wtorek, 1 stycznia 2013

"Władczyni snów" Nina Blazon


Uwielbiam dystopie.  Biorąc do ręki powieść z tego gatunku istnieje naprawdę duża szansa, że pokocham daną lekturę. Z wielkimi nadziejami podchodziłam do ‘Władczyni snów’. Mimo, kilkunastu negatywnych opinii, wierzyłam, że ja tę powieść pokocham. Czy tak się stało? Niekoniecznie, ale o tym za chwilę…
Współczesny Nowy Jork to świat ułudy. Jay pochodzi z Niemiec, jednakże mieszka z wujkiem i uczęszcza do amerykańskiej szkoły. Wszystko w tym wielkim mieście jest dla niego nowe, gdyż do tego ‘amerykańskiego snu’ trafił dopiero niedawno. 
Chłopak praktycznie od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Mandy- koleżance ze szkoły. Kiedy dziewczyna, zwraca na niego uwagę, Jay jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Do czasu, aż poznaje Ivy- tajemniczą i dziwną nastolatkę, ‘dzięki’ której, chłopak nieustannie wpada w kłopoty.
A, co by było, gdyby prawdziwy Nowy Jork był zupełnie inny? Co się stanie, jeśli Twój najlepszy przyjaciel okaże się wrogiem, a wróg przyjacielem?


Witajcie w brutalnym świecie Nowego Jorku w 2113 roku!
Rozczarowała mnie ta powieść. Co prawda nie liczyłam na  jakiś geniusz literacki, ale spodziewałam się naprawdę intrygującej lektury. „Władczyni snów” jest przepełniona wadami, a dobrych stron znajdziemy tu naprawdę niewiele.
Zacznijmy od stylu pisania autorki. Pani Nina Blazon wykreowała naprawdę oryginalny i w pełni dystopijny świat, jednakże nie potrafiła zainteresować nim czytelnika. Pisarka tworzy skróty myślowe, przez co momentami naprawdę nie miałam pojęcia, co się dzieje. Co więcej, powieść jest przepełniona niespodziewanymi zwrotami akcji. W każdym innym wypadku byłaby to cecha pozytywna, ale w tej książce jest to po prostu bez sensu. Autorka nie ma dostatecznych umiejętności pisarskich, aby w zrozumiały i interesujący sposób opisać tę skomplikowaną akcję, jaką stworzyła.
Bohaterowie są banalni i po prostu normalni. Postaci przypominają mi  rozwydrzonych nastolatków z amerykańskiego filmu. Na szczęście, oprócz typowych ludzi są tu także duchy i innej tajemnicze zjawy, które dodają książce uroku i charakteru. Najbardziej podobało mi się, że akcja jest przedstawiana z punktu Jay’a. W literaturze młodzieżowej, rzadkością jest, przedstawianie akcji z punktu widzenia chłopaka. Główny bohater jest naprawdę odważny, jednakże zdarza mu się popełniać głupie błędy.
Zmorą tej powieści są liczne błędy, polegające na pomieszaniu literek, czyli klasyczne ‘literówki’. Praktycznie w każdej książce je spotykamy i o ile jest ich niewiele, staram się nie zwracać na nie uwagi, gdyż ta sama wada byłaby wytykana w każdej mojej recenzji.  Jednakże, we „Władczyni snów” błędy tego typu pojawiają się nieustannie, co na pewno nie umila nam lektury. 
Kolejnym mankamentem jest… szczęśliwe zakończenie! Nie wiem dlaczego, ale dla mnie powieść anty-utopijna powinna  być brutalna i wstrząsająca do ostatniej strony. Tutaj, mamy zakończenie niczym z romansu- pokonali przeciwności losu i żyli długo i szczęśliwie, a dobro zwyciężyło zło. Nudy, nudy, nudy!
Podsumowując, „Władczyni snów” to powieść przepełniona wadami. Książka jest moim zdaniem tylko i wyłącznie dla nastolatków, którzy czytają dla czytania i nie potrafią dostrzec przesłania wynikającego z danej lektury. Powieść czyta się dość szybko i mimo tylu wad, nie zauważyłam, kiedy się skończyła. „Władczyni snów’ ma  w sobie to coś, co ratuje ją przed totalną klapą. Mimo, że niezliczoną ilość razy analizowałam lekturę, dalej nie potrafię określić, co to jest…
Jeżeli ktoś jest ciekaw świata wykreowanego przez Ninę Blazon może sięgnąć po jej powieść, ale radziłabym nastawić się negatywnie. Lepiej jest, żeby powieść nas pozytywnie zaskoczyła, a nie srodze rozczarowała!

MOJA OCENA:
5/10

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi na kanapie !


* Strona książki na nakanapie.pl :3

20 komentarzy:

  1. Ach, wiedziałam, że nie warto się za nią zabierać :D Szczęśliwego Nowego Roku! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawzajem <3
      Oj, nie warto, nie warto... Jak jesteś jej ciekawa to warto, ale wiele się po niej nie spodziewaj :3

      Usuń
  2. Książka ma śliczną okładkę, jak zwykle jednak okładka nadrabia treść...

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka piękna, ale do książki jakoś mnie nie ciągnie:)

    PS. Zapraszam na mojego bloga: http://zacisze-ksiazka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Po Twojej opinii zrozumiałam, iż nie warto zawracać sobie nią głowy.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. nie brzmi cudownie :D nie czytałam jej. udanego nowego roku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jest to zbyt zachęcająca lektura, więc czas jaki mogłabym dla niej poświęcić, poświęcę innej, być może lepszej, książce :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy zaczęłam czytać twoją recenzję pomyślałam, o, może coś fajnego... Szkoda, że nie warto brać się za tą książkę. A okładka tak kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpuszczam, mam lepsze książki na oku ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. książkę oceniasz nisko, ale jednak nie straciłam jeszcze zapału do jej czytania :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam na nią wielka ochotę, ale teraz... hmm.

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że książka nie jest tak fajna jak jej okładka :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dotrwałam do połowy książki - reszta jest banalna i niewarta uwagi. Recenzja wyraża wszystko ^^ Idealna ;) Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Sama fabuła niezbyt mnie interesuje i widzę, że nic nie stracę, jeśli nie sięgnę po tę powieść. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czyli nie warto się za nią brać:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękna klimatyczna okładka, ale tak poza tym to widać, że nie jest to zbyt porywająca powieść, dlatego dam sobie z nią spokój.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurczę... zastanawiałam się nad powieścią, jednak teraz już przestałam, nie zależy mi na jej przeczytaniu, w końcu tyle innych dobrych książek na mnie czeka ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. I tu można przytoczyć "nie oceniaj książki po okładce" :P
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytałam, nie podobało mi sie :<

    Dodaje do obserwowanych i zapraszam do sb http://ksiazkowy-kacik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń