Prawdopodobnie jesteś nastolatką. I prawdopodobnie boisz się wszelkiego robactwa. Mucha fruwająca dookoła niedzielnego obiadu, pająk pod łóżkiem, karaluch na klatce schodowej - dla ciebie insekty są niczym scenariusz najstraszniejszego horroru. Idąc tym tropem, miejsc o potencjalnym zagrożeniu, unikasz szerokim łukiem. Rzadko bywasz w lesie, kurze za łóżkiem ścierasz codziennie lub nie robisz tego wcale (w końcu czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal) i wystrzegasz się wszystkich letnich pikników, które spędziłabyś prawdopodobnie w towarzystwie skrzydlatych przyjaciół. Przez to wszystko już zapomniałaś, jak piękny potrafi być las. Przyjemny dla oka półmrok, zapach drzew i szelest liści. Zero ludzi, spalin, hałasu. Liczysz się tylko ty oraz piękno przyrody dookoła ciebie. Nic innego nie istnieje, zapominasz o bożym świecie...
Jari to osiemnastoletni chłopak, który pragnie w nietuzinkowy sposób spędzić swoje wakacje. Mianowicie, samotnie wyrusza w podróż. Prze kilka tygodni ma wędrować po górach na granicy niemiecko - czesko - polskiej. W tych mało zaludnionych regionach krążą miejscowe legendy - często pełne grozy i nietypowej magii. Już pierwszego dnia, będąc w lokalnej galerii sztuki, Jari poznaje dziewczynę. Zmęczona twarz, krzywe nogi, garb na plecach i łachmany. Dziewczyny zdecydowanie nie można nazwać księżniczką. Mimo wszystko, chłopak decyduje się na pomoc kobiecie i już po chwili wędrują razem. Przekraczają linię lasu, a tam... tam zmienia się wszystko.
"- W miłości - (...) - twoje serce zawsze zostanie i spalone, i przekłute sztyletem."
"Baśniarz". Kojarzycie ten tytuł? Z pewnością. Same pozytywne opinie, w recenzjach tyle cukru, że aż robi się niedobrze. Po jednej książce, Michaelis stała się ulubioną pisarką wielu ludzi. Więc logicznie rzecz ujmując, jej kolejne książki też powinny być fenomenalne. A tak nie było. Już nie pamiętam kiedy tak bardzo denerwowałam się przy czytaniu jakieś lektury. Kiedy ze złości mało co nie podarłam kartek, raz za razem załamywałam ręce, a jedyne co miałam na temat tej powieści do powiedzenia to wtf?. Po lekturze tej książki już nie daję wiary wszystkim zachwytom, które skierowane zostały w kierunku "Baśniarza". Jestem wściekła, zła i przygnębiona, że trafiłam na tak denną powieść. Zapraszam na recenzję! Będzie dość długa - w końcu gdzieś muszę się wyżalić.
Największym mankamentem powieści jest główny bohater. Autorka sili się na oryginalność przy kreowaniu tej postaci, a równocześnie cały czas uogólnia go do szarej masy płci brzydkiej. Jari non stop myśli o seksie, ba! wręcz prowadzi swój osobisty ranking, w którym głównym celem jest prześcignięcie w ilości doznań łóżkowych, swojego przyjaciela Matti'ego! Rozmyśla o tym, jakim ten jego Matti jest alvaro, a jaki on jest przeciętny i jak on, biedny mami-synek, chciałby już uprawiać miłość. Żenada. Wszelkie komentarze są zbędne. Co więcej, prawie zawsze, kiedy Jari znajduje się w trudnej sytuacji, myśli co na jego miejscu zrobiłby kumpel. Relacje pomiędzy tymi dwoma są co najmniej dziwne, momentami miałam wręcz wrażenie, że Matti jest kochankiem chłopaka. Ogólnie Jari był takim typkiem, którego albo się kocha, albo nienawidzi. Ja z całą pewnością należę do tej drugiej grupy. Nastolatek, cokolwiek by nie zrobił, strasznie mnie denerwował. Miałam wrażenie, że niezbyt 'ogarnia' rzeczywistość, ma mózg godny pięciolatka, a szybkość działania niczym starzec na emeryturze. Ciężko wspomnieć o pozostałych bohaterach, gdyż musiałabym zdradzić znaczną część fabuły. A tego nie chcę robić, może mimo wszystko ktoś się na książkę skusi.
Praktycznie wszyscy chwalą pióro Antonii Michaelis. A mnie nie zachwyciło. Niemka sili się na poetyckość i wszystko byłoby super, gdyby za kunsztem słowa pisanego szła wartka akcja. A tak niestety nie było - momentami umierałam z nudów. Język tej powieści był sztuczny, te wszystkie pseudo - mądrości kompletnie do mnie nie przemówiły. Dialogi były takie sztuczne i wymuszone, czytane na głos brzmiały naprawdę śmiesznie. Niektóre zdania zamieszczone w książce wprawiały mnie w osłupienie i oczywiście wspominam o tym w kontekście negatywnym. Hitem tej powieści jest stwierdzenie Jari'ego, że słowo "pośród" jest słowem przestarzałym, swego rodzaju archaizmem. Dobre sobie. Leżę i nawet nie zamierzam wstać z tej podłogi, bo wiem że zaraz znowu upadnę i będę się śmiać. Serio? No naprawdę? Faktycznie, sformułowania "pośród drzew" używały dinozaury, przecież nikt już tak nie mówi. Jak to tak. Michaelis robi z Czytelników debili. Miesza akcją tak, że żadna abstrakcja nie równa się z tym, co wychodzi spod jej pióra. Autorka sili się na oryginalność, lecz jest to oryginalność dość nieudolna i tak nieprawdopodobna, że książka jeszcze bardziej maleje w moich czach. Schematyczność wręcz przyprawia o ból głowy i razi po oczach. Kiedy czytałam, że Jari wychodzi do lasu już wiedziałam co się stanie. I o zgrozo - zawsze miałam rację. Finał miał podobno rozwalić mnie na łopatki,a sprawił jedynie,że uśmiechnęłam się ze zwątpiewaniem i lekkim współczuciem, przede wszystkim z wielką radością odłożyłam książkę na półkę.
Jedyne co spodobało mi się w tej książce, bo o dziwo taki element istnieje, jest miejsce akcji. Jeszcze nigdy nie czytałam książki, której akcja rozgrywa się na pograniczu Niemiec, Czech i Polski. Mieszkam dość blisko granicy z tymi krajami, więc byłam zachwycona umiejscowieniem historii właśnie w tym regionie. To czytadło kryje w sobie jakiś niewykorzystany potencjał, lecz już od pierwszych stron czułam, że powieść mnie zawiedzie. I tak też się stało. Powyższy tekst, w którym wylewam wszystkie swoje żale i smutki jest dowodem na to, że "Dopóki śpiewa słowik" zaczynało i skończyło moją przygodę z twórczościom tej autorki. Zdecydowanie nie polecam. Te wszystkie pseudo - mądrości, wolna i wymuszona akcja, a także kompletnie niezjadliwy główny bohater, są dla mnie symbolem straconego czasu.
Zgłębienie tajemnicy piękna zawdzięczam wydawnictwu Dreams!
Przyznam, ze Twoja recenzja mnie bardzo zaskoczyła. Czytałam "Baśniarza", którego uwielbiam i myślałam, ze "Słowik" będzie równie dobry, a tu taka niespodzianka!
OdpowiedzUsuńOj, tego się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńAle baaaaardzo ładnie proszę, daj szansę "Baśniarzowi" :')
Zrecenzowana.blogspot.com
Ellie Moore również myślała, że będzie to świetna książka i teraz nie wiem co zrobić .. czytać ? Chyba spróbuje :)
OdpowiedzUsuń"Michaelis robi z Czytelników debili" chylę Ci czoła za to zdanie!
OdpowiedzUsuńczytam Baśniarza i zastanawiam się co oni w niej widzą...
