poniedziałek, 6 maja 2013

"Ciemnorodni" Alison Sinclair

Codzienność jest normalna, przewidywalna i, powiedzmy to sobie szczerze, nudna. Dlatego też, tak dużą popularnością cieszą się książki z gatunku fantastyki. Dzięki nim przenosimy się w inny świat, poznajemy nadprzyrodzone istoty, czytamy o niesamowitych zdarzeniach. Niestety, studnia pomysłów powoli się wyczerpuje, a autorzy na siłę starają się wymyślić coś, czego jeszcze nie było. Efekt jest taki, że coraz częściej spotykamy książki bezsensowne i  niezrozumiałe. Ba! Takie powieści są często określane mianem 'bestsellera'. I sięga tu człowiek po taki hit z nastawieniem, że będzie super, a jest jak jest... Jest po prostu fatalnie...

W pewnej krainie żyją dwa gatunki ludzi (?): ciemnorodni oraz światłorodni. Ci pierwsi, wychodzą na ulice w nocy, ci drudzy, natomiast, w dzień. Powieść opowiada o losach Balthasar'a oraz jego żony Telamine. Są oni małżeństwem już od kilku lat. Doczekali się potomstwa, w postaci 2 córeczek. Niestety, pewnego dnia jedna z nich znika. Zrozpaczeni rodzice rozpoczynają walkę z czasem, ażeby wychwycić córeczkę z rąk złodziejów. Czy im się uda? Napisałabym 'tego dowiecie się w książce', jednakże "Ceimnorodni" są tak fatalni, że nie radziłabym po nich sięgać.



"Nie rusza się do akcji, pozostawiając myślenie o odwrocie na później."

Notki o autorce nie będzie, gdyż informacji za wiele nie znalazłam. Zresztą, chyba wolę nie wiedzieć, kto napisał tak durną  książkę... W każdym bądź razie, pewnie już się domyśliłeś, drogi Czytelniku, że "Ciemnorodni" zupełnie mi się nie spodobali. Dlatego też, recenzja ta będzie przepełniona wyliczaniem wad. Żebyś nie nabrał ochoty, drogi Czytelniku, na zapoznanie się z tą pozycją, język tej recenzji będzie dość prosty, ażeby każdy zrozumiał jedno przesłanie: "Ciemnorodni= DZIADOSTWO".

Zacznijmy od tego, że opis tej powieści mówi nam tyle, co gaworzenie dwuletniego dziecka. W tych kilku zdaniach nie ma krzty prawdy, bo książka o tym nie opowiada! Tego typu błędy zdarzają się dość często, jednakże tutaj, odniosłam wrażenie, że opis jest skopiowany z okładki innej książki. A wiecie czym to jest spowodowane? Jeżeli wydawnictwo napisałoby, że książka opowiada o poszukiwaniach dziecka w magicznej krainie, każdy odłożył by tą książkę z powrotem na półkę. A tak, czytamy o walce z magią, pokonaniu czarnoksiężników... Ciekawie prawda? I już słyszymy taki niewinny głosik w głowie: "kup mnie, przecież uwielbiasz powieści fantasy! Czarnoksiężnicy, walka dobra ze złem, no weeeź! No przestań! Przecież wiem, że chcesz mnie przeczytać...".Kontynuując moją teorię, bierzesz książkę i idziesz uśmiechnięty do kasy. A w domu okazuje się, że opis miał tyle wspólnego z akcją, co zawodnik sumo z baletnicą! Określenie "Ciemnorodnych" jako: "jedna z najlepszych książek w dziejach fantasy" to już istne dolewanie oliwy do ognia i podziwiam tego 'odważnego', który miał odwagę umieścić na okładce takie kłamstwo.

Alison Sincair pisze w niezrozumiały sposób. Praktycznie każdą sytuację musiałam czytać kilkukrotnie,a i tak nie do końca rozumiałam, co autorka miała na myśli. Znajdziemy tu pewno skrótów myślowych, które, powiedzmy to sobie szczerze, robią z człowieka debila. Bo czytasz, czytasz i czytasz książkę, skupiasz się maksymalnie, żeby choć trochę zrozumieć, a tu nagle kolejne wydarzenie spada na ciebie niczym grom z nieba i już naprawdę jesteś nie w temacie. A przecież czytałeś uważnie, twój mózg przetworzył każde słowo, więc czemu nic z tego nie rozumiesz? Zagadka... 
Uwierz mi, mój drogi Czytelniku. Czytanie "Ciemnorodnych" można porównać do czytania chińskiej książki lub podręcznika medycy na wysokim poziomie. Niby widzisz literki, które układają się w całość, a i tak w Twojej głowie rozbrzmiewa niekończące się: blablablablablablablabla.

Żeby już nie było tak tragicznie to powiem Wam, że coś mi się spodobało. Polubiłam świat, który próbowała nam przedstawić Alison Sinclair. Trzeba przyznać, że istoty takie jak ciemnorodni  i światłorodni jeszcze w literaturze się nie pojawiły, więc ta oryginalność przypadła mi do gustu. Podobał mi się sam podział, bo o poszczególnych personach za wiele powiedzieć nie mogę. Byli oni przedstawieni niedokładnie, Sinclair nie zwracała uwagi na postacie, tak więc po przeczytaniu ponad 350. stron tej 'toaletowej lektury' na temat bohaterów elaboratu nie napiszę.

