Są książki głupie i głupsze. Gdybyśmy przyjęli ten pogląd i w tak bezlitosny sposób, przypatrzylibyśmy się naszym papierowym cudeńkom, większość młodzieżówek oraz obyczajówek znalazłoby się w tej drugiej kategorii. Gdyby tak rozważać ambitność, kompozycję i inne zaawansowane elementy w utworach Gazzoli, musiałaby powstać trzecia kategoria, która przygarnęłaby te książki. Bo w przypadku, zarówno "Miłości i medycyny sądowej", jak i "Starszego Pana musi umrzeć" sentencja jest wzbogacona o jeszcze jeden element i w całości brzmi: są książki głupie, głupsze i najgłupsze. Jak myślicie, do której kategorii zaliczyłam dzieła Włoszki?
Tak, zgadza się - do trzeciej. Nie chodzi o to, że "Starzy Pan musi umrzeć" jest książką słabą pod względem merytorycznym, zdania są zbudowane na zasadzie "Kali chcieć jeść", a "książka" napisana jest przez "rz". Spokojnie, Czytelniku, oddychaj. Takich nieoszlifowanych diamencików tutaj nie znajdziesz. "Starszy Pan musi umrzeć" przedstawia historię ciekawą, zakręconą niczym francuska droga Napoleona. Gazzola posługuje się charakterystycznym, acz poprawnym stylem, a z ortografią wszystko jest w porządku. "Starszy Pan musi umrzeć" został zaszufladkowany jako powieść "najgłupsza", ze względu na humor powieści. Żarciki diabelnie dobre, lecz dość podwórkowe i głupie po prostu. Tak głupie, że aż śmieszne, ot co!
Ale żebyś zrozumiał, drogi Czytelniku, paradoks sytuacji, przedstawię Ci fabułę. Studentka medycyny sądowej - Alice Allevi - najprawdopodobniej stłukła dziesięć gabinetów luster, rozsypała tryliardy solniczek i na każdym kroku spotykała czarnego kota. Cóż, tylko te brednie mogą wyjaśnić jej niebywały talent do wpadanie w kłopoty. Tym razem została poproszona o współpracę przy nietypowym przypadku. Śmierć Konrada Azaisa, wielkiego pisarza, nie tylko zapowiada ciekawe śledztwo, lecz także rozbudza w naszej bohaterce miłość do czytania. A chyba nie ma nic bardziej mainstreamowego i hipsterskiego niż książki o książkach!
Mimo, że wątek kryminalny i obyczajowy stoi tu na pierwszym miejscu, to z wielka radością, niemal ze wzruszeniem, obserwowałam jak, bądź co bądź, głupia Alice zanurza się w papierowym świecie. Za każdym razem, kiedy czytałam, że właśnie pochłania kolejny tytuł lub nie może się doczekać powrotu do domu, bo wtedy nareszcie skończy książkę, czułam więź z główną bohaterką. Intrygujący jest również wątek kryminalny, bo w nim także dużo jest o książkach. Poznajemy pisarzy, życie twórców od kuchni, ich problemy i dylematy. Bądź co bądź, są oni zwykłymi ludźmi tak samo skorymi do błędów, które później rzutują na ich przyszłość.
"Starszy Pan musi umrzeć" może nie jest wyłamującą się ze schematów historią, lecz idealnie sprawdza się w roli odmóżdżającej i relaksującej lektury na kilka wieczorów. Irytował mnie jedynie wątek miłosny i niezdecydowanie bohaterki - tego typu sytuacje tępię u nastolatek, od dorosłych bohaterek wymagam znacznie więcej, a Alice zatrzymała się w rozwoju uczuciowym na poziomie gimnazjalistki.
Mimo wyżej wymienionej wady, jest to godna kontynuacja. Debilny humor rozśmieszy każdego i zapewni dobrą, choć co prawda niezbyt wysokorozwiniętą, rozrywkę. Książkowe śledztwo oraz nowa miłość bohaterki do papierowych cudeniek przekupiły mnie i zadecydowały o mojej opinii. Ja jestem z lektury zadowolona, choć ciężko ją polecić, bo to jednak nie ten poziom. Takie głupie, dostosowane do współczesnego społeczeństwa książki, albo się czyta, albo trzyma się od nich z daleka. Ja, raz na jakiś czas, po tego typu literaturę rozrywkową sięgam. I w przypadku serii Gazzoli o rozczarowaniu nie może być mowy.
Tak, zgadza się - do trzeciej. Nie chodzi o to, że "Starzy Pan musi umrzeć" jest książką słabą pod względem merytorycznym, zdania są zbudowane na zasadzie "Kali chcieć jeść", a "książka" napisana jest przez "rz". Spokojnie, Czytelniku, oddychaj. Takich nieoszlifowanych diamencików tutaj nie znajdziesz. "Starszy Pan musi umrzeć" przedstawia historię ciekawą, zakręconą niczym francuska droga Napoleona. Gazzola posługuje się charakterystycznym, acz poprawnym stylem, a z ortografią wszystko jest w porządku. "Starszy Pan musi umrzeć" został zaszufladkowany jako powieść "najgłupsza", ze względu na humor powieści. Żarciki diabelnie dobre, lecz dość podwórkowe i głupie po prostu. Tak głupie, że aż śmieszne, ot co!
Ale żebyś zrozumiał, drogi Czytelniku, paradoks sytuacji, przedstawię Ci fabułę. Studentka medycyny sądowej - Alice Allevi - najprawdopodobniej stłukła dziesięć gabinetów luster, rozsypała tryliardy solniczek i na każdym kroku spotykała czarnego kota. Cóż, tylko te brednie mogą wyjaśnić jej niebywały talent do wpadanie w kłopoty. Tym razem została poproszona o współpracę przy nietypowym przypadku. Śmierć Konrada Azaisa, wielkiego pisarza, nie tylko zapowiada ciekawe śledztwo, lecz także rozbudza w naszej bohaterce miłość do czytania. A chyba nie ma nic bardziej mainstreamowego i hipsterskiego niż książki o książkach!
Mimo, że wątek kryminalny i obyczajowy stoi tu na pierwszym miejscu, to z wielka radością, niemal ze wzruszeniem, obserwowałam jak, bądź co bądź, głupia Alice zanurza się w papierowym świecie. Za każdym razem, kiedy czytałam, że właśnie pochłania kolejny tytuł lub nie może się doczekać powrotu do domu, bo wtedy nareszcie skończy książkę, czułam więź z główną bohaterką. Intrygujący jest również wątek kryminalny, bo w nim także dużo jest o książkach. Poznajemy pisarzy, życie twórców od kuchni, ich problemy i dylematy. Bądź co bądź, są oni zwykłymi ludźmi tak samo skorymi do błędów, które później rzutują na ich przyszłość.
"Starszy Pan musi umrzeć" może nie jest wyłamującą się ze schematów historią, lecz idealnie sprawdza się w roli odmóżdżającej i relaksującej lektury na kilka wieczorów. Irytował mnie jedynie wątek miłosny i niezdecydowanie bohaterki - tego typu sytuacje tępię u nastolatek, od dorosłych bohaterek wymagam znacznie więcej, a Alice zatrzymała się w rozwoju uczuciowym na poziomie gimnazjalistki.
Mimo wyżej wymienionej wady, jest to godna kontynuacja. Debilny humor rozśmieszy każdego i zapewni dobrą, choć co prawda niezbyt wysokorozwiniętą, rozrywkę. Książkowe śledztwo oraz nowa miłość bohaterki do papierowych cudeniek przekupiły mnie i zadecydowały o mojej opinii. Ja jestem z lektury zadowolona, choć ciężko ją polecić, bo to jednak nie ten poziom. Takie głupie, dostosowane do współczesnego społeczeństwa książki, albo się czyta, albo trzyma się od nich z daleka. Ja, raz na jakiś czas, po tego typu literaturę rozrywkową sięgam. I w przypadku serii Gazzoli o rozczarowaniu nie może być mowy.