozdział
drugi, minął także rozdział trzeci. I tak dalej, i tak dalej. Było ciekawie,
choć lekko chaotycznie, akcja rozwijała się na bieżąco, lecz dopadały mnie
momenty znużenia. Było dobrze, lecz nie fenomenalnie. Czekałam na wielkie wow. Wbrew
temu co mówią, „Mroczne umysły” nie są fenomenalne od początku do końca. Zacznę
od tego, że ciężko mi było wdrożyć się w fabułę. Zajęło mi to prawie 100 stron,
dopiero później zaczęłam czerpać przyjemność z lektury. Początek jest dość
chaotyczny, raz teraźniejszość, a za chwilę przeszłość. Bohaterowie owiani są
tajemnicą i dość ciężko się z nimi zaprzyjaźnić. Na początku. Bo później stają
się nam bardzo bliscy. Kiedy ich przygody zaczęły być bardziej dynamiczne, a ja
nie mogłam się oderwać od książki, przywiązałam się do Ruby i jej przyjaciół.
Nawet nie zauważyłam kiedy to się dokładnie stało. Tak naprawdę zdałam sobie
sprawę z tego faktu dopiero po zakończeniu lektury. Poczułam pustkę.
Był już podział na dystrykty,
frakcje i inne niezliczone przegrupowania. Antyutopia to gatunek bardzo trendy, ostatnimi czasy powstało wiele
książek, których akcja rozgrywa się w przyszłości. Aż trudno uwierzyć, że „Mroczne
umysły”, choć należą do gatunku tak powielanego, niosą za sobą pewną innowację.
Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, że moce definiowało się za pomocą
kolorów! Świat dzieci, które musiały walczyć z wrogimi organizacjami bardzo mi
się spodobał. W tej książce była jakaś taka dzikość. I trochę buntu. Nader wszystko
walka o wolność i prawo do życia. A wszystko to sprawiło, że lektura jest tak klimatyczna,
że nie jestem w stanie tego opisać! Świat pełen zła i przeciwności losu. W tym wszystkim
znajduje się miejsce na przyjaźń i wzajemną solidarność. No i na miłość, choć
akurat tego wątku nie jestem w stanie ocenić na plus. Tworzą się trójkąty i
inne figury geometryczne, a czytając o sercowych przygodach Ruby czułam, że skądś
już to znam. Hmm, pomyślmy. No tak – z setek innych książek dla młodzieży.
Czekałam na szał, rewelację i
cud. Byłam przekonana, że już się nie doczekam. Zastanawiałam się, co w tej książce
wszyscy widzą, czym się tak zasłużyła, że każdy ją wychwala. Jest dobra, w
pewnym sensie oryginalna, ale to wciąż tylko dobra młodzieżówka jakich wiele na
rynku. Aż wreszcie zostało mi jedynie sto stron. Finał tej powieści. Rozstanie
(przynajmniej na pewien czas) z bohaterami. I zaczęło się. Akcja wreszcie
pogalopowała do przodu, zyskała zawrotne tempo. Słowa wciskały mnie w fotel,
wydarzenia szokowały, a czyny bohaterów wyciskały łzy. „Mroczne umysły” mają
jedno z najlepszych zakończeń, jakie kiedykolwiek miałam przyjemność czytać!
Spotęgowało to jedynie mój apetyt na kolejny tom. Chcę go mieć w swoich łapkach już , teraz,
natychmiast! Bo powiedzcie mi – co ja mam zrobić ze swoim życiem, skoro zostawiłam
Ruby w TAKIM momencie?!
„Mroczne umysły” troszkę mnie
rozczarowały. Mimo wszystko, od tak wychwalanej książki, oczekiwałam czegoś
lepszego. Zdarzały się drobne potknięcia i niewielkie uchybienia. Chwile
znużenia i irytacji. Lecz ciekawy pomysł, dość wartka akcja, a przede wszystkim
niesamowite i wybitne zakończenie sprawiły, że książka na długo pozostanie w
mojej głowie. Dzieło Alexandry Bracken polecam przede wszystkim tym, którzy
lubują się w tematyce dystopijnej, uwielbiają brutalny świat i tolerują wątek
miłosny. Powinniście być zadowoleni! Skoro ja byłam (i wciąż pozostaję) pod
urokiem tej powieści, Wam też z pewnością przypadnie do gustu. Polecam!
Za możliwość odkrycia świata Pomarańczowych i innych grup, dziękuję wydawnictwu Otwarte!
Bardzo chciałabym przeczytać tą książkę i nie mogę się doczekać, aż trafi ona w moje łapki :)
OdpowiedzUsuńweronine-library.blogspot.com
Od chwili zapowiedzi jestem niesamowicie ciekawa tek książki i wciąż czekam na moment, gdy będę mogła powiedzieć o niej: przeczytałam! Bardzo ciekawa recenzja. Przydzielanie kolorami jest dość nietypowe, mam nadzieję, że książka wywrze na mnie pozytywne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie zaczęłam i cieszy mnie perspektywa niesamowitego zakończenia
OdpowiedzUsuńDwa słowa: MUSZĘ PRZECZYTAĆ. Uwielbiam takie książki, zwłaszcza kiedy koniec wciska w fotel i wyciska łzy :)
OdpowiedzUsuńSzybka jesteś, ledwie kilka dni temu dowiedziałam się o tej książce, jednak nie zdecydowałam się na lekturę. Mam lekki przesyt tematyką, ale może za jakiś czas przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMnie książka wciągnęła dopiero od chwili, gdy Ruby łączy się z inną grupą uciekinierów - wcześniej też się jakoś troszkę dłużyło, ale potem czytało się wybornie. Chętnie przeczytałabym ciąg dalszy przygód ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Chociaż kiedy dołącza do Liama i innych można zauważyć pewną schematyczność, lecz mimo wszystko jest zdecydowanie lepiej niż na początku. Natomiast kiedy znajduje się w obozie U... (całej nazwy nie napiszę, bo to by był epicki spojler dla innych) robi się baaardzo ciekawie! :3
UsuńMam wrażenie, że i mnie by ta książka rozczarowała. Tym bardziej, że naprawdę nie wiem, skąd to wrażenie, ale Mroczne umysły kojarzą mi się z Pięknymi istotami (których nie znoszę) -.-
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję,że książka naprawdę będzie miała to coś, po samych pozytywnych recenzjach na zagranicznym yt. Z pewnością po nią sięgnę, ale to kolejna recenzja, która ostudza mój zapał.
OdpowiedzUsuńCzytałam z miesiąc przed premierą - było ok, ale czuję neidosyt.
OdpowiedzUsuńJeśli coś jest tylko "dobrą młodzieżówką" zdecydowanie w takim razie nie jest książką dla mnie. Jak wspominasz w recenzji - podobnych lektur na rynku jest wiele, więc można przebierać. Bardzo ciekawa recenzja, dzięki niej wiem, że ma potrzeby zawracania sobie głowy tą książką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Po przeczytaniu opisu myślałam że będzie lepiej. Mimo to i tak mam ochotę przeczytać książkę, bardzo mnie zainteresował ten krótki zarys fabuły. ;)
OdpowiedzUsuń