Tę recenzję zakończę bardzo pozytywnym akcentem. Mianowicie... przyjrzyjcie się okładce. Co widzicie? No tak, na pierwszym planie mamy jakiegoś dziwnego gościa, który wygląda jak galareta przelewająca się z rąk do rąk. Jednakże na drugim planie widzimy mury świątyni, w których jestem po prostu zakochana! Gra świateł, kolumny, łuki i wiele innych elementów architektonicznych. Po prostu cudo! A, jeżeli nie widzicie dokładnie tych murów wybierzcie się do księgarni i popatrzcie na okładkę, ale uważajcie, żeby Was nie podkusiło.... Mając do wyboru przeczytanie "Ciemnorodnych", a skok z siódmego piętra, bez wahania wybierz to drugie!

MOJA OCENA:
2/10 LUB 1/6

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi sztukater !

22 komentarze:

  1. O jej, ostre słowa O.O Prawdę powiedziawszy od kiedy na Paranormalbooksie zobaczyłam zapowiedź tej książki, w ogóle mnie nie zainteresowała.
    Niezła recenzja :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tam jestem jej nawet ciekawa :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna recenzja:) Nie będzie chyba żadnym zaskoczeniem kiedy napiszę że raczej nie będę się rozglądać za tą książką...

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzadko spotykam tak negatywne recenzje, ale skoro książka była zła to inaczej się na pewno nie da. Z pewnością nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam czytać takie negatywne recenzje, są tak przepełnione emocjami! o wiele bardziej niż większość pozytywnych. o wiele gorzej jest gdy czytam wielki hejt na książkę o której marzyłam, ale to nie dotyczy "Ciemnorodnych", bo od początku nie miałam nań ochoty. moim zdaniem nawet na nieliczna wymieniona zaleta nie zgadza się w pełni, bo dla mnie pojawiły się już takie postacie w literaturze... świetny ostatni akapit "wybierzcie się do księgarni i popatrzcie na okładkę, ale uważajcie, żeby Was nie podkusiło..." haha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie spotkałam się z takowymi, więc wspomniałam o oryginalności.
      Gdyby mi się chciało, zmieniłabym ocenę na 0/6 :D Ale mi się nie che, więc ten tego... zaszczytne 1/6 zostanie :D
      Cieszę się, że ci się podobało :)

      Usuń
  6. Ah, teraz już wiem, że mimo licznych reklam, raczej po tą książkę nie jest wskazane sięgnąć :D Dziękuję za tę recenzję! :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahaha. :D Ja chciałam sięgnąć, ponieważ książka wyszła w szczególny dla mnie dzień, ale teraz chyba sobie daruję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja uwielbiam takie negatywne recenzje! :D Jednak dobrze, że nie sięgnęłam po tę pozycję - zaoszczędziłam trochę czasu. :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Sądziłam, że jednak jest to dobra książka, a tu... nic bardziej mylnego. A ten gościu na okładce, to chyba babca, hmm? A może i nie.. Kto wie.. :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej, ty jesteś taka pokręcona, że nawet nie mam słów by to opisać xd Haha, no nie mogę z cb xd :* Ostatni akapit jest the best!
    A po książkę i tam bym nie sięgnęła, bo nie czytam takich ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahahhahah xD Przeczytałam Twoją recenzję, a teraz leżę na podłodze i nie wstaję xD "opis miał tyle wspólnego z akcją, co zawodnik sumo z baletnicą" Jesteś wspaniała xD

    OdpowiedzUsuń
  12. A mi książka nawet się podobała. Zainteresowała mnie szczególnie podział społeczeństwa na światłorodnych i ciemnorodnych. No i oczywiście sama ich kreacja, która niestety muszę przyznać, że nie zaspokoiła mojej ciekawości :P Przyznam też, że faktycznie autorce nie udało się uniknąć kilku większych potknięć :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również "Ciemnorodni" przypadli do gustu, choć wyżyny fantastyki to nie są. Książka jest niezła, niestety w warsztacie autorki widać pewne braki. I powtarzanie tych samych sytuacji z punktu widzenia różnych osób było irytujące. Jednak "Ciemnorodni" mają fajny klimat, domieszkę kryminału i ciekawą intrygę, więc jestem bardzo ciekawa jak akcja rozwinie się w kolejnych tomach.

      Usuń
  13. Bardzo surowa recenzja, a szkoda, bo zapowiadało się całkiem oryginalnie. Kolejny przykład, aby nie sugerować się piękną okładką. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. No cóż, będę się od książki trzymała z daleka. Jakoś nie mam na nią ochoty.
    Pozdrawiam!
    http://mojswiat-ksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha... masz szczęście, że nie napisał tego polski autor :D :D :D
    Raczej nie kupię, już ostatnio się nacięłam na wynalazek o zombie pt."Wiecznie żywy".
    Pozdrawiam,
    Pola

    OdpowiedzUsuń
  16. A mnie już okładka odstrasza... Wiem, że nie powinno się oceniać po niej książki, ale w dzisiejszych czasach wszystko co piękne i interesujące przyciąga nas po sięgnięcie po daną rzecz. Tu jest na odwrót ;/

    OdpowiedzUsuń
  17. Ojej, mam książkę z wymiany. Teraz mam tylko nadzieję, że przeczytam całości ;)
    Faktycznie, tam w tle w okładce jest ładna gra świateł ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie czytałam i po Twojej recenzji zdecydowanie nie mam zamiaru. :O

    OdpowiedzUsuń