" Być człowiekiem, to znaczy
bać się. Dziś w nocy jestem całkowicie człowiekiem."
Siedzę przy biurku w to
niedzielne popołudnie i rozmyślam, jaki by tu wstęp ułożyć. Od dwóch godzin na
ekranie wyświetla mi się jedynie tytuł i nazwisko autorki. Nawet nie
podejmowałam próby ułożenia sensownego pierwszego akapitu, bo w głowie mam tylko pustkę. Zwykle wstępy mają za zadanie wprowadzić do mojej opinii, zbudować
klimat, przedstawić w pokrętny sposób o czym dana książka traktuje. W przypadku
"Przypływu" pomysłu mi brak i ciężko cokolwiek wymyślić. Zapewne,
mogłabym skrobnąć słów parę o miłości (temat rzeka- nigdy się nie skończy i nie
znudzi), o odwadze, walce do końca, bitwie na śmierć i życie. Dobrym tematem
byłoby życie w całej swojej prostocie- często na nie utyskujemy, mówimy, że
inni mają lepiej, że ta monotonia dnia codziennego strasznie nas nudzi i jak
mamy tak żyć jak żyjemy, to lepiej nie żyć wcale. Lecz kiedy przychodzi moment
przełomowy, nasz nędzny żywot przewraca się do góry nogami, kiedy grzęźniemy w bagnie, nagle doceniamy tą monotonię i przewidywalność naszego szaro-burego
życia. Ale, ale... powrotu nie ma, już za późno. Chcąc nie chcąc, musimy
zaakceptować, to co nas spotkało, wstać i walczyć do samego końca. Stanowić
podporę dla innych, bez względu na wszystko być dla nich przyjaznym i miłym. Bo
nigdy nie wiadomo, co nas w życiu spotka, jak nasze losy się potoczą. O, i tym
sposobem mam wstęp- hurra!
Sara Midnight już nie jest tą
samą, naiwną nastolatką. Po wszystkich mrożących krew w żyłach wydarzeniach,
odkrywaniu sekretów swojej rodziny i rozgrzebywaniu przeszłości jest
najzwyczajniej w świecie zmęczona. Zmęczona życiem, wyczerpana nieustającymi
kłamstwami, niebezpieczeństwem i klątwą rodziny Midnight, która nad nią
ciąży. Najgorsze jest to, że Sara nie ma możliwości udania się na urlop,
leżenia na plaży z książką i drinkiem z palemką w ręce. Jedna bitwa już za nią,
lecz czekają na nią kolejne. W końcu tyle jest demonów na tym świecie…
„Reguły serca stoją przed regułami umysłu
Bądź gotowy, kiedy nadejdzie czas upadku”
„Przypływ” jest kontynuacją „Wizji”,
które miałam przyjemność czytać w czerwcu zeszłego roku. Lekturę wspominam bardzo miło, choć szału nie
było- ot, zwykłe czytadło dla młodzieży mające swoje wady i zalety. Mam taki zwyczaj, że przed sięgnięciem po kontynuację biorę do ręki tom poprzedni, przeglądam go przez chwilę i staram się przypomnieć akcję powieści, bohaterów, co mi się podobało, a co nie. Tak też zrobiłam z "Wizjami"- po raz kolejny pozachwycałam się kunsztem okładki, a kiedy przyszedł czas na przypomnienie treści okazało się, że... nic nie pamiętam! Czytałam opis raz, drugi, trzeci i dopiero po chwili intensywnych rozmyślań do mojej głowy zaczęły dolatywać urywki wydarzeń. Wniosek jest jeden: "Wizje" były na tyle nic nie wnoszące do mojego życia i na tyle przeciętne, że zaledwie po paru miesiącach niewiele z nich pamiętam. Lecz nie zważając na ten fakt, najszybciej jak tylko mogłam rozpoczęłam lekturę i... już od pierwszych stron pochłonął mnie ten wyjątkowy świat walk z demonami, nastoletnich problemów i tajemnic!
