Pewnie znacie zabawę, która ostatnio krąży po facebook'u i blogosferze. Nie przepadam za łańcuszkami w każdej postaci i stwierdziłam, że nawet w tym książkowym nie będę brała udziału. Nominowało mnie parę osób, lecz dopiero prośba Karolki sprawiła, że postanowiłam wziąć udział w zabawie (wybaczcie - ja naprawdę nikogo nie faworyzuję). Dziękuję wszystkim za nominację, dzisiaj udzielę głosu i przedstawię Wam dziesięć książek, które w jakimś stopniu wpłynęły na moje życie i ukształtowały mój trudny charakter. Zapraszam!
1. Martynka, wielu autorów
To od tych książeczek zaczęła się moja przygoda z czytaniem, więc byłoby sporym niedopatrzeniem, gdybym nie umieściła ich na tej liście. Dzięki nim pokochałam czytanie, te malutkie czytadła zapewniły mi rozrywkę na długie, dziecięce lata oraz ukazały wartości, jakimi każdy człowiek powinien kierować się w życiu.
2. Opowieści z Narnii, C.S. Lewis
Kolejna seria mojego dzieciństwa. Każdy tom przeczytałam dziesiątki razy. Nie potrafię jednoznacznie określić, który tom pokochałam najbardziej - przecież nie można wybrać ulubionego dziecka! Lecz nieśmiało, swoim drętwym i małym paluszkiem, wskazuję na część trzecią, czyli "Podróż Wędrowca do Świtu". Swego czasu czytałam tę książkę tak często, że poniektóre fragmenty znałam na pamięć! Bo widzicie, to jest tak - większość za książkę dzieciństwa uznaje serię o Harrym Potterze. Ja wybrałam starego i bardzo dobrego C.S. Lewis'a. Chyba nie muszę mówić, kto wyszedł na tym lepiej.
3. Seria miętowa, Ewa Nowak
Pierwszy raz zdecydowałam się na Nowak w wieku, bodajże, dwunastu lat. Pięć lat później wciąż pozostaję wierna tej Autorce i uznaję ją za jedną z najlepszych. Miałam przyjemność rozmawiać z Ewą Nowak i uwierzcie mi - jest naprawdę mądrą kobietą. A to czuć w jej książkach, które są ponadczasowe, piękne i mądre, a przy tym lekkie i przyjemne. Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszej strony. Miłość wieczna i na tyle mocna, że miętówki już nigdy nie będą mi się kojarzyć jedynie z cukierkami.
4. Nienawiść, Jennifer Brown
Mojej recenzji nie znajdziecie, chociaż wtedy już pisałam. W malutkim różowym notesiku mam zapisanych kilka zdań, które w niewielkim stopniu oddają moje uczucia. Dobrze, że miałam wtedy na tyle przyzwoitości, żeby nie publikować tego tekstu. "Nienawiść" to historia, którą pokochałam całym sercem. Do dnia dzisiejszego traktowałam tę powieść bardzo prywatnie - niewiele osób wiedziało, że czytałam taką lekturę. Za co ją kocham? Za jej prawdziwość, za wyczuwalny ból, za to, że wylałam morze łez, choć nie było ani słowa o miłości. Proszę, odsłoniłam się przed Wami i oddałam cząstkę mojej duszy. Pilnujcie jej.
5. 19 razy Katherine, John Green
Planując ten post wiedziałam, że muszę w tym rankingu umieścić jakąś nerdowską powieść. Do wyboru miałam kilka pozycji, zdecydowałam się na Zielonego. Dlaczego? To chyba z litości, że "Gwiazd naszych wina" jest wychwalane pod niebiosa, wszystkie książki Greena są niezaprzeczalnymi bestsellerami, a o "19 razy Katherine" większość "fanów" (zwłaszcza tych w Polsce) zapomniało. A szkoda, bo jest to historia piękna, zabawna, kształcąca. Po jej lekturze uświadomiłam sobie, że każdy z nas jest porzucany, a równocześnie uwierzyłam w szczęśliwe zakończenia.
6. Kwiaty na poddaszu, Virginia C. Andrews
Mimo że moja znajomość z tą autorką jest gorzka, pełna dziur i zgrzytów, to chyba żadna inna książka, tak bardzo nie wpłynęła na moje życie, co "Kwiaty na poddaszu". Ta historia mnie poruszyła, doprowadziła do łez i zapoczątkowała przełom w moim życiu. Oczywiście, wcześniej również dostrzegałam zło na tym świecie, lecz to "Kwiaty na poddaszu" uczuliły mnie na prawdziwe życiowe tragedie. No i to właśnie tę książkę "recenzowałam" jako pierwszą. Więc jak tu jej nie kochać?!
7. The unbecoming of Mara Dyer, Michelle Hodkin
Nie, ta książka nie znalazła się tutaj ze względu na treść, anie z tego powodu, że podążam za tłumem rozemocjonowanych blogerek, które na widok tejże lektury wpadają w taką ekscytację, jakby jeszcze nigdy w życiu nie widziały książki. "The unbecoming of Mara Dyer" znalazła się w tym rankingu, ponieważ jest pierwszą powieścią, jaką przeczytałam w języku angielskim. Wyszło mi to całkiem nieźle, na tyle dobrze, że postanowiłam kontynuować przygodę z czytaniem po angielsku. Dzięki tej lekturze podszkoliłam swój angielski, a przede wszystkim uzmysłowiłam sobie, że potrafię czytać w obcym języku i rozumiem pochłanianą treść. Nie da się opisać, jak bardzo ta powieść mnie uskrzydliła.
8. Upalne lato Marianny, Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
Sama nie wiem, co w tej książce jest takiego niezwykłego. Lecz mówi się, że serce nie sługa, więc po prostu zaakceptowałam ten stan rzeczy. Kocham tytułową Mariannę, a także inne postaci występujące w powieści, kocham fabułę i wielbię Zyskowską-Ignaciak za ten styl i talent, jaki posiada. Mimo że historię kochałam wcześniej, to dzięki tej książce przekonałam się do powieści osadzonych w historycznej epoce. No i stałam się jeszcze większą romantyczką!
9. Oskar i Pani Róża, Eric-Emmanuel Schmitt
Jakkolwiek dziwnie i pusto to zabrzmi: jest to jedyna lektura szkolna - nie licząc tych w podstawówce, choć i wtedy nie każdą kończyłam - którą przeczytałam w całości. Serio. Pierwsza klasa gimnazjum, jedno popołudnie, jedna miłość i wiele łez. "Oskar i Pani Róża" to książka piękna i wartościowa. Choć śmiem twierdzić, że to ona zapoczątkowała moją hipochondrię, to i tak ją kocham. Na tyle mocno, że postanowiłam sięgnąć po inne książki Schmitt'a. Pomińmy, że każda z nich była gorsza od poprzedniej, to już temat na inny post.
10. Wichrowe wzgórza, Emily Bronte
Ha, i tu Was mam! Myśleliście, że zapomniałam o klasyce?! No co wy! Jakby to wyglądało przed tymi dziesiątkami hejterów. Pomyśleliby sobie, że zidiociałam do końca! A tak na serio, klasyka jest wieczna, piękna, ponadczasowa. Trzeba mieć otwarte serce, żeby ją zrozumieć i pokochać. Widocznie moje serduszko jest bardzo otwarte, bo "Wichrowe wzgórza" nie dość, że przypadły mi do gustu, to jeszcze zmieniły moje życie.
Ja, tak dla odmiany, nie nominuję nikogo, lecz zapraszam wszystkich tych, którzy chcą wziąć udział w zabawie! Trzymajcie się ciepło, x.
1. Martynka, wielu autorów
To od tych książeczek zaczęła się moja przygoda z czytaniem, więc byłoby sporym niedopatrzeniem, gdybym nie umieściła ich na tej liście. Dzięki nim pokochałam czytanie, te malutkie czytadła zapewniły mi rozrywkę na długie, dziecięce lata oraz ukazały wartości, jakimi każdy człowiek powinien kierować się w życiu.
2. Opowieści z Narnii, C.S. Lewis
Kolejna seria mojego dzieciństwa. Każdy tom przeczytałam dziesiątki razy. Nie potrafię jednoznacznie określić, który tom pokochałam najbardziej - przecież nie można wybrać ulubionego dziecka! Lecz nieśmiało, swoim drętwym i małym paluszkiem, wskazuję na część trzecią, czyli "Podróż Wędrowca do Świtu". Swego czasu czytałam tę książkę tak często, że poniektóre fragmenty znałam na pamięć! Bo widzicie, to jest tak - większość za książkę dzieciństwa uznaje serię o Harrym Potterze. Ja wybrałam starego i bardzo dobrego C.S. Lewis'a. Chyba nie muszę mówić, kto wyszedł na tym lepiej.
3. Seria miętowa, Ewa Nowak
Pierwszy raz zdecydowałam się na Nowak w wieku, bodajże, dwunastu lat. Pięć lat później wciąż pozostaję wierna tej Autorce i uznaję ją za jedną z najlepszych. Miałam przyjemność rozmawiać z Ewą Nowak i uwierzcie mi - jest naprawdę mądrą kobietą. A to czuć w jej książkach, które są ponadczasowe, piękne i mądre, a przy tym lekkie i przyjemne. Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszej strony. Miłość wieczna i na tyle mocna, że miętówki już nigdy nie będą mi się kojarzyć jedynie z cukierkami.
4. Nienawiść, Jennifer Brown
Mojej recenzji nie znajdziecie, chociaż wtedy już pisałam. W malutkim różowym notesiku mam zapisanych kilka zdań, które w niewielkim stopniu oddają moje uczucia. Dobrze, że miałam wtedy na tyle przyzwoitości, żeby nie publikować tego tekstu. "Nienawiść" to historia, którą pokochałam całym sercem. Do dnia dzisiejszego traktowałam tę powieść bardzo prywatnie - niewiele osób wiedziało, że czytałam taką lekturę. Za co ją kocham? Za jej prawdziwość, za wyczuwalny ból, za to, że wylałam morze łez, choć nie było ani słowa o miłości. Proszę, odsłoniłam się przed Wami i oddałam cząstkę mojej duszy. Pilnujcie jej.
5. 19 razy Katherine, John Green
Planując ten post wiedziałam, że muszę w tym rankingu umieścić jakąś nerdowską powieść. Do wyboru miałam kilka pozycji, zdecydowałam się na Zielonego. Dlaczego? To chyba z litości, że "Gwiazd naszych wina" jest wychwalane pod niebiosa, wszystkie książki Greena są niezaprzeczalnymi bestsellerami, a o "19 razy Katherine" większość "fanów" (zwłaszcza tych w Polsce) zapomniało. A szkoda, bo jest to historia piękna, zabawna, kształcąca. Po jej lekturze uświadomiłam sobie, że każdy z nas jest porzucany, a równocześnie uwierzyłam w szczęśliwe zakończenia.
6. Kwiaty na poddaszu, Virginia C. Andrews
Mimo że moja znajomość z tą autorką jest gorzka, pełna dziur i zgrzytów, to chyba żadna inna książka, tak bardzo nie wpłynęła na moje życie, co "Kwiaty na poddaszu". Ta historia mnie poruszyła, doprowadziła do łez i zapoczątkowała przełom w moim życiu. Oczywiście, wcześniej również dostrzegałam zło na tym świecie, lecz to "Kwiaty na poddaszu" uczuliły mnie na prawdziwe życiowe tragedie. No i to właśnie tę książkę "recenzowałam" jako pierwszą. Więc jak tu jej nie kochać?!
7. The unbecoming of Mara Dyer, Michelle Hodkin
Nie, ta książka nie znalazła się tutaj ze względu na treść, anie z tego powodu, że podążam za tłumem rozemocjonowanych blogerek, które na widok tejże lektury wpadają w taką ekscytację, jakby jeszcze nigdy w życiu nie widziały książki. "The unbecoming of Mara Dyer" znalazła się w tym rankingu, ponieważ jest pierwszą powieścią, jaką przeczytałam w języku angielskim. Wyszło mi to całkiem nieźle, na tyle dobrze, że postanowiłam kontynuować przygodę z czytaniem po angielsku. Dzięki tej lekturze podszkoliłam swój angielski, a przede wszystkim uzmysłowiłam sobie, że potrafię czytać w obcym języku i rozumiem pochłanianą treść. Nie da się opisać, jak bardzo ta powieść mnie uskrzydliła.
8. Upalne lato Marianny, Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
Sama nie wiem, co w tej książce jest takiego niezwykłego. Lecz mówi się, że serce nie sługa, więc po prostu zaakceptowałam ten stan rzeczy. Kocham tytułową Mariannę, a także inne postaci występujące w powieści, kocham fabułę i wielbię Zyskowską-Ignaciak za ten styl i talent, jaki posiada. Mimo że historię kochałam wcześniej, to dzięki tej książce przekonałam się do powieści osadzonych w historycznej epoce. No i stałam się jeszcze większą romantyczką!
9. Oskar i Pani Róża, Eric-Emmanuel Schmitt
Jakkolwiek dziwnie i pusto to zabrzmi: jest to jedyna lektura szkolna - nie licząc tych w podstawówce, choć i wtedy nie każdą kończyłam - którą przeczytałam w całości. Serio. Pierwsza klasa gimnazjum, jedno popołudnie, jedna miłość i wiele łez. "Oskar i Pani Róża" to książka piękna i wartościowa. Choć śmiem twierdzić, że to ona zapoczątkowała moją hipochondrię, to i tak ją kocham. Na tyle mocno, że postanowiłam sięgnąć po inne książki Schmitt'a. Pomińmy, że każda z nich była gorsza od poprzedniej, to już temat na inny post.
10. Wichrowe wzgórza, Emily Bronte
Ha, i tu Was mam! Myśleliście, że zapomniałam o klasyce?! No co wy! Jakby to wyglądało przed tymi dziesiątkami hejterów. Pomyśleliby sobie, że zidiociałam do końca! A tak na serio, klasyka jest wieczna, piękna, ponadczasowa. Trzeba mieć otwarte serce, żeby ją zrozumieć i pokochać. Widocznie moje serduszko jest bardzo otwarte, bo "Wichrowe wzgórza" nie dość, że przypadły mi do gustu, to jeszcze zmieniły moje życie.
Ja, tak dla odmiany, nie nominuję nikogo, lecz zapraszam wszystkich tych, którzy chcą wziąć udział w zabawie! Trzymajcie się ciepło, x.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz