"Najbliższa osoba może wyrządzić ci największą krzywdę."
Życie jest ścieżką. Bardzo często krętą, wyboistą drogą, która ciągnie się pod górkę i tylko czasami napotykamy lekki lub gwałtowny spadek. Dziury na drodze to wszystkie przykre wydarzenia, które nas w życiu spotkały. Dużo ich, prawda? A czy zastanawiałeś się kiedyś, drogi Czytelniku, czym spowodowane są te złe momenty? Przyczyn jest sporo. Ot zły nastrój, kłótnia z rodzicami, sprzeczka z przyjaciółką, nawet staruszka w autobusie, która krzywo się na ciebie popatrzyła.To są te błahe powody. Lecz zdarzają się i te poważniejsze- bliska Ci osoba trafia do szpitala, straciłaś pracę, zgubiłaś klucze od domu, zdechł Twój czworonożny przyjaciel lub... spotkał Cię kolejny zawód miłosny. Dokładnie. Miłość potrafi ranić i bardzo często jest przyczyną złego humoru lub nawet depresji. Albo nikogo nie mamy, albo jesteśmy nieszczęśliwie zakochani, albo o nasze serce walczy dwóch walecznych rycerzy, a my nie wiemy, którego kochamy bardziej. Każdy z nas, któryś z tych problemów na pewno już ma za sobą. Allie Sheridan, bohaterka sagi Wybrani, jest ekspertką w ostatniej przypadłości. Bo co za dużo to niezdrowo. Również w przypadku spraw sercowych.
Allie już na dobre zaaklimatyzowała się w Akademii Cimmeria. Po letnich wydarzeniach, w których miała (nie)przyjemność brać udział, kiedy to mało co nie pożegnała się z tym światem nadszedł czas odpoczynku, więc dziewczyna wróciła do domu. Czekały ją trudne rozmowy z matką na temat przeszłości rodziny, a także tego kim tak naprawdę jest i co robi w tej tajemniczej szkole. Lecz na skutek napadu ludzi wroga dziewczyna znalazła się w Akademii kilka dni wcześniej. Wspólnie z pracownikami szkoły oraz kilkoma uczniami pomagała przygotować budynek do rozpoczęcia roku szkolnego. Wcześniejszy powrót do szkoły oznaczał także, że szybciej spotka się z Carterem i ...Sylvainem, który ciągle interesuje się Allie. Problemy sercowe, niesamowite przygody i niespotykane, mrożące krew w żyłach chwile. To wszystko oferuje nam kontynuacja "Wybranych"!
"Życie to pasmo bólu i najlepiej by było, gdybyś się zaczęła do tego przyzwyczajać, Allie. Ból nigdy nie znika. Gromadzi się. Jak śnieg."
Doskonale pamiętam ten deszczowy, czerwcowy dzień, kiedy "Wybrani" byli już na tyle popularni, że nawet ja, krytyczna do tego typu młodzieżówek postanowiłam dowiedzieć się, czym się tak wszyscy zachwycają. Już od pierwszego zdania poczułam wyjątkowość powieści i do końca lektury pozostawałam pod urokiem tejże książki. Pierwsza część sagi była idealnie wyważona, fenomenalna pod każdy względem, łapała za serce i zmuszała do tego, żeby napisać o niej pozytywną opinię. Nawet jeżeli jakieś drobne wady wystąpiły, szybko o nich zapomniałam, a "Wybrani" kojarzyli mi się jako obiecujący początek sagi, którą będę musiała przeczytać w całości. Kiedy na rynku pojawiła się kontynuacja czytelnicy oszaleli. "Dziedzictwo" znikało z empikowych półek niczym świeże bułeczki, a recenzenci- zwykle krytyczni- rozpływali się nad powieścią i przekonywali, że mamy do czynienia z książką idealną. Ja temu całemu zamieszaniu skrycie się przyglądałam, w ukryciu śmiałam się nad psychologią tłumu (ach, co potrafi zrobić kampania reklamowa na facebook'u i rządek pozytywnych recenzji) i czekałam na swoją kolej. I oto jestem. 15 grudnia, godziny wieczorne. Czeka na mnie stos lekcji, lecz ja siedzę sobie i piszę do ciebie, drogi Czytelniku, te słowa. Jestem już PO. Po "Dziedzictwie". I powiem tak. Albo to ze mną jest coś nie tak, albo wszyscy dookoła mnie są jacyś dziwni. Zachwycać się nie będę. Bo choć kontynuacja "Wybranych" jest niezaprzeczalnie powieścią dobrą to specjalnych powodów do zachwytów lektura mi nie dała.
Zwykle obawiam się kontynuacji. Lękam się, czy autor/ autorka stanie na wysokości zadania i zaserwuje mi rozrywkę na tym samym lub wyższym poziomie. Boję się rozczarowania, jakie może mi przynieść druga część. I w przypadku "Dziedzictwa" było tak samo, choć mój lęk osłabiał się z każdą pozytywną recenzją, jaką miałam przyjemność czytać. Toteż rozpoczęłam lekturę z nadzieją, że jednak nie odstaję od reszty społeczeństwa i również pokocham tę powieść. Minął rozdział pierwszy, później drugi, następni trzeci. A mi coś nie pasowało. Kręciłam głową i ubolewałam, bo to już nie były te emocje co przy lekturze "Wybranych". Owszem, akcja obfitowała w emocjonujące wydarzenia, co i rusz na tej książkowej scenie rozgrywającej się w mojej głowie pojawiała się nowa postać, tworzyły się nowe intrygi, równocześnie rozgrzebywano stare sprawy. Mi się to wszystko podobało. Zaprzeczyć nie mogę, bo musiałabym skłamać. Lecz czegoś mi zabrakło. Nie jestem Duchem Świętym, nie jestem specjalistką, określić, czego mój wrażliwy nos nie wyczuł nie potrafię wskazać. Nie zmienia to jednak faktu, że nie wszystko było tak jak być powinno.
Jeżeli chodzi o samych bohaterów, to byli oni niewątpliwą zaletą "Dziedzictwa". Pojawiło się parę nowych postaci, w tych osobach, które już znaliśmy zaszły zmiany. Było dynamicznie, momentami tajemniczo- i bardzo mi się to podobało. Znowu mamy do czynienia z trójkącikiem miłosnym, w tomie drugim uwidocznił się on jeszcze bardziej. Wiedziałam, że z czymś takim będę miała do czynienia, więc owy wymysł C.J. Daugherty starałam się traktować neutralnie. Ku moje uciesze w książce było dużo Sylvaina, którego jak już wiecie (a może i nie) ubóstwiam. Chłopak był jeszcze bardziej męski i wspanialszy niż w części pierwszej, toteż strony, gdzie występował czytałam z ogromną ciekawością, robiłam maślane oczy, a moje serce na widok imienia 'Sylvain' miękło i zaczynało bić szybciej. Autorka co i rusz mnie zaskakiwała. Kiedy na światło dzienne wychodziły intrygi musiałam zbierać swoją szczękę z podłogi i zastanawiać się, dlaczego nie domyśliłam się takiego obrotu spraw. C.J. Daugherty posiada niezwykły talent pisarski, umiejętność posługiwania się lekkim piórem, a przede wszystkim głowę pełną pomysłów! I chwała jej za to.
"Dziedzictwo" to bardzo dobra książka. Pełna emocji, intryg, tajemnic. Można przy niej zapomnieć o troskach dnia codziennego. Można przeżyć niezwykłe chwile. Lecz pod żadnym pozorem nie można oczekiwać arcydzieła i cudu. Bo ta książka, wbrew wszystkim którzy tak twierdzą, wcale nie jest lepsza od "Wybranych". Nie jest nawet w połowie tak świetna jak część pierwsza. Jest to po prostu powieść, do której nie można się przyczepić i na nią narzekać, aczkolwiek zbytnie zachwyty również nie są tu na miejscu. "Dziedzictwo" to kontynuacja, która lekko rozczaruje wymagającego czytelnika i pozostawi ogromne poczucie niedosytu, całe szczęście nie zniechęci na tyle, żeby zakończyć swoją przygodę z sagą. Ja z niecierpliwością odliczam dni do pojawienia się tomu trzeciego i liczę na to, że C.J. Daugherty wreszcie rozwinie skrzydła i udowodni mi, że jest w stanie stworzyć coś co w swoim fenomenie dorówna części pierwszej!
MOJA OCENA:
7/10
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu otwarte!
Muszę wreszcie przeczytać pierwszy tom - kurzy się u mnie na półce od października. Targi zniszczyły mnie finansowo, a ja nawet nie przeczytałam tego, co kupiłam xD
OdpowiedzUsuńJa również mam poważne obawy przed kontynuacjami. W przypadku "Dziedzictwa" byłam bardzo negatywnie nastawiona, ale okazało się, że niepotrzebnie! :D Druga część zachwyciła mnie bardziej niż pierwsza :)
OdpowiedzUsuńo, zacna ta recenzja! <3
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej serii, ale niestety nie miałam jeszcze okazji przeczytać nawet pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńHmm mam książkę na czytniku ale gdy zaczęłam czytać jakoś się nie wciągnęłam muszę dać jej jeszcze jedną szansę :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię całą serię:)
OdpowiedzUsuńMuszę odwiedzić księgarnię i kupić wreszcie drugi tom ;)
OdpowiedzUsuńweronine-library.blogspot.com
Nie czytałam jeszcze tej serii, ale może kiedyś się skuszę:)
OdpowiedzUsuństraszyłaś, straszyłaś a tu wcale nie jest źle. : )
OdpowiedzUsuńmam "Dziedzictwo" na półce i myślę że ocenię podobnie jak Ty :>
no, straszyłaś, straszyłaś, a wcale nie jest źle :)
OdpowiedzUsuńmam "Dziedzictwo" na półce i myślę, że ocenię podobnie jak Ty :>
Wybranych czytałam po angielsku, ale po drugą część jeszcze jakoś nie miałam okazji sięgnąć.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię tego, jak wszyscy szaleją na punkcie danej książki, dlatego rzadko sięgam po nowości, wolę przeczekać ten moment, kiedy wszyscy o tym mówią. Tych książek nigdy chyba nie przeczytam, bo ani "Dziedzictwo" ani "Wybrani" jakoś mnie nie intrygują. A okładki książek znam na pamięć i zaczynają mnie irytować... :)
OdpowiedzUsuńPrzede mną jeszcze "Dziedzictwo", ale skutecznie zachęciłaś mnie. :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jeśli szybo nie dorwę "Dziedzictwa" w swoje ręce to po prostu oszaleję :D
OdpowiedzUsuńLubię tę książkę, taka lekka i przyjemna, początkowo denerowowali mnie w niej bohaterowie, szczególnie Carter,który stawał się bardzo zaborczy, ale potem było go mniej, więc czytało sie naprawdę miło. Czekam na następny tom cyklu. :) Dziś przeczytałam gdzieś, że ma wyjść w lutym, ie wiem tylko, czy u nas, czy za granicą. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
A ja z chęcią przeczytałam Wybranych, teraz jestem w połowie Dziedzictwa - jestem megaa zadowolona ! <3
OdpowiedzUsuńMasz wspaniałego bloga, pozdrawiam Cię ! :)