sobota, 21 września 2013

"Azyl" Izabela Sowa

"- Wszystko dzieje się po coś. I ma głębszy sens. Nawet jeśli w danej chwili boli, aż człowiek skręca."

Życie nie jest idealnie prostą krechą. Są załamanie, smutki, żale, rozpacze i przykre momenty, a wszystko to sprawia, że owa krecha już nie jest prosta, a pokręcona niczym ślaczek pierwszaczka, który dopiero rozpoczyna swoją edukację. Jedni mają szczęście, inni tego szczęścia nie mają. Tym sposobem jedni są bogaci, drudzy nie, jedni są piękni, inni tak brzydcy, że lustro, o mały włos nie pęka na ich widok. Jedni są szalenie inteligentni, a inni muszą się przez pięć minut zastanawiać, ile to jest dwa dodać dwa. Cóż, życie. Jesteśmy różnorodni, lecz jedno jest pewne: każdy z nas, chciał kiedyś uciec gdzieś daleko, zaszyć się głęboko tak żeby inni już dali mu spokój i nic do niego nie mówili. Każdy, każdy, każdy, każdy. Każdy bez wyjątku.

Życie Wiktorii legło w gruzach. W pewnym sensie dosłownie. Kiedy okryła zdradę męża wiedziała tylko jedno: dalej nie da rady żyć w tej szaro-burej Polsce. Musi wyjechać, odpocząć, porozmyślać i zmienić w swoim życiu to i owo. Ale gdzie tu pojechać? Gdzie będzie kobiecie najlepiej, gdzie znajdzie swoje miejsce? Wybór pada na słoneczną Chorwację, czyli miejsce, gdzie Wiki spędzała w czasie dzieciństwa wakacje. Lecz, czy w tym kraju pełnym słońca znajdzie swój azyl i zapomni o przeszłości?

"-Kiedy jesteś spragniony, każda kropla wydaje się ogromna."

Izabela Sowa jest polską pisarką, która może popularna nie jest, lecz kilka powieści już wydała- zarówno dla kobiet jak i nastolatek. Jak możemy przeczytać na stronie lubimy czytać, Izabela Sowa to typowa sowa- większość dnia przesypia w krakowskich antykwariatach i bibliotekach, a budzi się późnym wieczorem i wtedy zaczyna pracę nad kolejnymi książkami.

 Moim azylem są książki. Były, są i będą. Nie mogę nie wspomnieć o tym, że do przeczytania tej pozycji przekonał mnie właśnie tytuł. No i może jeszcze piękna i delikatna okładka i jeszcze opis, który skojarzył mi się z fabułą fenomenalnej książki Kawki. Z podjęciem decyzji nie miałam problemu, postanowiłam sobie: przeczytam książkę i koniec kropka, tak też się stało. Ale czy lektura mnie w pełni usatysfakcjonowała? Zdecydowanie nie! Już te wszystkie negatywne recenzje, powinny zasiać w mojej głowie nutkę niepewności, ale nie nie- przecież ja wiem wszystko lepiej, ja się znam, ja po prostu muszę przeczytać tę książkę i już. I teraz ma za swoje. Przez to, że nie słuchałam się innych, spędziłam parę dni przy lekturze boleśnie pięknej, lecz z niewykorzystanym potencjałem.  Bo gdyby autorka rozwinęłam skrzydła i wycisnęłam z tej książki wszystko co najlepsze, pewni słodziłabym i cukrzyła, postawiłabym 10/10 i cała latała w skowronkach. Ale w zasiniałej sytuacji, cóż mam zrobić? Jest tylko jedno rozwiązanie z tej niezbyt miłej sytuacji: skrytykować książkę i iść się na kimś wyżyć, że autorka tak *niecenzuralne określenie cisnące się na usta*, ekhem... zepsuła tę historię.

Co mnie w tym "Azylu" tak irytowało? Chociażby to, że autorka skacze po chronologii jakby była na trampolinie. Nie każdy jest wszechwiedzący, zapewniam cię, Autorko, że ja w Twojej głowie nie siedzę i po prostu nie wiem co masz na myśli. Niemniej, Pani Sowa zastosowała tutaj prze-ciekawy zabieg, z którym nigdy wcześniej się nie spotkałam, ewentualnie nigdy nie zwróciłam na taki detal uwagi. Mianowicie, większość podrozdziałów kończy się w niespodziewanym momencie, wręcz się urywa, a kolejny podrozdział zaczyna się jakby od odpowiedzi, tyle że jesteśmy już w innym punkcie akcji. Ciekawe, prawda? A jakie mylące! Aż włos się na głowie jeży...

Pomijając już ten dziwny zabieg stylistyczny i brak porządku chronologicznego to akcja była wzruszająca. W taki normalny, naturalny sposób. Muszę przyznać, że kilka razy udało mi się uronić łezkę, co mnie niezwykle cieszy, bo od czasów Bezdomnej, ani razu nie popłakałam sobie porządnie przy książce. Autorka posługuje się zwyczajnym i prostym językiem i gdyby nie to fiku-miku z chronologią czytałoby się całkiem przyjemnie. Mimo wszytko język powieści oceniam na plus, choć jest jedno 'ale'. Pani Izabela skupiła się na tym, ażeby każdy bohater był po przejściach, miał za sobą brutalną przeszłość i tak dalej, i tak dalej, co wprowadzało w książce jakąś taką monotonię i nudę. Niedobrze.

Strasznie mi przykro, że tak wyszło. Ubolewam nad tym, że "Azyl" nie okazał się wspaniałą lekturą, a jedynie najpodlejszym średniakiem jakich wiele na rynku. Przykro mi, bo ta powieść ma w sobie to coś. Gdyby tak ją przerobić, lekko zmodyfikować, a przede wszystkim włożyć w nią jeszcze więcej pracy i serca to byłaby świetna! Ale nie jest. A ja, przecież, nie mogę tej książki zmienić. Mogę jedynie ją skrytykować, co właśnie przed chwilą uczyniłam. I wiecie co, wcale nie czuje się z tym dobrze, bo to nie miało tak wyglądać. Więc, mimo że "Azyl" nie okazał się rewelacyjny to ja i tak sięgnę po kolejne książki autorki. A nóż, trafię na ideał?

MOJA OCENA:
5/10

Za książkę serdecznie dziękuję grupie wydawniczej Znak!