Czasami ludzie znikają. Oczywiście tu nie chodzi o to, że(przykładowo)
Pan Adam stoi w miejscu i nagle, jakby
za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przestaje istnieć. Jak się domyślacie,
miałam na myśli to, że człowiek, często mający coś na sumieniu, zaszywa się
gdzieś, gdzie nie można go znaleźć i dalej wiedzie swój marny żywot. W książce
Roberta Karjela mamy do czynienia ze Szwedem, który zniknął, po którym
wszystkie ślady zaginęły. Czyżby?
Ernst Grip jest agentem w szwedzkiej policji bezpieczeństwa.
Jego pracę można określić mianem spokojnej do czasu, aż otrzymuje polecenie
wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Tam, musi współpracować z FBI, ażeby rozwikłać
zagadkę, a przede wszystkim przesłuchać więźnia, który rzekomo jest
Szwedem. Z pozoru łatwa sprawa staje się
coraz trudniejsza, a Grip na swojej drodze spotyka wiele, niezwiązanych ze sobą
poszlak. Dlaczego Amerykanie pragnęli właśnie jego pomocy? Co Grip ma wspólnego z tą sprawą? A przede
wszystkim… czy, mimo wszystko, uda mu się doprowadzić tę ‘misję’ do końca?
„- Jest wiele kamieni, których nie wolno obrócić, by wszystko się nie
zwaliło.”
Robert Karjel to autor czterech, znakomitych powieści
sensacyjnych. Jego największym atutem jest to, że wie o czym pisze. Jest
podpułkownikiem w siłach powietrznych, pilotem helikoptera. Jako jedyny
szwedzki wojskowy odbył przeszkolenie w amerykańskiej piechocie morskiej i
pilotował amerykańskie śmigłowce szturmowe. Wiosną 2010 był odkomenderowany do
Zatoki Adeńskiej, gdzie dowodził dywizjonem helikopterów zwalczających somalijskich
piratów.
Po kryminały, tudzież powieści sensacyjne sięgam bardzo
rzadko. Na mnie nie robią wielkiego wrażenia te wszystkie intrygi i tajemnice.
Akcja, pędząca z prędkością światła, nie jest dla mnie stworzona- nim się
oswoję z jedną sytuacją już przychodzi następna. Lecz czasami sięgam po powieść
z tego gatunku- lubię zrobić sobie
przerwę od młodzieżówek i obyczajówek, przeczytać coś innego. A kiedy już mam w
planach takową lekturę zawsze, ale to zawsze liczę na nie wiadomo co. I prawie
zawsze przychodzi gorzkie rozczarowanie, bo z wielką trudnością przebrnęłam
przez pierwsze 50 stron i po prostu mam ochotę rzucić książką o ścianę i nigdy
do niej nie wracać. W przypadku „Szweda, który zniknął”, nauczona
doświadczeniem, nie spodziewałam się zbyt wiele, dlatego też byłam
przeszczęśliwa, kiedy po pierwszych kilku stronach, dostrzegłam w tej historii
potencjał.
Dla mnie w „Szwedzie, który zniknął” za dużo się dzieje.
Akcja, goni akcję, czytelnikowi ciężko jest zrozumieć wszystkie wydarzenia. Nie
pomaga nawet prosty język autora! Niekiedy musiałam czytać daną stronę po kilka
razy, bo wszystko wydawało się bardzo skomplikowane. Lecz kiedy już przedrzemy
się przez ten gąszcz niewyjaśnionych tajemnic mamy przed sobą oryginalną,
bardzo, ale to bardzo, bardzo nietypową intrygę- pełną nieścisłości, powiązań,
tajemnic. Zostajemy wciągnięci w tę historię i jak najszybciej pragniemy poznać
zakończenie, które mnie troszkę nie usatysfakcjonowało, ale to nic- naprawdę.
Najważniejsze jest to, że z tą lekturą nie da się nudzić. Niestety, zrelaksować
się też nie , więc taką typową wakacyjną historią ten nasz „Szwed, który
zniknął” nie jest.
Główny bohater był dla mnie obojętny. Generalnie, na każdą
personę wykreowaną przez Pana Roberta nałożyłam maskę obojętności. Czy ktoś
zginie, zostanie postrzelony, znajdzie wielką miłość? Naprawdę za wiele mnie to
nie obchodziło. Już nie pamiętam kiedy tak było, że do żadnego bohatera nie
poczułam kompletnie nic. Ta obojętność mnie przeraża- to nie jest dobry znak,
oj nie jest…
Jak się domyślacie, „Szwed, który zniknął” nie jest dla
każdego. Skomplikowana fabuła, mało
wyraziści bohaterowie, lekki język- te wszystkie wyrażenia cechują najnowszą
powieść Roberta Karjela. Niektóre rzeczy mi się podobały, inne nie- normalna
sprawa. Pod żadnym pozorem nie żałuję, że sięgnęłam po ten kryminał- zawsze to
coś nowego. Ale czy do końca trafionego? Z tym bym się spierała…
MOJA OCENA
6/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Czytelnik!
A ja na te gorące i upalne dni, skusiłabym się na nią.
OdpowiedzUsuńDobrze gdy w powieści dużo się dzieje, jednak gdy tak jak napisałaś akcja goni akcje- wtedy odrywam się co chwilę od lektury, aby ochłonąć. Taka książka nie jest interesująca, tylko męcząca.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Lepiej bym tego nie ujęła :)
UsuńTeż nie do końca przepadam za kryminałami i sensacją, więc raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńkryminały czytam raczej rzadko, to musi być coś naprawdę dobrego, by przypadło mi do gustu. Chyba nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńRaczej zrezygnuję z jej czytania.
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia do tej książki.
OdpowiedzUsuńCzytałam już rożne opinie na jej temat i nie potrafię się zdecydować, czy ją przeczytać, czy też nie. Odrzuca mnie "obojętny" bohater, ale przyciąga szybka akcja. I co tu zrobić? Chyba najlepszym rozwiązaniem tego problemu będzie po prostu przeczytanie tej książki :D
Ja właśnie lubię te intrygi i tajemnice, więc myślę, że dałabym jej szansę. Na wakacyjną lekturę chyba rzeczywiście się nie nada, ale nie zaszkodzi poczekać ;)
OdpowiedzUsuńJak na razie nie mam sily na tego tyu pozycje :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie ^^
UsuńMyślę, że bardzo spodobała by mi się tak książka. ;)
OdpowiedzUsuńRaczej ta książka nie jest dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i częściowo podzielam Twoją opinię...
OdpowiedzUsuń