Etta jest jedną z uczestniczek podróży w kosmos. Wspólnie z wieloma innymi mieszkańcami zniszczonej ziemi mają zostać kolonizatorami nowej planety. Jednakże, nie warto tak wszystkiego planować. Na razie nasi bohaterzy nie przypominają hiszpańskich konkwistadorów. Upodobniają się, raczej, do najpodlejszych więźniów. Mieszanina różnych osobowości jest zmuszona przebywać razem w statku kosmicznym, miejscu pełnym intryg i niespodzianek. Jakich? Informacji poszukajcie w książce...
"Przeżyli najlepiej przystosowani, choć nie do środowiska naturalnego, a do zmian, które nastąpiły."
Luiza Dobrzyńska jest miłośniczką kotów oraz Star Treka. Jej zawód to technik medyczny, jednakże w wolnych chwilach pisze książki, a także prowadzi bloga: 'stara panna i morze'. Dotychczas ukazały się 2 książki Pani Dobrzyńskiej: "Dusza" oraz "Kawalkada", którą miałam przyjemność czytać i której recenzję właśnie widzicie.
Pierwsze wrażenia? Takie same jak ostatnie. W moich oczach powieść wypada dość słabo i potwierdziła mnie w przekonaniu, że książki zagraniczne to bardziej pewny wybór. Ogólnie jest dość przeciętnie, o poszczególnych elementach wspomnę za chwilkę, jednakże całokształt rewelacyjny nie jest.
Miejscem akcji jest statek kosmiczny, który ma za zadanie przewieść kolonizatorów na jedną z planet w kosmosie. Fabuła jest interesująca, lecz nie mogę rzec oryginalna, gdyż akcja przypomina mi powieść "Blask". Prawdopodobnie, kiedy Pani Luiza pisała "Kawalkadę" o jednej z dystopii jaguara nikt nie słyszał, więc kopiowania zarzucić nie mogę, jednakże podczas lektury książki to podobieństwo rzuciło mi się w oczy. Nieustannie miałam uczucie deja vu, a w pewnym momencie pomyślałam, że książkę kiedyś musiałam czytać, bo to aż nieprawdopodobne, żebym wiedziała co się za kilka stron wydarzy. No właśnie... Jedną z wad tej opowieści jest jej przewidywalność. Kolejnym mankamentem jest zbyt uogólniony zarys akcji. Dość mało tu przełomowych momentów lub chwil, które 'wcisną nas w fotel'. Mimo, że w książce roi się od intryg i problemów, autorka nie zwróciła na nie zbyt dużo uwagi, przez co i czytelnikowi ciężko wyróżnić ważniejsze momenty w fabule. Jednym słowem pomysł na akcję był, lecz z jej prawidłowym opisaniem było już nieco gorzej, przez co książka naprawdę dużo traci.
Prze te 190 stron bohaterów poznajemy słabo. Autorka woli opisywać teorie naukowe, aniżeli uczucia bohaterów, przez co nie dowiadujemy się zbyt wiele. Etta jest odważna, wrażliwa i sprawia wrażenie idealnej. Każda postać tej opowieści kryje wiele tajemnic z przeszłości, dzięki czemu historia jest pełna tajemnic i dość dziwnych relacji pomiędzy poszczególnymi personami. Na porządku dziennym są tu roboty oraz androidy, o których autorka wspomina na prawie każdej stronie.
"Kawalkada" to powieść z niewykorzystanym potencjałem. Gdzieś głęboko, ukryte w szczelnie zamkniętej skrzyni, ma to 'coś', jednakże ciężko tą magię dostrzec. Akcja ma kilka rażących błędów,co przekreśla szansę na pozytywną ocenę. Mimo tych kilku wad, z powieścią spędziłam miło czas i choć wiem, że nie zapamiętam "Kawalkady" na długo to pocieszam się tym, że i tak, jak na polskie standardy, opowieść nie jest zła!
MOJA OCENA:
5/10
5/10
"Pamiętajcie, że mądrość, uzyskana z błędów naszych przodków, jest nam dana po to, żeby się do niej stosować."
Za książkę serdecznie dziękuję autorce- Luizie Dobrzyńskiej!
Kurde, tak czytam i czytam tę recenzję i myślę "O tak, spodoba mi się, chcę", ale potem te słowa "niewykorzystany potencjał"... buu :(
OdpowiedzUsuńCiekawie sie zapowiada :D Chociaz dalas tej ksiazce 5/10 byc moze siegne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytałam i niestety nie mogę się zgodzić z Twoją recenzją - mnie książka się podobała i mimo jej, jak to trafnie nazwałaś "niewykorzystanego potencjału", powieść jest w moim odczuciu dobra.
OdpowiedzUsuńZ chęcią sięgnę po kolejne książki pani Dobrzyńskiej ("Jesteś na to za młoda" leży już nawet u mnie na półce :])
Pozdrawiam i zapraszam:
im-bookworm.blogspot.com
Nie lubię takich książek i raczej po nią nie sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńJakos nie zachecilas mnie do tej pozycji, niby pomysl fajny, ale jak widac nie do konca wykorzystany.
OdpowiedzUsuńHejka :)
OdpowiedzUsuńMam podobne zdanie do Clair. Co prawda dopiero jestem w trakcie czytania "Kawalkady", więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć na jej temat, ale wcześniej czytałam "Duszę", która bardzo mi się podobała. Wiem jednak w czym tkwi problem. Obie powieści są po prostu za krótkie, co nie pozwala wystarczająco przywiązać się do bohaterów. Należało je wydać jako jedną powieść.
Z drugiej strony ludzie mają różny gust i należy się z tym pogodzić.
Sądzę, że dla fanów czystej fantastyki "Dusza" i "Kawalkada" powinny być ucztą dla wyobraźni.
Pozdrawiam deszczowo (u mnie pada i jest bleeee...).
Pola Pane
a ja czytałam i duszę, i kawalkadę, nie zgodzę się z tą recenzją, mam wrażenie, że recenzentka nie czytała jej szczegółowo tylko pobieżnie, mnie do tych pozycji zachęciła strona www.fundacjaoskr.pl polecam innym, zapatrzeni jesteśmy zbyt na zachodnich pisarzy często nie docanijąc to co mamy u siebie, ja zachęcam do tych pozycji
OdpowiedzUsuńNigdy nie piszę recenzji, jeżeli nie przeczytam książki od deski do deski. Zapewniam Cię, że każde słowo znajdujące się w książce zostało przeze mnie przeczytane.
UsuńPozdrawiam :)
Raczej spasuję tym razem.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Duszę" i "Kawalkadę", teraz czytam "Jesteś na to zbyt młoda" i ... jestem zachwycona! To zupełnie inne książki , a jakże dobrze się je czyta. Z zainteresowaniem czekam na ciąg dalszy książek - i tej s.f. i tej lekkiej, wręcz rozrywkowej. Luiza Dobrzyńska ma wspaniały styl, przeogromny i fascynujący zasób słownictwa - zarówno w trudniejszych tematach fantastyki w stylu "Star Treka", jak i w sympatycznej książce dla młodszego czytelnika. Powyższa recenzja robi na mnie wrażenie niesolidnej - recenzentka chyba nie przeczytała dokładnie tego, co krytykuje. A szkoda.
OdpowiedzUsuńKażdy może mieć inny gust :)
UsuńPrzeczytałam każde słowo w tej książce, więc nie rozumiem Twojego zarzutu.
+ Czyżbyś nie miał/a na tyle odwagi, żeby się podpisać?
Ja wiem, że w Internecie każdy jest anonimowy, ale trzeba się szanować.
Pozdrawiam ( bo, tego wymaga kultura)
Monika
Spokojnie. Każdy ma prawo do własnego zdania, a ja uważam, że lepiej uczciwie w mordę, niż fałszywie buzi. Recenzentka poświęciła swój czas i uwagę, przeczytała, uznała że słabe - jej prawo. Nie czuję się tym urażona, trudno przecież, żeby wszystkim podobało się to, co piszę. Uważam, że jest w porządku. Szczerze wyraziła swoje zdanie, a ja cenię szczerość. Oczywiście że przyjemniej jest usłyszeć miłe kłamstewka, ale niemiła prawda jest za to dużo cenniejsza, bo ukazuje sposób myślenia grupy ludzi,którzy dzieła "nie czują". Żadna książka nie jest dla wszystkich i jednym się spodoba, a drudzy wyrzucą ją do kosza. Jeśli ktoś chce pisać i wydawać, z góry musi się z tym pogodzić. Jeśli nie potrafi, lepiej niech spasuje. Ja nie mam zamiaru.
OdpowiedzUsuń