"Bez względu na stan umysłu, musisz znaleźć sposób by się naładować."
Jak to mówią rodziny się nie wybiera. Ktoś tam na górze przydzielił cię do danej familii i klamka zapadła, już koniec. Nie ma odwołania. Niektórzy są tymi szczęśliwcami i urodzili się pod tak zwaną szczęśliwą gwiazdą, są ustawieni do końca życia i nic nie muszą robić, żeby życie było lepsze, bo już lepsze być, po prostu, nie może. Lecz większość z nas jest zwykłymi ludźmi i choć nasze problemy nie są tak poważne jak te, głównej bohaterki "Alicji w krainie zombi" to i tak rzadko kiedy mamy z górki. Czasami nawet są takie chwile, że chcemy sobie najzwyczajniej w świecie strzelić w łeb, lecz pocieszamy się tym, że inni mają gorzej. Czy może to być prawda? Zdecydowanie tak.
Alicja ma młodszą siostrę oraz całkiem przyjazną mamę. Powiedziałbyś, Czytelniku: fajna rodzinka, lecz zapewniam Cię, że kolorowo nie jest. Piętą Achillesa w rodzinie dziewczyny jest ojciec. Co tu dużo mówić: stuknięty człowiek, który wszędzie widzi zombi i dąży do obrony swojej rodziny przed tymi przerażającymi istotami. Domownicy muszą być przed zachodem słońca w domu, a siostry uczą się jak obronić się przed istotami, które nie istnieją- przynajmniej tak Ali myślała do czasu, aż wracając z wieczornego koncertu siostry (Uwaga, uwaga! Cud nad Wisłą, kochany tatuś zgodził się na wieczorną 'wycieczkę') zdarzył się okropny wypadek samochodowy, w którym rodzina dziewczyny ginie, a ona widzi... zombi!
"-Mała lekcja życia. Chłopcy zawsze kryją innych chłopców. Będą ci kłamać, zarówno w żywe oczy, jak i za twoimi plecami."
Gena Showalter to autorka, głównie, powieści z gatunku paranormal romance. Co prawda wcześniejszych książek autorki nie czytałam, lecz różne rzeczy o niej słyszałam i cóż mogę powiedzieć- nie zawsze bywało dobrze. Mimo wszystko, kiedy zobaczyłam tytuł "Alicja w krainie zombi" po prostu wiedziałam, że muszę mieć tę powieść. "Alicję w krainie czarów" bardzo lubię, jej filmową adaptację również, więc czemu by nie sięgnąć po tę bajkę w mrocznym wydaniu? Tak naprawdę treść, z którą miałam do czynienia wprawiła mnie w lekkie zdziwienie. Byłam święcie przekonana, że podobnie jak w bajce, Alicja znajdzie się w innym wymiarze i będzie tylko i wyłącznie walczyć z zombie. Liczyłam na tak duży dreszczyk emocji, że po przeczytaniu książki na każdym rogu będę widzieć te mroczne istoty. Tymczasem akcja toczy się w naszym wymiarze, a walk z zombi jest tu tyle co kot napłakał. Przez większą część lektury mamy do czynienia z typowymi dylematami każdej prawdziwej nastolatki: kocha, nie kocha. Czy to oznacza, że powieść mnie rozczarowała? Nie powiedziałabym...
Resztę recenzji znajdziecie na portalu nastek, od którego dostałam tę powieść. Serdecznie dziękuję!
