niedziela, 29 grudnia 2013

"Sklep potrzeb kulturalnych" Antoni Kroh

Kultura. Czasami bywa przez nas niedoceniana. Wydawałoby się, że jest to nieistotny element w naszym życiu, coś, co tylko marnuje nasz cenny czas. W codziennym wyścigu szczurów bywa i tak, że liczy się dla nas tylko praca. Rozmaite spektakle teatralne, wystawy muzealne, koncerty, bądź festiwale odchodzą w zapomnienie. Prawda jest taka, że w tym kierunku zmierza znaczna część społeczeństwa. Czasy kiedy to sztuka stanowiła o poziomie intelektualnym powoli zmierzają ku końcowi. Mało która osoba dorosła, nie wspominając już o młodzieży, odwiedza w weekend teatr. Pewnie! Bo i po co, skoro w telewizji leci kolejna głupowata amerykańska komedia! Jeżeli ktoś sam z siebie nawiedza lokalne wystawy muzealne uznawany jest za dziwaka i osobę, której najwyraźniej nudzi się w domu i nie ma co ze sobą zrobić. Nikt nie pomyśli o tym, że może ta osoba chciałaby dowiedzieć się czegoś nowego. Obdarzyć takiego człowieka uznaniem? Niemożliwe… Ot, co się dzieje z kulturą. W dzisiejszych czasach słowo to nabiera zupełnie nowego znaczenia. Kultura to  amerykańskie produkcje filmowe, niekończące się seriale, festiwale muzyczne sponsorowane przez producentów piwa lub innych napoi. Cóż można i tak. Jeśli to, co przed chwilą napisałam dotyczy ciebie nawet nie czytaj tej recenzji. Szkoda Twojego czasu.


Podhale. Region położony na południowych krańcach Polski. Malutkie wioski zagubione wśród gór. Dziurawe, pełne zakrętów drogi. Wąskie mosty, a pod nimi górskie rzeki o silnym, porywistym nurcie.  Krowy i owce pasące się na halach. Drewniane, góralskie chałupki. Ławka przed domem, a na niej stara babuleńka w zakałapućkanej dookoła szyi chuście.  Lekko przygarbiona, trzęsącymi się rękoma robi na drutach, zastanawia się nad sensem i istotą życia, rozmyśla o sprawach doczesnych i delektuje się widokami. Takie Podhale mam w głowie. Myślałam, że tak jest. I w sumie mam rację. Gdybyśmy mieli lata 60. ubiegłego wieku każdy by się ze mną zgodził, ale… świat się zmienił, ludzie się zmienili, nawet nasze Tatry się zmieniły. I o tym opowiada nam Antoni Kroh w „Sklepie potrzeb kulturalnych”.

Antoni Kroh urodził się w Warszawie, lecz swoje dziecięce lata spędził w Bukowinie Tatrzańskiej. Od tamtej pory jego miłość do gór wciąż rosła w siłę, na tyle, że zaraz po studiach rozpoczął pracę w Muzeum Tatrzańskim. „Sklep potrzeb kulturalnych” stanowi refleksję na temat upływu czasu. Powieść ukazuje Podhale w metaforycznym znaczeniu wczoraj i dziś. Lecz nie jest to sucha, naukowa publikacja! Kroh opowiada zabawne anegdotki z własnego dzieciństwa, zacofanie techniczne ludności tubylczej, prawdziwe życie w górach, momentami bez dostępu do cywilizacji. Jest to także opowieść o ludziach, którzy odeszli z tego świata, lecz wciąż żyją w pamięci autora. „Sklep potrzeb kulturalnych” w stu procentach ukazuje normalne życie. Normalne dla górali- dla mnie nie do końca  to wszystko było takie typowe. Jako ‘miastowa’ dziewczyna, która ma stały kontakt z górami, lecz nigdy nie była w tak bardzo osławionych Tatrach muszę stwierdzić, że.. . po lekturze wcale nie mam ochoty na poznawanie najwyższych szczytów w naszym kraju. Choć obraz Podhala z lat 60. całkowicie mnie oczarował, o tyle ten region w chwili obecnej mnie odpycha. Samochody, wioski, które tak naprawdę są  turystycznymi aglomeracjami, komercja i ludzie, którzy tłoczą się na górskich szlakach jak ziemniaki w worku. A gdzie swoboda? No gdzie?

Jeżeli chodzi o moje odczucia po lekturze- jakoś szczególnie sprecyzować ich nie mogę, powieść pozostawiła w mojej głowie delikatny mętlik. Pierwsze parędziesiąt stron lektury to wspomnienia autora z okresu dzieciństwa. Te zrobiły na mnie kolosalne wrażenie. Śmiałam się do rozpuku i nie mogłam wyjść z podziwu jak mało czasu minęło od tamtych lat, a jak wiele się zmieniło. Śmiem twierdzić, że Antoni Kroh, darzy swoje dzieciństwo w Bukowinie ogromnym sentymentem. Jego wspomnienia są zapisane w sposób czuły, lekko melancholijny. Zauważalny jest ból- już nic nie przywróci tamtych czasów. Pozostały tylko wspomnienia, którymi Kroh szczodrze nas obdarowuje. Natomiast od połowy książki coś się zmienia. Coraz częściej nie mogę się skupić na lekturze, moją uwagę odwraca dosłownie wszystko. „Sklep potrzeb kulturalnych” przestał mnie interesować. Nie wiem, czym to było spowodowane, w pewnym monecie spisałam lekturę na straty. Lecz kiedy etnograf począł opowiadać o tamtejszych turystach z lat 60. na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Znowu poczułam ten czar bijący od czytanych przeze mnie słów. I tak było praktycznie do końca. Fenomenalne uczucie!

Mówią, że przeszłości nie można rozpamiętywać. Należy żyć teraźniejszością. Niby tak, ale jest w tej przeszłości coś, co sprawia, że ludzie o niej mówią, piszą i śpiewają. Rozpamiętują. Bo od czasu do czasu można. Ba! Wręcz trzeba sięgnąć po jakąś książkę, która uświadomi nas co działo się paręnaście lat temu. I jedną z takich lektur jest „Sklep potrzeb kulturalnych”. Ni to dokument, ni to reportaż, ni to powieść. Po prostu żywa historia o Podhalu, którego już nigdy nie zobaczymy. Chociaż… kto wie? Fenomenalna, czuła, przepiękna opowieść napisana w lekkim i zachwycającym stylu! Z całego serca polecam!

MOJA OCENA:
8/10

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu MG!

8 komentarzy:

  1. Mam tę książkę i niedługo zacznę ją czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi ciekawie. Nie aż tak ciekawie, żeby od razu zamówić w pierwszej, lepszej internetowej księgarni, ale w bibliotece na pewno bym po tę książkę sięgnęła.

    OdpowiedzUsuń
  3. To zdecydowanie nie mój klimat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Eee tam, według mnie kultura jest w porządku. Lubię sztukę - ba, uwielbiam! Mimo że bardzo rzadko chodzę do teatru czy muzeum, uważam, że taki klimat jest nieziemski. To smutne, że niektórzy ludzie uważają kulturę za coś nudnego - owszem, czasami zdarzają się spektakle, przy których aż chce się ziewać albo wystawy, na które aż nie chce się patrzeć, ale przecież nie wszystkie takie są! Kulturę trzeba poznawać, zagłębiać się w niej - przecież po to ona istnieje, aby nasze życie było urozmaicone, a także po to, by dowiadywać się o przeszłości, o naszych przodkach.

    Na Podhalu chyba nigdy jeszcze nie byłam. Nie wiem, czy to wstyd mówić, czy nie, ale gór nigdy nie zwiedzałam. Chociaż chętnie bym się tam wybrała, krajobraz górski na pewno jest przepiękny... Może swoją podróż w góry rozpocznę właśnie tą książką? Na początku jakoś do mnie nie przemawiała, ale wraz z kolejnymi wersami Twojej recenzji poczułam do niej chęć. To dobrze, że książka jest zabawna, bo takie właśnie lubię. Jeśli będę miała okazję - to pewnie, dam jej szansę. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię sztukę: literaturę, teatr, muzykę, ale ta książka raczej by mnie nie zainteresowała :) Zapraszam do wzięcia udziału w wyzwaniu czytelniczym na moim blogu: http://kraina-ksiazek-stelli.blogspot.com/p/wyzwania-2014-r.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna książka, na pewno kiedyś do niej wrócę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię takie wspomnieniowe książki, więc może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń