niedziela, 21 września 2014

Film "Zostań, jeśli kochasz"














Czasami człowiek czegoś w życiu potrzebuje. Tak, to było głębokie. Pozwólcie, że nie będę rozwijać tematu, bo potrzebować można doprawdy wielu rzeczy - wody, powietrza, jedzenia, światła, najnowszego iPhone'a 6, czy iPad'a Air. Ja potrzebowałam dobrego filmu o miłości, który podbudowałby moje morale, wycisnąłby wszystkie łzy i zostawiłby w emocjonalnej rozsypce.

Zostań, jeśli koc - tą nazwą został ochrzczony film na bilecie. Śmieszne. Bo miało być o kochaniu, o miłości, a na bilecie mowa o kocu. Takie żarciki słowne. Przypadkowe i niecelowe. Dla jednych śmieszne, dla innych mniej - ja się uśmiechnęłam. I wkroczyłam pewnym krokiem do sali. Obserwowałam historię Mii i Adama. Realiści uważają, że jest to historia nieprawdopodobna. Singielki, które są marzycielkami i romantyczkami, zakochają się w prezentowanej treści i będą chciały zatrzymać czas, i trwać w tej historii najdłużej jak się da.

Chaos, ulotność chwili. Takie jest życie. O tym się mówi. A mimo to wydaje nam się, że będziemy nieśmiertelni, zawsze piękni i młodzi.

Tymczasem... huk, stłuczone szyby, przewrócony samochód, ostatnie tchnienie. Coś się kończy. A zaczyna...?

" - Gagat, chcesz chusteczki?
Tak, dzię-ę-ęki. "
*Chusteczki zrobiły rundkę po całym towarzystwie, 3.. 2.. 1... zbiorcze ciągnięcie nosem.*

*Szloch na całą salę*
" - Gagat, czemu ty się śmiejesz?
- Bo tak mi się przypomniało...
- Co?
- Zostań jeśli KOC."

Jestem w rozsypce emocjonalnej i przyznam się, że nie wiem co teraz zrobić ze swoim życiem. "Zostań, jeśli kochasz" (zauważyliście, że nawet nie biadolę na zmianę tytułu?) to piękna i bardzo romantyczna opowieść o miłości, stracie i wartościach, o których zapominamy.

Carpe diem, miłość znajdź, życiem się ciesz nana-nana.
Bo w każdej chwili wszystko może zepsuć się nana-nana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz