wtorek, 18 listopada 2014

"Niebieskie migdały" Ewa Nowak















Pewnie doskonale wiecie, jak bardzo uwielbiam twórczość Ewy Nowak. Jej powieści kojarzą mi się z czasami słodkiego, błogiego dzieciństwa i wchodzenia w etap dojrzałości i względnej odpowiedzialności za własne życie. Powieści autorstwa Nowak czytam raczej z sentymentu, a w każdej kolejnej powieści zauważam coraz mniej literackich walorów. Najnowsza książka, czyli "Niebieskie migdały, to zbiór pięciu opowiadań. Czy trzymają poziom poprzednich tomów miętowej serii?

Każda historia opiera się na tym samym schemacie - nastolatka i miłość. Oczywiście, każde opowiadanie wzbogacone jest innymi motywami, bohaterki żyją w innych miastach i mają inne gusta oraz problemy. Niektórym mogłoby się wydawać, że "Niebieskie migdały" stanowią jedynie pięćset stron pełnych miłosnych refleksji. Błagam - zerknijcie na nazwisko. Mimo infantylności, miłości i dylematów, które mogły być poważna kilka lat temu, Ewa Nowak poruszyła parę ważnych tematów. I choć nie zachwyca tak, jak miała to w zwyczaju kilka lat wcześniej, jej powieści wciąż są urokliwe.

 Z każdą kolejną powieścią, tudzież opowiadaniami, mam wrażenie, że to już nie jest to samo. Może czas wydorośleć, może czas definitywnie skończyć z serią miętową - tego nie wiem, lecz zdaję sobie sprawę, że najnowsze utwory Nowak rozczarowują. Może nie całościowo i definitywnie, lecz pojedyncze elementy nie przypadają do gustu Czytelnika. Najsmutniejsze jest to, że Nowak straciła coś, co charakteryzowało jej styl - lekkość i spójność narracji. W "Niebieskich migdałach" troszkę zabrakło pomysłu, jakiegoś elementu zaskoczenia i motoru, który napędzałby fabułę. Rzekłabym, że zbiór opowiadań jest raczej nijaki, niczym się niewyróżniający.

Problem z Autorami piszącymi od dawna jest taki, że mają już wypracowane realia, które nijak nie pasują do współczesności. Ten błąd - raz za razem - popełnia Musierowicz, owo niedopatrzenie dostrzegam coraz wyraźniej u Nowak. Pierwsze książki autorki zostały wydane w 2000 roku i wtedy wszystko grało, realia były prawidłowo oddane. Lecz od tamtego czasu pisarka nie poczyniła żadnych postępów. Ewentualnie nie unowocześniła fabuły na tyle, żeby usatysfakcjonować Czytelnika. "Niebieskie migdały" posiadają przyjemnych bohaterów, lecz to, co ich dyskwalifikuje, to nieprzystosowanie do życia we współczesnym świecie. Ich infantylność odbierała książce prawdziwość i szczery wydźwięk. Bo powiedzcie - ile gimnazjalistek nie posiada telefonu komórkowego? Z pewnością niewiele. Jeszcze mnie nie umie korzystać z komputera, a wysłanie maila jest dla owych, cierpiętnic dwudziestego pierwszego wieku, drogą przez mękę. A takie kwiatki znalazłam w "Niebieskich migdałach". Te kwiatki były chryzantemami. Zagościły na grobie, w którym spoczywał wysoki poziom i prawdziwość "Niebieskich migdałów".

Seria miętowa ma za zadanie zbliżyć młodzież do ich własnych problemów, uczulić tę grupę na pewne sprawy, podsunąć pod nos opinie na dane tematy. Założenie jest takie, że książki Nowak mają być inspiracją dla młodych ludzi; poradnikiem jak żyć, który jest wzbogacony o fabułę i fikcyjnych bohaterów. Lecz żadna Kasia, Basi i Rózia nie zaufają tak papierowym i nieautentycznym postaciom!

"Niebieskie migdały" to wciąż powieść autorstwa Ewy Nowak - mojej ukochanej autorki, z której książkami spędziłam wiele pięknych chwil. Lecz jest to Nowak w troszkę innym wydaniu - bardziej papierowym, sztampowym i przewidywalnym. "Niebieskie migdały" gwoli ścisłości mi się podobały, choć nie spełniły wszystkich oczekiwań. Spójrzmy prawdzie w oczy - czasy się zmieniają, a autorzy wciąż korzystają z utartych wzorców. I dopóki Nowak tego nie zmieni, dopóty jej książki stracą ten charakterystyczny czar i urok, który zachwycał parę lat temu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz