
To taki uroczy widok. Słoneczny dzień, drzewa dookoła i mała dziewczynka
ubrana w różową sukieneczkę, dmucha i robi olbrzymie, kolorowe bańki
mydlane, które odbijają promienie słoneczne. Chwila ulotna jak ulotka.
Ale jaka piękna. Gdyby życie mogło być taką idyllą. Ale nie jest. Bo tak
jak bańka mydlana pęka z silniejszym podmuchem wiatru, tak i życie
ludzkie czarno - białe nie jest. Co prawda raz wisi flaga
czarna jak śmierć, raz powiewa materiał koloru białego, lecz to szarość dominuje. I kolory wbrew pozorom też.
Sky żyje właśnie w takiej bańce mydlanej, o której była mowa w poprzednim akapicie. Kiedy była małą dziewczynką została adoptowana przez Karen. Pozbawiona dobroci dwudziestego pierwszego wieku, dziewczyna całe dnie spędzała ucząc się w domu lub biegając. Jedyną jej rozrywką jest jej najlepsza przyjaciółka - Six. To właśnie ona zachęciła nastolatkę do rozpoczęcia nauki w normalnym liceum. Jednakże sprawy się troszkę pokomplikowały, w efekcie we wrześniu Sky sama ruszyła podbijać szkolne korytarze. I zupełnie jej się to nie podoba. Nowe twarze, słaba reputacja, wrodzona nieśmiałość i strach przed zmianami. Czy takie połączenie zapowiada wielką miłość?
"Hopeless". Ten tytuł jeszcze nie miał premiery, a już jest niezwykle pożądany. Gorący niczym hiszpańska plaża i temperatura jądra Ziemi razem wzięte. Książka Hoover robi furorę, podbija listy bestsellerów i serca Czytelników. I mnie ta mania "beznadziei" (hopeless z angielskiego na polski znaczy tyle co "beznadziejny") dopadła, a wszystko za sprawą dobrego marketingu i przedpremierowego ebooka. I choć z elektroniczną formą nie jestem za pan brat, to mając do wyboru czekania około miesiąca na książkę, czy natychmiastowe poznanie historii bez chwili wahania wybrałam to drugie. I pod żadnym pozorem nie żałuję tej decyzji.
Historia Sky wciągnęła mnie już od pierwszego rozdziału. Od lektury wprost nie mogłam się oderwać. Z racji tego, że ostatnie dni były niezwykle intensywne "Hopeless" wciągałam nocami. Efektu chyba możecie się domyślić - zaczerwienione oczy, ucinanie sobie drzemek na pierwszych lekcjach i eskapady na długiej przerwie po kawę. Ale było warto! Powieść potraktowałam niezwykle emocjonalnie. I choć obyło się bez łez to nie zabrakło szybszego bicia serca, śmiechu i planów jakby to zbudować taki tunel, który przeniósłby mnie do świata wykreowanego przez Hoover. Ta książka to romantico roku, a może nawet i życia - już dawno nie czytałam tak świetnej opowieści, w której wartość miłości byłaby tak pięknie przedstawiona.
Lubię tych bohaterów, lubię relacje panujące pomiędzy nimi, lubię nawet ich problemy i dylematy. Ich przeszłość wzbudza we mnie współczucie, teraźniejszość ogrzewa serca, a przyszłość wywołuje uśmiech na twarzy. Powinnam teraz scharakteryzować poszczególne persony. Ale nie potrafię. Czy można oceniać najlepszych przyjaciół, odkrywać ich tajemnice i rutynę dnia codziennego? Zdradziłabym te książkowe persony i zdradziłabym Was, moi drodzy Czytelnicy. Bo w "Hopeless" istotny jest każdy jeden, nawet najdrobniejszy detal. Tutaj wszystko stanowi zagadkę, a cały utwór, mimo tak wielu szczegółów, nie ma w sobie ani grama nieścisłości. I to jest chyba to, co najbardziej mi się spodobało.
Nie potrafię określić stanu, w jaki wprowadziła mnie ta lektura. Tylu emocji nie przeżyłam już dawno. Dowodzi to jedynie temu, że w dobie ckliwych młodzieżówek można stworzyć coś naprawdę romantycznego, a przy tym życiowego. Pani Hoover się to udało. "Hopeless" zaskoczy każdego, kto tylko da tej książce szansę. A liczę na to cichutko, że po tym tekście czujecie się zachęceni. Więc dalej, do roboty! Kalendarze do ręki i zaznaczajcie datę 18 czerwca. To właśnie wtedy ta perełka pojawi się na księgarnianej półce, a Wy będziecie mieli szansę poznać tą prześwietną historię. Już po raz ostatni - zapewniam, że warto!
Możliwość przedpremierowej lektury zawdzięczam wydawnictwu Otwarte!