Już od pierwszych rozdziałów czułam, że "Przypływ" będzie inny. Lepszy. Dojrzalszy. Bardziej przemyślany. Już po paru stronach czuć było, że poziom kontynuacji będzie znacznie odbiegał od "Wizji". Miałam rację- po raz kolejny mój szósty zmysł oraz dobrze znane gusta czytelnicze, kształtowane przez tyle trudnych lat mnie nie zawiodły! Akcja była fenomenalnie skonstruowana, a wydarzenia dobrze przemyślane. Nie było mowy o przewidywalności, czy chwili znudzenia. Od początku, aż do samego końca Daniela Sacerdoti panuje nad sytuacją i doskonale zdaje sobie sprawę, kiedy i jakim wydarzeniem zaskoczyć Czytelnika. "Przypływ" obfituje w wiele walk z demonami- jedne krótsze, długie dłuższe, lecz każde w takim samym stopniu emocjonujące i wciągające. Potwory, które kreuje Sacerdoti były naprawdę oryginalne, dodawały książce nietuzinkowości i takiego powiewu świeżości. Ta kontynuacja różni się od "Wizji" przede wszystkim tym, że mamy do czynienia z wielowątkowością. O ile w części pierwszej mieliśmy do czynienia z mało rozbudowaną fabułą, o tyle tutaj w wątkach można było wybierać i przebierać. Lecz bez obaw, kochany Czytelniku- Daniela Sacerdoti posługuje się lekkim piórem, pisze prostym i zrozumiałym językiem, więc nie ma możliwości, żebyś pogubił się w akcji tego czytadła. Krótkie rozdziały także ułatwiają odbiór lektury i sprawiają, że znana molom książkowym mantra- "ostatni rozdział i kończę na dzisiaj"- jest w tym przypadku wyjątkowo prawdziwa.
Najsłabszym ogniwem "Przypływu" są zdecydowanie bohaterowie. Co prawda, Sara wywarła na mnie dość pozytywne wrażenie- wydoroślała, stała się silniejsza i bardziej odpowiedzialna- jednakże trójkącik miłosny, w którym miała pierwszoplanową rolę niezbyt mi się spodobał. Na dobrą sprawę, możemy tu nawet mówić o kwadracie miłosnym, a to wcale nie działa na korzyć kontynuacji "Wizji". Punktu tego nie jestem w stanie ocenić pozytwnie, zwłaszcza, że Nicholas- nowy Romeo Sary- od samego początku nie przypadł mi do gustu. Kiedy wkraczałam razem z bohaterami w tematykę miłosną miałam ochotę walić głową o ścianę i zadźgać bohaterów za ich głupotę i nieumiejętność rozwiązania sprawy. Jakby nie było, każdego dnia walczą z demonami, zabijają je,a przez to ratują świat od zagłady, a ze sprawami sercowymi uporać się nie mogą. Żałosne...
Lekturą "Przypływu" jestem całkowicie usatysfakcjonowana. W głowie mi się nie mieściło, że spędzę z tą książką tak miłe i emocjonujące chwile, zapomnę o troskach dnia codziennego i razem z bohaterami będę walczyć o lepsze jutro. Gdyby ktoś parę dni temu zapytał się mnie, czy spodziewałam się aż tak wiele po tej książce z pewnością odrzekłabym, że nie, że liczę jedynie na lekką lekturę, która okaże się na tyle dobra, że nie będę musiała jej skrytykować i powyzywać od bezwartościowych czytadeł. Nigdy bym nie przypuszczała, że "Przypływ" aż tak przypadnie mi do gustu! Żałuję, że ta książka skończyła się tak szybko. Zwłaszcza po tak ekscytującym zakończeniu już nie mogę doczekać się chwili, kiedy sięgnę po ostatnią część trylogii i wreszcie poznam zakończenie tej magicznej serii! Przygody Sary Midnight polecam każdemu- nawet jeżeli część pierwsza nie jest idealna, warto się przemęczyć po to, ażeby delektować się wspaniałym słowem pisanym i razem z bohaterami przeżyć te wszystkie przygody, jakie przygotowała dla nas w "Przypływie" Daniela Sacerdoti. Polecam!
MOJA OCENA:
8/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Dreams!
Pierwsza część całkiem mi się podobała. Z drugą też chętnie się zapoznam. ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam! ^^
UsuńWłaśnie ją czytam :D Fantastyczna ;) Chyba nawet fajniejsza niż jedynka ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Chcę sięgnąć po tę serię, bo mnie intryguje, może uda mi się to w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszej części, nie wiem, czy w ogóle ją przeczytam, więc nie wiem, czy dotrę do tej.
OdpowiedzUsuńMnie niestety pierwszy tom nie zachwycił i nie mam ochoty na więcej.
OdpowiedzUsuńCiekawie opisałaś wrażenia z lektury "Przypływu". Czuje się mocno nią zaintrygowana, ale najpierw przydałoby się poznać jednak część pierwszą.
OdpowiedzUsuńCiągle przede mną tom pierwszy.
OdpowiedzUsuńPierwszy tom mnie pozytywnie zaskoczył, więc tego jestem w tej chwili jeszcze bardziej ciekawa :D
OdpowiedzUsuń