środa, 14 stycznia 2015

Czy paranormal romance jest już tylko wspomnieniem?















Z pewnością w życiu każdego Czytelnika był taki etap, kiedy to paranormal romance były najczęściej czytanymi lekturami. Od kilku lat gatunek wycofuje się z rynku wydawniczego, który zmienia się naprawdę szybko. Jeszcze parę lat temu, zmierzchopodobne historie królowały na księgarnianych półkach. Teraz okryte są kurzem, lecz czy jest szansa, że kiedykolwiek wrócą na listę literackich przebojów?

Powiedzmy szczerze - nie, nie ma na to najmniejszych szans. 

Geneza tego gatunku jest ukorzeniona niezwykle mocno we wszelkich horrorach typu Dracula, czy Frankenstein. Do mrocznej historii dodano wątek romantyczny i - faktycznie - całokształt zachwycał. Więc co sprawiło, że paranormale popłynęły? Po pierwsze rynek wydawniczy. Nie żyjemy w X wieku, a jeden utarty schemat literacki nie jest używany przez kilkaset lat. W dobie, kiedy autorem może być każdy, a oryginalność jest wartością pożądaną, pisarzy (i Ci, którzy za nich się uważają) eksperymentują. Nie można im mieć tego za złe, ale w pewnym momencie Autorzy paranormali weszli na taki poziom abstrakcji, że te książki straciły sens.

Przykładem jest chociażby "Just breathe" Heather Allen, czyli bezpośrednia inspiracja tego wpisu. Fatalny styl w połączeniu z abstrakcyjnym wątkiem paranormalnym i schematyczną fabułą - tak zwany bolesny powrót do książek z tego gatunku. Z jednej strony Autorka zdobywa kolejne poziomy schematyczności, z drugiej próbuje stworzyć niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju wątek. Jak się możecie domyślać, efekt pozostawiał wiele do życzenia.

"Just breathe" opowiada historię Ever. Zrywa z nią chłopak, więc dziewczyna jest w rozsypce. Kilka tygodni później w szkole pojawia się nowy chłopak, w którym - nie wiem czy mi uwierzycie, bo to doprawdy nieprawdopodobne - dziewczyna zakochuje się. W Jacku jest coś tajemniczego. Jak stawiacie? Jaką istotą jest nowy? Wilkołakiem, wampirem, czy demonem? Rozczaruję Was, bo Jack jest SYRENĄ. (trochę homo?) A że z jedną syreną fabułę zbudować trudno, to... Ever jednak też jest syreną. Taka mała zmiana planów.

Czytając "Just breathe" przypomniałam sobie, jak bardzo głupie, odmóżdżające, bezsensowne, a zarazem wciągające bywają książki z gatunku paranormal romance. Każda z nich tak naprawdę zaczyna się od tego, że z dziewczyną zrywa chłopak (tak jak w przypadku "Just breathe") albo dziewczynie umiera matka, chomik, baranek, zielony badylek. Kiedy już wszystko zachlapane jest czarną żałobną farbą, pojawia się paranormalna istota. Czy tysiące powieści opartych na takiej samej fabule mogą budzić uznanie?

Nie zapominajmy o tym, że literatura się zmienia. Zmieniała się zawsze, choć w dzisiejszych czasach procesy te odbywają się znacznie szybciej. Po paranormal rynek szturmowały dystopie, które już teraz powolutku odchodzą w cień na rzecz New Adult. I choć każda książka może zostać wydana, to nie każda z nich będzie czytana i zapamiętana. Tysiące paranormal romance, które zostały wydane na fali "Zmierzchu" raczej już się nie odnajdą we współczesnym świecie literatury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz