niedziela, 5 stycznia 2014

"172 hours on the moon" Johan Harstad

Jesteśmy takim narodem, jakim jesteśmy. Skomplikowanym, problemowym, z trudną przeszłością. Mamy taki język, jaki mamy. Trudny, nieprzydatny za granicami naszego kraju, nietuzinkowy w negatywnym znaczeniu tego słowa. Bo języka polskiego używają tylko Polacy- a to, wbrew pozorom, wcale nie jest takie dobre. Z wątpliwą znajomością jakiegokolwiek języka obcego jesteśmy skazani na dożywotni pobyt w naszym kraju, jeżeli chodzi o kulturę- musimy czekać na polskie wydania. My- czytelnicy- pokrzywdzeni przez los, jesteśmy na łasce i niełasce wydawców, co oni wydadzą, my będziemy czytać. A Ci wcale nie ułatwiają nam życia. Zamiast wydawać interesujące, wychwalane za granicą powieści, wprowadzają szmiry, do których prawa kupili za przysłowiową złotówkę. Bo tak prościej podobno. Po co poczytać opinie czytelników na goodreads, kto by pomyślał o tym, co zadowoli moli książkowych? Przecież wydawca wie lepiej, jakiej książki czytelnikowi potrzeba.

Rok 2019- pełen wyuzdanych nowości technicznych, inny styl życia, odmienne zainteresowana. Niby niedaleka przyszłość, a jednak tak bardzo różni się od czasów współczesnych. NASA organizuje loterię, która jest tak dobrze rozreklamowana, że nastolatkowie z całego świata chętnie biorą w niej udział. Wreszcie instytucja wybiera trzech szczęśliwców, a są nimi- Mia z Norwegii, Midori z Japonii oraz Antoine z Francji. Szczęśliwcy wyruszają w podróż, pełnią niespodzianek i przygód. Spędzą wspaniałe i bezproblemowe 172 godziny na księżycu. Hehe. Dobry żart.



Języka angielskiego uczę się od siódmego roku życia. Mimo, że różnie z ta nauką u mnie bywało, język umiem, potrafię się porozumiewać, pisać, płynnie mówić i... czytać właśnie. A jak mam taką umiejętność, to czemu z niej nie skorzystać? W lipcu 2012r. czytałam pierwszą książkę w obcym języku- "The unbecoming of Mara Dyer" (całym sercem polecam!), później przyszły kolejne aż wreszcie czytanie w języku angielskim traktowałam z taką samą przyjemnością, co czytanie w języku polskim. Pochłanianie lektur w obcym języku ma same zalety- nie dość, że doskonalimy swoje umiejętności, to jeszcze poznajemy historię, której czytelnicy z naszego kraju poznać nie mogą, bo nie ma jeszcze naszego wydania. I choć początkowo sztuka czytania "po obcemu" wydaje się trudna, to po kilku rozdziałach lektura nabiera rytmu i przynosi radość. Ogromną. Wręcz buchającą niczym lawa z wulkanu. Bo nic tak nie cieszy mola książkowego jak poznawanie nowej historii. I to takiej wspaniałej.

"172 hours on the moon" to oryginalna opowieść. Początkowo byłam przekonana, że fabuła będzie przypominać "Blask" lub "W otchłani"- lekko ckliwa, z miłością w tle. Tymczasem, spotkało mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Powieść autorstwa Johana Harstada okazała się być mrożącą krew w żyłach, pełną wielu przełomowych momentów lekturą od której nie można się było oderwać. Autor zręcznie manewruje akcją, ma głowę pełną pomysłów, w każdym rozdziale dzieje się coś ciekawego. Jednym słowem- na nudę nie ma miejsca. Dodatkowo mamy do czynienia ze zdjęciami adekwatnymi do treści rozdziału. Wydają się być przypadkowe, lecz nic z tych rzeczy. W "172 hours on the moon" nie istnieje takie słowo jak przypadek. Już nie pamiętam kiedy zakończenie jakieś książka aż tak mną wstrząsnęło.  Gdybym miała ocenić jedynie koniec historii dałabym bez wątpienia 10/10. Lecz moje zadanie jest znacznie trudniejsze- mam ocenić całokształt. Więc może wystawię książce 11/10?

Oceniając powieść zagraniczną najważniejszym elementem oceny jest język. Wiadomo, możemy się go uczyć przez wiele lat, a i tak nie będziemy tak zwanym native speaker'em.  Niektóre frazy,bądź zwroty mogą być dla nas obce, nie do końca zrozumiałe- grunt to się nie przejmować i dalej zgłębiać lekturę. Dlatego przy wyborze powieści anglojęzycznych zawsze stawiam na młodzieżówki- z reguły są one pisane prostszym językiem. Aczkolwiek nie zawsze, lecz akurat w przypadku "172 hours on the moon" miałam rację w prawe (!) stu procentach. Początkowo język był lekki, wręcz banalny, pospolity do bólu. Krótkie zdania, napisane językiem potocznym- nawet dla mnie ten tekst był zbyt prosty w odbiorze. Lecz później, kiedy już nasi bohaterowie znaleźli się w przestrzeni kosmicznej czytadło stało się troszkę trudniejsze. Autor wprowadzał nazwy części statku kosmicznego, opisywał krajobraz kosmiczny, skafandry itd. Mimo wszystko, poradziłam sobie bezproblemowo. Jak widzicie bardzo łatwo zrozumieć tę powieść. Uważam, że każdy czytelnik ze znajomością języka na poziomie (tak mniej-więcej) matury rozszerzonej nawet nie zauważy, że czyta powieść w innym języku!

Podsumowując, "172 hours on the moon" to powieść, którą jestem po prostu zachwycona. Bohaterowie są nietuzinkowi, wykreowani po mistrzowsku, tacy, z którymi można się utożsamić. Akcja gna do przodu, non-stop nas zachwyca. Sprawia, że musiałam pilnować swojej szczęki- ani się nie obejrzałam a po raz kolejny była na podłodze! Język dość przystępny, choć gdybym była brytyjską recenzentką pewnie właśnie plułabym jadem za jego prostotę. Lecz nie jestem. Ufff! Z czystym sumieniem mogę napisać- dawno nie czytałam tak cholernie dobrej i wciągającej książki. I żałuję tylko dwóch rzeczy- że ta przygoda już się skończyła (i to w jaki sposób!!!) i że prawdopodobnie nigdy nie zobaczę tego czytadła tutaj, w Polsce, na księgarnianej półce. Dla takich książek warto żyć!

MOJA OCENA:
10/10

21 komentarzy:

  1. Wydawcy czytują opinie na goodreads ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Lecz patrząc na niektóre książki, które masowo są u nas wydawane śmiem wątpić ;)

      Usuń
  2. Niestety, rozmawiać umiem jednak z czytaniem gorzej :-) Nie raz i nie dwa muszę zgalądać do słownika. Bardzo Ci zazdroszczę. Okładka wgl nie zdradza o czym może być powieść :D Mam nadzieję ze niedługo będzie wydana w języku polskim. I mam pytnie; mogłabyś polecić jakąś książkę po angielsku, napisaną dość prostym językiem, a w odbiorze łatwą i przyjemną? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, ze wszystkich książek jakie czytałam chyba właśnie ta jest napisana napisana najprostszym językiem. Ale słyszałam, że saga Wybrani wcale nie jest taka skomplikowana po angielsku ;-)

      Usuń
  3. Zazdroszczę ci czytania po angielsku! Ja mimo matury rozszerzonej boję się, że nie dałabym rady... ale dzięki Tobie postaram się w tym roku spróbować :) Zmotywowałaś mnie, żeby trochę pogłówkować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo, że uczę się angielskiego już ładne parę lat i raczej dobrze się w nim czuję, nie czytałam jeszcze książki po angielsku. Kiedyś próbowałam, ale to był jakiś dodatek do podręcznika :) W czytaniu po angielsku chyba najbardziej boję się, że będę musiała sprawdzać znaczenie poszczególnych wyrazów, a przez to nie będę umiała wczuć się w klimat powieści. Mam pytanko : znasz jakąś łatwą książkę po angielsku, tak na przełamanie lodów? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że pytanie nie do mnie, ale jeśli szukasz łatwej książki polecam 'The Selection' - jest dość krótka, a język bardzo prosty. Mimo tego całkiem ciekawa ;)

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. Właśnie słyszałam o tej książce. Kto wie, może przeczytam :)

      Usuń
  5. Gratuluję przeczytania! Ja po angielsku na razie czytam tylko pozycje dla dzieci:(

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma bata, trzeba poszukać!


    http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja książki po angielsku pewnie nigdy nie przeczytam :) Za to lubię rosyjskie w oryginale.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam Cie, ze pzeczytalas ją po ang. :-)
    Ja nie miałabym cierpliwości xD
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czuję, że muszę to przeczytać, aby móc umierać w spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  10. No, po takiej recenzji to jestem zainteresowana książką, o której wczesniej nie miałam zielonego pojęcia. Brzmi ciekawie, a recka jak zawsze ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zainteresowałaś mnie i gdyby nie bariera językowa przeczytałabym natychmiast. Jednak z angielskim u mnie średnio i boję się, że nie zdołam wytrwać do końca. Znasz może jakąś fajną, niedługą i niezbyt trudną książkę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś tam na górze w komentarzach już odpowiadałam na to pytanie :)

      Usuń
  12. Widziałam już gdzieś ten tytuł! Moje źródła głosiły że to (dosłownie) przerażająco dobra pozycja. Chyba będę musiała uwzględnić ją w trakcie następnych zakupów internetowych ;)

    A "The unbecoming of Mara Dyer" rzeczywiście jest cudowną lekturą. Szkoda, że u nas stawia się na sprawdzone schematy zamiast postawić na coś nowego i oryginalnego.

    Z niecierpliwością czekam na inne recenzje zagranicznych tytułów. Sama obecnie zgłębiam "The darkest minds" ale szukam kolejnych, ciekawych pozycji ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam dużo pozytywnych opinii o tej książce. Właśnie dziś zastanawiałam się ile tych godziny było :D
    Teraz na pewno poszukam tej powieści i zwrócę większą uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mam wyjścia- MUSZĘ PRZECZYTAĆ :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mimo Twojego zachwytu jakoś mnie ta książka nie intryguje aż tak. Myślę jednak, że wydawcy dają nam pod nos dobre książki i nie możemy narzekać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobrze czuję się w angielskim, ale chyba jeszcze nie na tyle, żeby czytać całe książki w tym języku, obojętnie, jak bardzo by mnie do nich ciągnęło. Podziwiam Cię :-)

    OdpowiedzUsuń