Idei środowego wieczorka po raz czwarty, chyba, już nie muszę wyjaśniać. Kto raz na jakiś czas wpada na mojego bloga, wie iż jest to cykl, w którym co 2 tygodnie piszę artykuł, zazwyczaj o tym, co mi leży na sercu. Dzisiaj będzie o polskich autorach, ich zwyczajach, zachowaniu, a także różnicach i przepaści jaka oddziela nas od innych państw. Niniejszy post nie ma na celu obrazić kogoś, chcę jedynie pokazać swoją opinię na kilka tematów. Oczywiście, nie można wrzucać wszystkich polskich autorów do jednego worka, lecz nie ma co się oszukiwać, polska literatura kuleje, a z takimi autorami, może być tylko gorzej...
Chyba już każdy bloger słyszał o najnowszej aferze, która wybuchła kilka dni temu. Niemniej, dla tych, co nie są na bieżąco przedstawię sprawę. Pewna bloggerka skrytykowała książką polskiego autora, ten wstawił link z jej recenzją z portalu lubimy czytać na swój profil na facebok'u i wybuchła wojna. Znajomi tego 'pisarza' zaczęli obrażać dziewczynę, autor też nie lepszy, bo sam zaczął wyśmiewać nastolatkę. Z tematu "pisze głupie recenzje, nie zna się", przeszło na omawianie jej ciała i udostępnianie linków do prywatnego konta dziewczyny na fb. Zainterweniowała Waniliowa i to dzięki niej cała blogosfera dowiedziała się o tym karygodnym, bądź co bądź, niezgodnym z prawem zachowaniu. A co ja na ten temat sądzę? Oczywiście, jestem oburzona! Owa recenzentka była tylko rok młodsza ode mnie, więc dyskutowanie o jej dojrzewającym ciele co najmniej mnie zniesmaczyło. Dziewczynie, współczuję z całego serca i mimo, że deklarowała, że całą sytuacją się zbytnio nie przejmuje to i tak jakaś trauma pozostanie.
Gdyby trafiło to na mnie, to naprawdę nie wiem co bym zrobiła. Chyba zgłosiłabym to na policję, gdyż takie zachowanie zakrawa pod prześladowania i pedofilię. Lecz nie ma co gdybać, należy jedynie mieć nadzieję,że taka karygodna sytuacja już nigdy więcej się nie powtórzy.
Przejdźmy, jednak, do polskich autorów. Oczywiście, są lepsi i i gorsi, kilka książek naszych rodzimych pisarzy to moje ulubione opowieści, jednakże nie zmienia to faktu, że niektórzy z nich nie potrafią znieść krytyki. I w sumie o samych pisarzy tu nie chodzi, bo oni potrafią się zachować, lecz ich znajomi i rodzina nie traktują przychylnym okiem recenzentów, którzy ośmielili się zmieszać książkę z błotem. Autor udostępnia link do rec na fb i zaczyna się. Miałam mało przyjemną sytuację z recenzją "Kawalkady". Wystawiłam jej ocenę 5/10 i znajomi (prawdopodobnie) Luizy pisali w komentarzach, że się ze mną nie zgadzają i pewnie nie przeczytałam uważnie książki. Autorka mnie obroniła, zarzuty także były napisane w sposób kulturalny, więc tragedii nie było, jednak gdzieś to zniesmaczenie, się w głowie zapisało. Od tamtej pory dziesięć razy się zastanowię, zanim wezmę książkę polskiego autora do recenzji, a jeśli już wybieram to stawiam na popularnych pisarzy, np. Kasię Michalak.
Jedno jest pewne: autorzy muszą się zmienić. Kluczem do sukcesu jest nabranie dystansu do swoich książek. Jeżeli autor nie uważa, że jego książka zasługuje na nobla w dziedzinie literatury, nie rozczaruje się aż tak bardzo widząc negatywną recenzję. Nawet najlepszym pisarzom zdarzają się potknięcia, ale czy to bloger jest winny, że przeczytał aż tak słabą powieść? Oczywiście, że nie! Kto jak kto, ale recenzent na literaturze współczesnej się zna i w przeciwieństwie do przeciętnego czytelnika, który sięga po jakąś powieść raz na ruski rok, ma jakieś porównanie. Trzeba też wspomnieć, że recenzenci to ponad 50% wytrwałych czytelników, więc chyba warto zdobyć nasze uznanie? :)Tak więc drodzy Autorzy... Proszę nie psioczyć na blogerów, nawet tych początkujących, a wziąć sobie do serca ich rady i popracować nad swoimi literackimi słabościami. W końcu chcemy dla Was jak najlepiej! :)
PS Za tydzień roczek bloga, bardzo chciałabym do tego czasu mieć 300 obserwatorów. Brakuje mi 8 osóbek, a więc pomożecie? Wspominajcie o moim blogu na fb i swoich blogach! Z góry dziękuję! :)
Nie do końca bym się zgodziła. Owszem wielu autorów na pewno musi popracować nad swoim ego, bo skoro wypuszczają w świat swoją książkę, to muszę być przygotowani zarówno na zachwyty jak i krytykę. Nie wiem czy akurat przykład Kasi Michalak jest tutaj dobry, bo wiem, że i w przypadku jej książek recenzenci mieli nieprzyjemności, nie wiem czy ze strony autorki czy też jej fanów/znajomych, ale jednak takowe były. Czy recenzent się zna, to też kwestia do przemyślenia, na pewno ma porównanie do innych tytułów i w jakimś stopniu może stwierdzić, że dana książka jest lepsza lub gorsza, ale to zawsze będzie jego subiektywna opinia, bo bloger książkowy to amator, który recenzuje książki dla przyjemności, i rzadko się zdarza by miał w tym kierunku wykształcenie. Ale to jest kolejny argument przeciwko autorom, bo dlaczego tak źle przyjmują krytykę od osób, które liczą po prostu na ciekawą lekturę, a nie są krytykami literackimi.
OdpowiedzUsuńCóż, nie wiedziałam o takowych sytuacjach związanych z osobą Katarzyny Michalak. Moim zdaniem autor piszę książkę dla czytelników, a nie dla krytyków, toteż bardziej powinno się liczyć zdanie zwykłego czytelnika, tudzież blogera amatora :)
UsuńDokładnie :) Zgadzam się z wypowiedzią Szalonej Książkoholiczki. Pisarz tworzy książkę dla ludzi, którzy chcą dobrej lektury, a nie dla wykształconych krytyków literackich ;)
UsuńOczywiście, że pisarz pisze książkę dla czytelników, może źle ujęłam swoje myśli:) ale zwykły czytelnik ma subiektywne zdanie, swoje własne, niekoniecznie zgodne z innymi, większość książek ma tyle samo wielbicieli co i przeciwników, a przecież nieważne co mówią, ważne żeby mówili, więc autorzy też nie powinni się tak przejmować opiniami blogerów, reprezentujących w końcu ograniczone w jakimś stopniu grono czytelników. To, że mnie się nie podobała dana książka, nie znaczy, że nie spodoba się komuś innemu i na odwrót. Nawet negatywne opinie moją spowodować, że ludzie sięgną z ciekawości po ten tytuł.
UsuńWłaśnie, gusta są różne, i nie wszystko podoba się wszystkim :) A styl pisania autora, jego warsztat to różnie można oceniać, więc nie rozumiem, dlaczego pisarze się bulwersują. Wydając swoja książkę, powinni się przygotować także na negatywne recenzje.
Usuń@ Magda K-ska W swojej drugiej wypowiedzi ujęłaś to, co mi chodziło po głowie już od dłuższego czasu ^^
Usuńjuż tyle nagadałam na pana Karola, że już nawet nie chce mi się zaczynać od nowa tematu. facet po prostu nie jest samokrytyczny (oczywiście to eufemizm ;d), za to obrzydliwie narcystyczny. a z całą wypowiedzią zgadzam się w 100%.
OdpowiedzUsuńTa sprawa, która wybuchnęła była naprawdę nie na miejscu ;/
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej aferze wczoraj na blogu Tirideth, ale osobiście nie miałam okazji spotkać się z tą sytuacją. Jednak zachowanie tego autora i jego "pobratymców" jest karygodne! Ludzie, krytyka to najlepszy klucz do sukcesu!
OdpowiedzUsuńPodobną sytuację miałam też z polską autorką, mieszka w moim mieście - Krakowie. Dostałam do recenzji z Klubu Recenzenta jej książkę, przeczytałam, napisałam opinię... Fakt faktem książka była tragiczna, dlatego też kulturalnie wymieniłam jej wady. Na to autorka stwierdziła, że źle odebrałam jej dzieło, bo to jest książka psychologiczna. Zasugerowała tym, że jestem niedojrzała do czytania książek, w których są seks, zdrady i inne zabawy XXI wieku. Uniosła się dumą i wypięła na mnie, nie przyjmując słów krytyki. Na szczęście nie miałam podobnej sytuacji jak ta biedna recenzentka.
Co tu mówić - poziom polskiej literatury spada. Teraz można czytać tylko o przelotnych związkach, "prawdziwych" problemach itp. Trudno trafić na dobrą książkę naszych rodaków. W dzisiejszych czasach nie liczy się treść, ale sam fakt wydania książki.
"W dzisiejszych czasach nie liczy się treść, ale sam fakt wydania książki."
UsuńPiękne, niestety prawdziwe, słowa :)
Słyszałam o tym koszmarnym incydenciku i tak sobie myślę, że poszczególni polscy pisarze swoją nagonką niektórych recenzentów sami sobie szykują przysłowiową pętle na szyję, gdyż po takich atakach nikt nie będzie chciał czytać ich WIELKICH dzieł.
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że recenzent to osoba, która robi to profesjonalnie. W takim razie ile w naszej blogosferze jest takich osób? Niewiele. My jesteśmy jedynie osobami, które czytają i opiniują. Chyba większość z nas zadławiła się darmowymi egzemplarzami i sądzą, że wydawnictwa i autorzy powinni ich po stopach całować za ich ogromny wkład.
OdpowiedzUsuńDajcie na luz. Róbcie to z przyjemności. Wy również potrzebujecie dystansu do siebie i swoich blogów. Założyłam bloga dwa lata temu i widzę tylko samych napuszonych, drętwych recenzentów-amatorów, którzy gdyby mogli ciągnęliby kasę od wydawnictw za 200 wyrazów "recenzji".
Pozdrawiam serdecznie, a sobie życzę, abyście wstrzymali się z tymi nic niewnoszącymi postami, bo coraz mniej mi się tutaj podoba.
Gratuluję tak mądrej i krytycznej w stosunku do siebie (i do nas) wypowiedzi. Wprawdzie jestem w blogosferze od niedawna, ale bardzo zżyłam się z tym środowiskiem i chciałabym, żeby było jak najlepsze. I właśnie dlatego "dajcie na luz " :)
Usuńoczywiście w pełni popieram Vivienne. Sama wolę nie napisać notki przez miesiąc, niż napisać byle co. Mam już dość różnego typu gier i łańcuszków. To może być fajne ale wtedy, gdy pojawia się dla urozmaicenia, a nie na blogu z recenzjami, gdzie recenzja pojawia się raz na miesiąc, a łańcuszki co drugi dzień. Nie mówię, że moje recenzje są idealne - wiem, że często robię je kiepsko, ale staram się. Wolę pisać rzadziej, ale lepiej
Usuń@Vivienne Czy te posty nic nie wnoszą? Możliwe, ale piszę je w dużej mierze dla siebie. Uważam, żę i tak są one lepsze niż High fice, czy Top 10. Nie wiem w jakim towarzystwie blogerów ty się obracasz, ale ja poznałam tylko i wyłącznie fantastyczne osoby, z którymi mogę porozmawiać o wszystkim :) I jest ich naprawdę sporo i żadnych napuszonych osób nie spotkałam- inaczej, znalazłam kilka, ale dla mnie to proste. Nie podoba mi się ktoś, to nie wchodzę na jego bloga. Easy? Easy...
UsuńJa założyłam bloga rok temu, mam 16 lat i jestem amatorką, ale kocham to, co robię. I tyle mi wystarczy...
@Kobra Czy środowy wieczorek jest byle czym? Możesz zmieszać ten post z błotem, ale nie mów że to jest zapychacz, bo nim nie jest. Seria, jak już mówiłam ze 100 razy ma na celu POKAZANIE MOJEGO PUNKTU WIDZENIA. Nie jest to łańcuszek, bo na innym blogu środowego wieczorku nie spotkasz. Posty dodaje dla urozmaicenie, i co 2 tygodnie, właśnie po to, ażeby był to blog z RECENZJAMI, a nie ze środowymi wieczorkami...
Pozdrawiam obie dziewczyny i jeżeli postanowiłyście się na mnie 'obrazić' mam nadzieję, że mimo wszystko miło zapamiętacie tego bloga :)
Nie, nie, źle mnie zrozumiałaś. Nie mówię, że te rozmowy są "byle czym". Gdyby były, to bym się tu nie wypowiadała. Chodzi mi raczej o to, że niektórzy zamiast recenzji, na swoim blogu nie mają nic innego tylko gry typu najładniejsza okładka, najprzystojniejszy bohater i potem "taggowanie" innych. Takie rozmowy są dla mnie jak najbardziej ok.
Usuń#Szalona: Nie mam na myśli samego zamysłu "środowego wieczorku", jedynie o temat powyższego posta, który jest już cholernie nudny i rozdmuchany. Ileż można...
UsuńTo, co napisałam powyżej, to według mnie święta prawda. Sama siebie uważałam niegdyś za nie wiadomo kogo, ale nabrałam już pokory i nie biorę każdego pojazdu po 15letnich amatorkach personalnie(może dlatego, że 15latką nie jestem...)
Wiesz, co ostatnio odkryłam? Że dziewczyna, której naprawdę nie znoszę, okazała się być właścicielką świetnego bloga. Ale mimo to, że jej nie lubię, na bloga zaglądam, a ją szanuję za to, co robi. ;) Myślę, że za bardzo dosłownie odebrałaś moje słowa, ponieważ ja nie mam do Ciebie żadnych pretensji, czy nie kieruję negatywnych uczuć za tego typu post. Chcę jedynie, żeby trochę się uspokoiło, bo gdy widzę "Pan K. to wulgarny i niekulturalny buc!" to śniadanie mi się zwraca. ;)
dziewczyny obie Was rozumiem.
Usuń@Kobra jeżeli właśnie chodzi o te gry blogowe, których jest więcej niż samych rec to też strasznie mnie to irytuje ;_; Już lepiej nic nie pisać niż zapychać bloga :)
Nie słyszałem o tej sprawie z recenzją na facebooku ale z tego co napisałaś to naprawdę nie na miejscu. Osobiście było mi bardzo przykro i nie wiem czy nie straciłbym nawet zapału do recenzowania książek (by najmniej polskich). Niestety zdarzają się takie ataki ze strony rodziny, znajomych czy samego autora. Moim zdaniem są one bezpodstawne, w końcu każdy ma prawo do swojej opinii... Ale niektórzy nie mogą znieść krytyki.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, u mnie nowa recenzja. Pozdrawiam serdecznie i życzę szczęścia c:
Dobrze napisane. Tak naprawdę pierwszy raz spotkam się z taką "rzeczą" (prawdopodobnie ze względu na to, że jestem początkująca) i naprawdę bardzo mnie to zszokowało. Sądziłam, że każdy autor powinien wiedzieć, że nie każdy będzie wielbić ich książki i pojawią się jakieś negatywne recenzje do tego wyrażenie opinii w tak mało kulturalny sposób. Naprawdę jestem bardzo zniesmaczona tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńCzekałam na tego posta :)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie w 100% . Nigdy nie przepadałam za polskimi autorami, ale po tej aferze na pewno nie sięgnę po ksiazke jednego z nich (polskich autorow) zanim sie nie upewnie czy gość nie zachowa sie jak jakis rozpuszczony gnojek po skrytykowaniu jego ksiazki... Ale wiesz, najgorsze jest to, ze ten Ketzer czy jak mu tam, wgl nie widzi problemu, nie kuma o co tyle halasu...
Wg mnie to co tam wypisywal to jest po prostu szczyt bezczelnosci i chamstwa...
JA sama jestem autorką, ale szanuję wszystkie opinie.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że komuś może nie spodobać się mój styl, tematyka i w ogóle. Jeżeli ktoś znajdzie jakieś minusy, zapisuję je sobie i staram się poprawić przy pisaniu kolejnej książki. Kompletnie nie rozumiem tego wyklinania czy obrażania. Jeżeli ktoś wydaje książkę musi sobie zdawać sprawę z tego, że wszystko wychodzi na światło dzienne, na publikę i nie każdemu musi przypaść do gustu. Jeden da 10/10 a to nie znaczy, że książka jest arcydziełem kto inny tej samej opowieści wystawi 1/10 ale to też nie znaczy, że to dno. Czy Rowling zdobyłaby sławę, gdyby bała się ocen? Albo taki "Zmierzch", który ciągle nazywany jest płytkim i miesza się go z błotem - ale się i nim mówi i robi filmy. Ja szanuję wszystkie opinię, cenię każdego czytelnika i staram się wziąć do serca jego przemyślenia na mój temat. Bo nikt idealny nie jest.
Autor książki postąpił karygodnie w stosunku do tej dziewczyny. Ja o całej aferze dowiedziałam się wczoraj. Cóż, można mu tylko życzyć dystansu do siebie i tego co robi.
OdpowiedzUsuńNiektórzy bardzo źle znoszą krytykę, jednak nie wyobrażam sobie wychwalania książki, jeśli mnie nie zachwyciła...
OdpowiedzUsuńCZ. 1
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie mogę nigdzie znaleźć, o co dokładnie chodzi z tą aferą.
Odniosę się może do samego wpisu, bo temat jest bardzo ciekawy, choć dość skomplikowany, bo prawda jak zwykle leży pośrodku.
Postaram się przeprowadzić w miarę rzetelną/matematyczną analizę problemu :)
Zacznijmy od autorów.
Przede wszystkim należy ich podzielić na tych, którzy wydają w "normalnym" wydawnictwie i na tych, którzy wydają w "nienormalnym".
Autorzy wydający w "normalnym" wydawnictwie muszą jedynie napisać powieść i nic więcej ich nie interesuje, bo czy powieść się sprzeda, czy nie, to już nie ich problem, ale wydawcy, więc opinie recenzentów nie są ich być albo nie być.
Sytuacja diametralnie się zmienia, gdy autor jest zmuszony do wydania książki w "nienormalnym" wydawnictwie, czyli z tak zwanym współfinansowaniem autora, a raczej z pełnym finansowaniem lub z przepłaceniem za wątpliwej jakości usługę.
Jak to wygląda od kuchni?
Autor pisze powieść, wysyła do wszystkich możliwych "normalnych" wydawnictw. Na ogół nie otrzymuje żadnej odpowiedzi, bo po prostu nikt nie czyta nadsyłanych tekstów. Niestety, by ktoś w wydawnictwie chociaż przeczytał nadesłany tekst, trzeba mieć plecy albo cholerne szczęście, częściej jednak to pierwsze.
Nie ma innego wyjścia, trzeba współfinansować wydanie w "nienormalnym" wydawnictwie. Podpisuje się więc umowę, potem tekst przechodzi przez korektę, która jest do bani, tekst wędruje do składu do druku - skład również jest do bani, o patronów medialnych trzeba starać się samemu, bo wydawca twierdzi, że nikt nie chce patronować wypocinom autora, więc o to również trzeba zadbać samemu i znów bez pleców albo bez kasy ani rusz, bo tu nie należy mylić patrona medialnego ze sponsorem, patronaty medialne są płatne :)
cz.2
OdpowiedzUsuńNa koniec tej wydawniczej drogi przez mękę pojawia się problem promocji, a raczej jej braku. Książka nie trafia na półki księgarskie, bo za to również się płaci ciężkie pieniądze (stół w pojedynczym empiku kosztuje 10 tys.), więc książka trafia tylko do księgarni internetowych, a tam znajdzie ją tylko ten, kto jej szuka, więc na ogół nikt jej nie znajduje, bo nikt o niej nie słyszał. Błędne koło.
Ostatnią deską ratunku są recenzje na blogach.
I tu wielkie pokłony dla blogerów za to, że są i że im się chce :)
Czyli należy wziąć poprawkę na autora, który wydał w "nienormalnym" wydawnictwie, bo przez to, że jest sfrustrowany swoją walką z wiatrakami również staje się nienormalny :)
Przez to, że od recenzji blogerów zależy dalsza kariera autora, te reakcje są takie gwałtowne.
W każdym razie na ogół autorzy w miarę godnie znoszą krytykę, raczej cierpią w milczeniu :) Po prostu trzeba przyjąć do wiadomości, że czytelnicy mają różny gust i często ta sama książka budzi skrajne emocje u różnych czytelników. I tak jak już wcześniej ktoś napisał, autor powinien sobie brać do serca uwagi blogerów, by pracować nad swoim warsztatem, ale też nie należy przejmować się wszystkimi opiniami, bo niekiedy bywają sprzeczne.
A teraz sprawa komentarzy.
Po negatywnej recenzji autor może opinię olać i udać, że jej nie ma albo udostępnić na fejsie. Osobiście jestem za udostępnianiem wszystkiego, by było uczciwie. No i po udostępnieniu linka do recenzji na fb, rozpętuje się komentarzowa burza. Wiem, bo sama to przeżyłam i zapewniam, że autor nie ma z tymi komentarzami nic wspólnego. Po prostu niektórzy fani dochodzą do wniosku, że wypada autora bronić. Z jednej strony to bardzo budujące, ale z drugiej cholernie kłopotliwe, bo nie dość, że autor dostaje recenzją po łbie, to jeszcze dostaje po głowie od innych blogerów. Teraz mam zamiar udostępniać linki do negatywnych recek, ale z prośbą o nie komentowanie, bo chyba nie ma innego wyjścia.
Myślę, że obie strony powinny wrzucić na luz i aż tak bardzo się nie przejmować, bo szkoda życia na takie pierdoły.
I na koniec taka osobista dygresja. Czytając różne recenzje, zauważyłam, że niektórzy recenzenci również nie przebierają w słowach i jadą po autorach równo. Tymczasem autor i jego dzieło, to dwie różne rzeczy, więc oceniajcie książkę, a nie osobę, która tę książkę napisała.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam moim komentarzem i przy okazji udało mi się pokazać drugą stronę medalu.
Pozdrawiam serdecznie,
Pola
PS. Sorki, w 2 częściach dodaję, bo w jednym kawałku się nie dało, chyba było za długie :/
Wszystko dobrze, jeśli recenzent pisze rzetelnie i jednocześnie stara się - przynajmniej na osłodę - dodać coś w rodzaju "Ale okładka bardzo mi się podobała". Bardzo niemiło czyta się totalne zgnojenie swej twórczości i można się wtedy rzeczywiście żachnąć, choć uważam, że rzeczowa polemika jest lepsza od robienia nagonki. Nie podobało się - trudno. Można samemu wyrazić swoje zdanie o recenzencie, ale też bez nazywania go idiotą czy jakimś zwierzątkiem. To wolno każdemu. Zawsze jednak lepiej okrasić to uśmiechem i powiedzieć sobie "Będzie lepiej!"
OdpowiedzUsuńEviva, a jaki jest sens szukania na siłę pozytywnych stron gniota? Albo ci się podoba albo nie, a okładka, albo efektowna czcionka na wartość książki nie ma absolutnie żadnego wpływu.
UsuńPoza tym pomiędzy "gnojeniem" a konkretną oceną jest przepaść.
Hm, w aferę się nie zagłębiałem, jednak widziałem tam sporą liczbę komentarzy, faktycznie, to dość przykre, że autor postąpił w ten sposób, ale niektórzy nie umieją znieść krytyki. :) Cóż, wtedy lepiej nie zostawać pisarzem...
OdpowiedzUsuńAle skoro mowa o polskich autorach: dlaczego masz o nich takie złe zdanie? I dlaczego uważasz, że zagraniczni są lepsi? Zauważ, że do Polski docierają tylko Ci najpopularniejsi/najlepsi (choć z tym drugim to różnie bywa) pisarze, których nazwisko w świcie czytelniczym już coś znaczy. Jeśli napisałabyś złą opinię i książce autora np. z USA, raz, że w ogóle by tego nie zauważył, a dwa, pewnie by się cieszył, że jego książki są też wydawane zagranicą, bo to znaczy, że osiągnął już wielki sukces i złymi recenzjami jego powieści na mało znaczących (bo powiedzmy sobie prawdę, amatorski blog, a np. Booklist, to nie to samo i tenże autor raczej zwróci uwagę na recenzje tego drugiego) blogach nie będzie się przejmował. Natomiast polskim autorem i jego dziełami Booklist się raczej nie interesuje, więc on interesuje się polskimi blogami. :)
Napisałbym, że mało znany na rynku światowym autor z USA też by się tym przejął, ale nie wiem jak zachowują się pisarze w Ameryce, więc nie jestem w stanie tego stwierdzić.
Nie mniej jednak czasem niektórzy polscy autorzy powinni trochę bardziej mieć na uwadze gust innych i ich opinie. :)
Dołączyłam, więc brakuje Ci już tylko pięciu osób. Gratuluję rocznicy!!!
OdpowiedzUsuńBloguję od niedawna, więc nie mam jeszcze złych doświadczeń z polskimi autorami, ale o problemie słyszałam.
Uważam, że Ci autorzy, którzy boją się krytyki, powinni najlepiej tworzyć do szuflady. Tylko pisarz, który liczy się z opinią czytelników, słucha konstruktywnej krytyki, może zajść wysoko.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo przełknąć taką gorzką tabletkę, ale nie trzeba być zaraz chamem...
Pozdrawiam i zapraszam też do mnie Korci mnie czytanie...
Dziękuję ślicznie! :) Rocznica dopiero jest we wtorek, ale już nie mogę się doczekać :3
Usuń
OdpowiedzUsuńO tym incydencie akurat nie słyszałam. Za to czytałam o podobnej sprawie z Panią Kasią Michalak w roli głównej.
Powtórzę słowa swojej wypowiedzi z niedawnej dyskusji na ten sam temat.
Powinniśmy wszyscy mieć w sobie, choć odrobinę pokory. My blogerzy nie możemy zachowywać się jakbyśmy pozjadali wszystkie rozumy i byli przekonani, że nasza recenzja jest najlepsza i każdy będzie myślał w ten sam sposób. Przecież ilu jest ludzi, tyle jest gustów czytelniczych. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie i nie możemy komuś narzucać swojego poglądu. Nie możemy także obrażać autorów swoimi wypowiedziami.
Z drugiej strony autorzy powinni nas zrozumieć, że nie możemy ich twórczości za każdym razem przedstawiać w samych superlatywach. Tym bardziej powinni się zastanowić, że coś jest nie tak, skoro kolejna recenzja na temat jakiejś książki przez nich napisanej jest niepozytywna. Powinni wyciągnąć z tego wnioski, a nie zaraz się obrażać.
Przecież całe życie uczymy się na swoich i cudzych błędach. Może trzeba porozmawiać z takim recenzentem, przedyskutować pewne sprawy, a nie pisać obraźliwe e-maile, anonimowe komentarze lub urywać zupełnie kontakt z danym blogerem.
Pozdrawiam:)