Whoa, aleś pocisnęła, Gagatku! Aż z krzesła spadłam (gramoli się z ziemi) O.O Takiej recenzji nie spodziewałam się. Faktycznie, mnóstwo Czytelników zachwala "Dopóki śpiewa słowik", ja sama przeczytałam "Baśniarza" i zachwyciłam się tamtą książką, więc... uff, nie powiem, że Twoja mnie nie zdziwiła! No i zaostrzyła apetyt :D
OdpowiedzUsuńbaśniarza mam... tę książkę też... zaczęłam ją, poddałam się, odłożyłam, ale musze przeczytać. Miałam nadzieje, że słabo jest tylko na początku i że może przyzwyczaję się do tego języka który mnie irytował, tego sie czytać na samym początku nie dało o.O No ale zobaczymy... choć boję się, że będę miała podobnie jak Ty, eeech... tak, Jari jest beznadziejny i w głównej mierze to przez niego mi się odechciewa na razie czytać :<
OdpowiedzUsuńWprawdzie nastolatką już nie jestem, a i robali jakoś szczególnie się nie boję (no dobra, może trochę pająków), ale te miejscowe legendy wydają się kuszące.. Z drugiej strony tak irytujący protagonista chyba mocno nadszarpnąłby moją cierpliwość :p Ale "Baśniarza" mimo wszystko polecam, naprawdę był rewelacyjny. W końcu pozytywne recenzje nie wzięły się znikąd, a nie warto przekreślać tej książki tylko dlatego, że "Dopóki śpiewa słowik" okazał się słabiutki.
OdpowiedzUsuńO rany. :<
OdpowiedzUsuńCzytałam "Baśniarza" - niesamowicie przypadł mi do gustu i nie mogłam się doczekać premiery tej książki! Teraz mój zapał drastycznie opadł, niestety.
"Baśniarza" uwielbiam, kocham, ubóstwiam i wielbię. Ta książka jest niesamowita. "Dopóki śpiewa słowik" już czeka na mojej półce i cały czas nie mogłam się doczekać lektury, a teraz przeczytałam Twoją recenzję. Ale wiadomo i tak przeczytam, te legendy są bardzo kuszące :)
OdpowiedzUsuńJa uważam, że nie przypadł Ci do gustu styl autorki, ale sformułowanie, że autorka robi z czytelników debili - trzeba mieć tupet.
OdpowiedzUsuńZ pewnością lepiej wiesz, co mi się w tej książce nie spodobało...
UsuńKwestia tupetu? Raczej odwagi i faktu, że piszę to co myślę i nie przejmuję się jak zostanie to odebrane. Po prostu takie jest moje zdanie, żyję w wolnym kraju i nie widzę powodu, żeby ukrywać swoją opinię.
Mnie mimo wszystko nigdy nie ciągnęło do tej książki. Miała być hitem, a tu klapa.
OdpowiedzUsuńA ja miałam nadzieję, że będę pierwszą, która od początku do końca zjedzie tę książkę. Wyprzedziłaś mnie! Jak mogłaś?! Cały mój misterny plan, aby wszystkich zadziwić, że Dopóki śpiewa słowik to dno poszedł na marne... I to wszystko przez Ciebie!
OdpowiedzUsuńA co do recenzji to zgadzam się :D Ta książka jest tak denna, że szkoda tracić czas żeby ją czytać. Naprawdę nie rozumiem co Ci ludzie w niej widzą. Przecież ta pozycja jest chora!
No sorry noo. Następnym razem wszystko uzgodnimy 8|
UsuńEj bez kitu. Wszystkim moim znajomym opowiadałam o czym to jest i jak streszczałam akcję, to patrzyli się na mnie jak na wariatkę XD
Ha, ja to streszczałam już kilku dziewczynom, które też czytają i one twierdzą, że ta książka jest chora. Wcale się nie dziwię, że patrzyli na Ciebie jak na wariatkę [mimo że nią nie jesteś], ale to wszystko sprawka tej autorki, która stworzyła tak porąbaną książkę :D
UsuńNo i mam nadzieję, że następnym razem będziemy uzgadniały co i jak, bo tak nie może być! ;)
Pewka, że uzgadniamy, bo w innym wypadku będą myśleć, że mam monopol na hejt Oo
UsuńWłaśnie czytam tę książkę i przyznaję Ci rację w dużej mierze. Co prawda nie mogę jej jeszcze ocenić, bo nie skończyłam czytać, ale mnie także jakoś ciężko idzie i wiele rzeczy okropnie mnie denerwuje.
OdpowiedzUsuńKsiążka przede mną, czeka już na swojej półce. Zobaczymy, czy mi przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńBaśniarza nie czytałam, jakoś ominęły mnie te wszystkie zachwyty. Dopóki śpiewa słowik zainteresowało mnie opisem, dość tajemniczym, ale wolałam poczekać na opinie i... I chyba dobrze zrobiłam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej z książek tej pisarki, a ten lukier w recenzjach mnie jeszcze bardziej odpycha. Jeśli już zacznę, to od Baśniarza, ale Dopóki śpiewa słowik, zwłaszcza po takiej recenzji, z pewnością nie zagości na mojej półce i nie wyczyści mi portfela.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tą recenzją... Uwielbiam "Baśniarza" i nie zgadzam się na temat tego, co napisałaś o języku autorki. Mnie on urzekł, porwał, tak samo jak "Baśniarz". Na "Dopóki słowik..." mam ochotę i Twoja negatywna recenzja mnie nie zniechęciła :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie uważam, że cały urok tej powieści tkwi właśnie w jej dziwności. Według mnie była bardzo intrygująca, plastyczna i mroczna, a zakończenie wcale nie wydało mi się śmieszne lecz niepokojące i zapadające w pamięć. Trzeba przyznać, że Antonia nie jest pisarką dla wszystkich, bo jej książki są dosyć specyficzne, pogmatwane, dosłownie i w przenośni z pogranicza jawy i snu. Rozumiem, że nie musiała Ci się spodobać- nie ma zresztą książki, którą kochaliby wszyscy- ale chyba odrobinę zbyt dobitnie wyraziłaś swoja opinię. "Michaelis robi z Czytelników debili" . Ale skoro mi się podobało, to czy to sformułowanie przypadkiem nie opisuje mnie? ;-) A słowo "pośród" może przecież wynikać z niedokładnego tłumaczenia...
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się. Taki mam styl pisania i nie widzę sensu w tym, ażeby nie wspominać o tym, co mi się nie spodobało.
UsuńW recenzjach chyba właśnie o to chodzi, żeby wyrażać się dobitne :).
Nie wiem z czego wynika to, że słowo "pośród" zostało tak przedstawione i naprawdę mnie to nie interesuje - zwróciłam uwagę na ten fakt, bo kiedy czytałam książkę dosłownie się załamałam i chciałam, ażeby Czytelnicy mojego bloga wiedzieli, jakie "perełki" znajdują się w "Dopóki śpiewa słowik".
Spory stosik :) Zazdroszczę Zimowej opowieści, a Dni krwi i światła gwiazd mam u siebie i pewnie niebawem przeczytam :)
OdpowiedzUsuńnie zgadzam się, że Jariego albo się nienawidzi albo kocha. ja na pewno nie powiem że jakoś szczególnie go polubiłam, ale nie był mi niemiły. raczej neutralny, nic do człowieka nie mam.
OdpowiedzUsuńno i dalej - akcja była tu dla mnie taka akurat, ja nie lubię zbyt szybkiej.
i "Słowik" nie mógł mi się wydać schematyczny, bo nie czytałam żadnej podobnej do niego książki, ani żadnej książki Michaelis w ogóle (wiem że Ty Baśniarza też nie, ale chyba ogółem czytasz takie gatunkowo książki, ja trochę inne).
ogółem podobało mi się bardzo, choć teraz już moje uczucia się ochłodziły. w dniu pisania recenzji wystawiłam 9, teraz wystawiłabym pewnie 7. Baśniarz pewnie mi się nie spodoba, bo prawdopodobnie jest podobny... ale nie mogę nie polecać Słowika, szkoda że Ci się nie spodobał :c
Kurczę- mam wrażenie, że czytałyśmy dwie różne książki. xD Ja zupełnie inaczej, niż Ty odebrałam "Dopóki śpiewa słowik"- dziwność, specyficzność powieści Michaelis mnie akurat urzekła. Fakt- ta książka jest nieźle...hmm...porąbana, momentami chora i paranoiczna, ale przez to nie tak łatwo będzie mi o niej zapomnieć. ;)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie swoją opinią. Do tej pory czytałam same pozytywy... No cóż. I tak zamierzam przeczytać tę książkę. Chciałabym się przekonać jaka będzie moja opinia co do niej.. :)
OdpowiedzUsuń