piątek, 3 stycznia 2014

"Jane Eyre. Autobiografia" Charlotte Bronte

W dzisiejszych czasach mamy przesyt wszystkiego. Także literatury.Nie dość, że w naszym kraju panuje czytelniczy kryzys, za pisanie nadętych biografii bierze się każdy szanujący swą skromną osobę "celebryta", książki są drogie i nie każdy może sobie pozwolić na zakup kilku lektur miesięcznie, to jeszcze wszyscy tą naszą biedną literaturę próbują udziwniać. Wprowadzają jakieś chore, nietrzymające się sensu wątki, idą utartymi schematami, kreują paranormalnych bohaterów i trójkąciki miłosne pomiędzy głównymi bohaterami- ot chyba ci "autorzy" spełniają w ten sposób swoje skryte fantazje, bynajmniej ja, innego wytłumaczenia dla ich haniebnych czynów znaleźć nie mogę. I w końcu zdarza się tak, że będąc w księgarni bierzemy dwie różne książki, przeglądamy je, czytamy ich opisy i okazuje się, że obie są kropka w kropkę do siebie podobne. Gdzie tu jakaś logika? Kochany Autorze, piszący w tych okrutnych czasach, nie lepiej czasami wysilić mózgownicę? Oczywiście- nie można wszystkich wrzucać do jednego worka, jest sporo świetnych książek i z gatunku paranormal romance i z dystopii. Lecz są też książkowe porażki, spotykane coraz częściej. A Czytelnicy nie lubią marnować czasu na nietrafione lektury, które okazały się być kompletnym chłamem. Chcąc uniknąć gorzkiego rozczarowania sięgamy po klasykę- sto procent wspaniałości, patosu i trafności!

Jane Eyre od małego miała pod górkę. Kiedy była małą dziewczynką została osierocona- skazana na tułaczkę po krewnych znalazła się u swojej cioci i wujka. Dla ciotki dziecko było intruzem, niepotrzebnym meblem, który jak najszybciej trzeba wyrzucić. I taka okazja szybko się natrafiła- już wkrótce młoda angielka znalazła się w szkole z internatem dla osieroconych dzieci. Tam spędziła najgorsze lata swojego życia- wielkie wymagania, surowe traktowanie, niewielkie posiłki i warunki gorsze niż dla niejednego psa. Kiedy już wreszcie opuściła to piekło, była pełnoletnią młodą kobietą. Oto, Jane Eyre staje na swojej ścieżce i zaczyna tworzyć swoje życie. Zapisuje karty swojej codzienności, odpowiedzialna za swoją przyszłość stara się żyć najlepiej jak tylko potrafi. A my, Czytelnicy, jesteśmy świadkami i namiętnie obserwujemy jak ta młodziutka dziewczyna z tragiczną przeszłością poradzi sobie w dorosłości.

"Zupełne szczęście nigdy nie staje się udziałem ludzi na tym świecie."

Pewnie trudno w to uwierzyć, ale... tę powieść czytałam od sierpnia! Naprawdę nie mam pojęcia jak ja to zrobiłam i czuję się z tym faktem doprawdy dziwnie. Mimo że, jestem tą książką całkowicie oczarowana najwyraźniej mam na nią uczulenie. A było to tak: rozpoczynam lekturę, 200 stron, chwila przesytu stylem Bronte i myśl "może przeczytam sobie coś innego?". Dobra, przecież czytanie jest wolnością, ma być przyjemne, więc biorę w me dłonie inną lekturę czytam ją w całości, piszę recenzję i tak parę razy z rzędu. A Bronte stoi na półce i cierpi, toteż wracam do lektury przygód Jane, znowu kompletnie oczarowana stylem i wszystkimi innymi elementami, wyrzucam sobie swoją własną głupotę jak ja mogłam tą biedną cegiełkę porzucić. Nie mija dwieście stron a "Autobiografia" znowu ląduje na półce i czeka na lepsze czasy. I tak to właśnie ze mną i z Jane Eyre było. Ciężki przypadek...

Uogólniając rozważania z poprzedniego akapitu powieść Bronte była traktowana przeze mnie po macoszemu. Bez należnego szacunku, bez czytania na bezdechu, bez niesamowitych zachwytów. Tak właśnie. Lecz biorąc całą treść powieści do kupy muszę przyznać, że przez te parę miesięcy obcowałam z czytadłem na naprawdę wysokim poziomie. "Autobiografia" całkowicie różni się od współczesnych powieści. Nie mamy do czynienia z urywkiem życia, jakimś tam jednym wydarzeniem, a  z całym, wstrząsającym, lecz momentami pięknym żywotem. Obserwujemy Jane od małego- razem z nią przeżywamy dramat, jakim jest zakład Lowood, zdobywamy pierwszą pracę, przeżywamy flirty i miłości, wreszcie odkrywamy prawdę o rodzinie kobiety. Z małej dziewczynki  Jane zmienia się w dorosłą kobietę, która jest w pełni odpowiedzialna za swój los. Musicie wiedzieć, kochani Czytelnicy, że Jane była romantyczką. Potrafiła siedzieć, patrzeć w niebo i rozmyślać o niebieskich migdałach. Czasami również bywała nieprzewidywalna. Gdyby nie to, że znałam ją od małego pewnie nie raz i nie dwa, nie rozumiałabym jej postępowania. Lecz byłam naocznym świadkiem dramatycznych przygód mojej małej, biednej Jane, toteż cały czas byłam razem z nią, wspierałam ją i popierałam każdą jej decyzję. Nawet, jeżeli była niewłaściwa. Byłam z Jane całym sercem. I chyba dalej jestem. Bo takiej bohaterki nie spotyka się w każdej książce.

Biorąc pod uwagę fakt, iż jest to książka pisana parę wieków temu mało w niej słodzenia i takiej typowej dla tamtej epoki ckliwości. I w sumie dobrze. "Jane Eyre. Autobiografia" to niesamowita i fenomenalna powieść, na którą... jestem po prostu uczulona. Gdyby nie moja dziwna alergia z pewnością przeczytałabym powieść jednym tchem. Ale nie ma co sobie wyrzucać- rozłożyłam to czytadło na kawałki, przeczytałam własnym rytmem i również jestem niezwykle usatysfakcjonowana ową lekturą. Jedna z lepszych książek, jakie miałam przyjemność czytać. Klasyka, którą powinien poznać każdy. Bez względu na płeć, wiek czy upodobania. Jeżeli jeszcze istnieje taki ktoś, kto nie poznał historii Jane powinien jak najszybciej nadrobić zaległości. Całym sercem polecam!

MOJA OCENA:
8/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!