"Czasem przegrywa się bitwę. Ale nasze numery zawsze wygrywają wojnę."
"Życie to nie teatr, [...], życie to nie tylko kolorowa maskarada". Przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać. Tak pięknie Edward Stachura to napisał, jakby wiedział, że za lat paręnaście John Green stworzy książkę, która będzie adekwatna do tych słów. Do słów, które po prostu odzwierciedlają nasze życie. Czyż nie? Życie to gra uczuć, czasami także zmysłów, przede wszystkim gra rozmaitych emocji, lecz to wszystko wcale nie czyni naszego życia teatrem. Często na naszej drodze stają różne przeszkody, lecz nie są one zaplanowane. Więc nasze życie to nie teatr. Bo w teatrze jest wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik, nie ma miejsca na błędy, których popełniamy tak wiele. Nie ma miejsca na ułomność, której doświadczamy prawie każdego dnia. Nie ma miejsca na chwile słabości, tym bardziej na łzy, które wypłakujemy każdego wieczora w poduszkę.W ciszy. Tak, ażeby nikt nas nie słyszał. Bo życie to nie teatr, to czysty spontan, decyzje, które spadają na nas jak grom z jasnego nieba. I może to co za chwilę napiszę nie będzie miało większego sensu, mimo wszystko podzielę się z wami moimi przemyśleniami. Życie to jest życie. Tak po prostu...
Miles jest nastoletnim chudzielcem, którego życie ogranicza się do tego, że praktycznie nie ma życia. Uczy się dość dobrze, jest po prostu zwyczajnym nastolatkiem jakich wiele, lecz ta jego ułomna przeciętność jakoś nie specjalnie dostarcza mu przyjaciół, których powinien mieć na pęczki, bo i przeciętniaków chodzi po ulicach dość dużo. W każdym bądź razie wraz z rodzicami podejmuje decyzję, która zmienia jego życie: wyjeżdża do internatu, gdzie postanawia rozpocząć nowe życie. Pragnie się uczyć, to i owszem. W końcu chce się dostać do dobrego collegu, zdobyć dobrą pracę i godnie żyć. Lecz gdzieś w głębi serca liczy na to, że znajdzie przyjaciół i... miłość swojego życia.
"Wszyscy palicie dla przyjemności. Ja palę po to, aby umrzeć."
John'a Green'a nikomu nie trzeba chyba przedstawiać. Wkroczył na polski rynek wydawniczy już kilka lat wcześniej, lecz jako kariera w Polsce ruszyła pełną parą w lutym, kiedy to na naszym rynku wydawniczym pojawiła się najpiękniejsza książka o raku, o miłości, o uczuciu tak pięknym, że poruszy nas do głębi. Dobra, dobra, każdy wie, że chodzi mi o "Gwiazd naszych wina"! Czytelnicy podłapali bakcyla (aaa jaka siara, kto w dzisiejszych czasach tak mówi?!) i dalej szło Zielonemu tylko lepiej. Zdobywał coraz więcej czytelników, którzy byli, są i będą z nim na dobre i na złe. Czytelników, którzy chłoną każde słowo, które napisał, którzy traktują go jak jakieś bóstwo, guru i przyszłość literatury amerykańskiej. I tym sposobem historia zatoczyła koło,a w naszym pięknym kraju zostało wydane wznowienie "Szukając Alaski", które już miałam przyjemność przeczytać i które... Czy naprawdę muszę to pisać? Heloł, przecież to jest Zielony! Nie ma opcji, żeby jego książka mi się nie spodobała!
Mimo, że Green może się poszczycić naprawdę ogromnym talentem pisarskim, lekkim piórem i wszystkimi innymi atrybutami fenomenalnego pisarza, widać, że "Szukając Alaski" jest jego debiutem. Mimo, że język powieści jest przyswajalny to brakuje lekkości, lekkiej arogancji, pisarskiego wyrafinowania, a przede wszystkim IRONII, której było na pęczki w "Gwiazd naszych wina". Zabrakło mi czegoś, co po prostu wcisnęłoby mnie w fotel i nie pozwoliło o tej książce na długo zapomnieć. Lecz niech nie zwodzi Wa moje czcze gadanie, "Szukając Alaski" ma w sobie coś, co intryguje. Ta powieść jest mroczna, tajemnicza i w pewnym stopniu kontrowersyjna, a to wszystko za sprawą niepowtarzalnych osobowości, z którymi mamy do czynienia w tej powieści. Bohaterowie to nastolatkowie, odważę się użyć określenia- upadli. Mamy do czynienia z młodzieżą pijącą, palącą, lecz mimo wszystko nie do końca zepsutą- pojmują oni sens życia, mają jakieś cele i starają się dobrze uczyć. Mimo wszystko, postaci wzbudzały we mnie jakieś takie dziwne obrzydzenie, a ich zachowanie i styl bycia nieszczególnie mi się nie spodobały. Choć trzeba przyznać, że z tak wyrazistymi postaciami powieść nabiera charakteru!
Ale tym razem już nie płakałam. I chyba tych łez, wypłakanych nad fikcyjną historią najbardziej mi zabrakło. Liczyłam, że "Szukając Alaski" potraktuję bardziej emocjonalnie, że będę przeżywać każde słowo, zdanie po zdaniu moje serce będzie pękać z rozpaczy nad tragicznymi losami bohaterów. Niestety, debiut Green'a tylko i wyłącznie przeczytałam. I choć w kilku miejscach się wzruszyłam, nie zmienia to faktu, że kartki powieści nie są ani pomarszczone, ani wilgotne od moich łez. Obyło się bez kaca książkowego, obyło się bez zachwytów, lecz nie zmienia to faktu, że dalej ubóstwiam Greena i będę go wspierała zawsze i wszędzie. "Szukając Alaski" nie jest błahą młodzieżówką, nie jest również książką, w której pierwsze skrzypce grają przekazywane emocje. Mimo wszystko z całego serca polecam!
MOJA OCENA:
8/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Bukowy Las!
Chyba przeczytam, bo "Gwiazd naszych wina" uwielbiam, więc czemu by się nie skusić na "Szukając Alaski" ;)
OdpowiedzUsuńcoś mi się popsuło i ta recenzja nie wyświetliła mi się na readerze : o
OdpowiedzUsuńmam wielką ochotę na tę książkę, nawet biorąc pod uwagę, że zapewne nie spodoba mi się tak jak "Papierowe miasta" (a ja wciąż pamiętam, jak złamałam Ci serce mówiąc, że "Gwiazd naszych wina" to przeciętniak <3).
Na razie czytałam tylko "Gwiazd naszych wina", a na pozostałe dwie książki mam już od dawna ochotę, może w końcu uda mi się za nie zabrać ;)
OdpowiedzUsuńPo części zgadzam się z Twoją recenzją, po części nie. Mi jednak książka trochę bardziej się podobała, aczkolwiek tak jak w Twoim przypadku nie było łez, pomoczonych i pomiętych stron i to największy minus. :)
OdpowiedzUsuńPomijając to wszystko - i tak mam nadzieję, że Green coś jeszcze tak cudownego jak GNW napisze i że zostanie to wydane u nas. :)
"Wszyscy palicie dla przyjemności. Ja palę po to, aby umrzeć." - to zdanie tak bardzo wryło mi się w pamięć... :)
Biorę udział w konkursach, gdzie można wygrać tę książkę. Więc mam nadzieję, że trafi w końcu do mnie!! :)
OdpowiedzUsuńNormalnie zacofana się czuję, prawie wszyscy już zrecenzowali "Szukając Alaski", a ja jej nawet na półce nie mam... Czyli mówisz, że ta już nie porusza w takim stopniu jak poprzedniczka? Cóż zobaczymy i tak mam na nią ogromną chrapkę.. :3
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze tego autora, ale bardzo chętnie to nadrobię. Coś czuję, że nie bez powodu jego książki zachwyciły tyle osób :)
OdpowiedzUsuńPS masz bardzo fajny nagłówek :)
Och, co za wielka szkoda. Ja zaczęłam od "Szukając Alaski" i szczerze to przy niej płakałam, a "Gwiazd Naszych Wina" było... takie sobie. Ale gusty są różne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
"Gwiazd naszych wina" nie porwało mnie, tak jak miało to miejsce w przypadku wielu blogerów. Niemniej książka wywarła na mnie dobre wrażenie, więc chętnie sięgnę po "Szukając Alaski".
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji czytać "Gwiazd ..." ani "Papierowych miast", ale jestem niezwykle zaciekawiona tymi książkami i samym autorem. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję. :)
OdpowiedzUsuńjeszcze nie poznałam początkowej części - może kiedyś się za nie zabiorę :)
OdpowiedzUsuńAAAAAA nie, zabiłaś mnie tym XD
UsuńTo nie jest seria, każda książka opowiada o czymś innym ;)
Oceniłam ją podobnie, może troszkę lepiej, i mam również podobne zdanie :)
OdpowiedzUsuńWeź mnie nie denerwuj! Właśnie dostałam wiadomość, że moja książka jest już do odebrania na poczcie, a byłam tam dzisiaj!
OdpowiedzUsuńTrochę zmartwił mnie fakt, że nie wbija w fotel, ale mam nadzieję, że nie okaże się to prawdą w moim przypadku!
Przede mną jeszcze dwie pierwsze części :)
OdpowiedzUsuńnie ciągnie mnie do tych książek ;)
OdpowiedzUsuńCóż, moją uwagę przykuła głównie ta okładka, ale czuję się całkiem zachęcona nawet po przeczytaniu recenzji. :)
OdpowiedzUsuńChciałabym się na nią skusić, lubię takie książki:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej powieści Green'a, więc parę dni temu pożyczyłam "Gwiazd naszych wina" od koleżanki. Jeśli przypadnie mi do gustu (a tak sądzę, przeczytałam już tyle recenzji tej powieści i nasłuchałam się mojej koleżanki wychwalającej ją pod niebiosa) to sięgnę po "Szukając Alaski". ;))
OdpowiedzUsuń