środa, 22 kwietnia 2015

"Zrobiłyśmy sobie takie trochę złote klatki."















Widzisz ten mądry cytat i myślisz sobie - taką mądrością mogłaby zarzucić tylko moja najukochańsza i najulubieńsza Gagat, albo równie genialna Natalia. Cóż - najdroższy - chyba muszę Cię rozczarować, zaskoczyć, a może jedynie potwierdzić Twoje przypuszczenia. We, wczoraj przeprowadzonej, kilkugodzinnej rozmowie o kraszach i blogowych sprawach, to Natalia użyła tej sentencji odnosząc się do naszej gównianej blogowej sytuacji.

Bo widzisz, drogi, wdepnęłyśmy w niezłe bagno z którego chcemy się wyplątać. Chcemy pisać nie tylko o książkach, ale też o życiu. Już dawno znudziły nas sztandarowe formy, suche opisywanie akcji, bohaterów, stylu, który po przeróbkach tłumaczy nie ma z oryginałem nic wspólnego. Nie zadowalają nas zwykłe formułki typu "polecam", "odradzam", nie angażujemy się w kółeczka wzajemnej adoracji i gardzimy miałkimi komentarzami. Przebywając w umierającej blogosferze książkowej, umierają także drzemiące w nas potencjały. Dlatego wypływamy na głęboką wodę.

Nie wiem, kiedy to zrobimy Natalia, ja - w każdym razie - wykupuję domenę i hosting już  wkrótce. Myślałam, że założenie kolejnego bloga mi pomoże, ale chyba właśnie wykryłam u siebie blogspotyzm - chorobę straszną, z której chcę się leczyć. Nie tylko "książka" w nazwie strony mnie ogranicza, ale też nazwa platformy, bo jest to tylko znak - hej, patrz na nią, jest na utrzymaniu Google, nie jest na tyle dobra i zdeterminowana, żeby być na swoim i cieszyć się stuprocentową niezależnością!

To nie są jedyne powody, dla których zaczynam nowy rozdział w mojej historii blogowania. Wieczorek umiera i widać to gołym okiem. Ci, którzy śledzą mnie także na Lejdi Gagat pewnie już zauważyli, że teksty lifestyle'owe pisze mi się po prostu lepiej. Ostatnio dopadła mnie też recenzencka niemoc, tak zwane przemęczenie materiału. Chcę pisać o książkach, ale nie w formie takiej jak dotychczas. Przyszłość też nie wygląda za ciekawie - za rok matura a ja już teraz wiem, że od połowy sierpnia nie będzie mowy o biciu czytelniczych rekordów. Potem studia - planuję wyjechać do Wielkiej Brytanii, wiem, że na kilka lat zerwę z czytaniem. Nauka w obcym języku nie będzie najłatwiejsza, a i wolę życie towarzyskie od czterech ścian i książki. Jak widzicie, Na zimowy i letni wieczorek umrze za kilka miesięcy. Ja jedynie - jako kochająca matka - chcę mu dać nowe życie.

Więc jak będzie wyglądała moja nowa strona internetowa? Łączę Wieczorka z Lejdi Gagat. Będzie lifestyle w formie... książkowej! Wiele tekstów będzie inspirowanych książkami, lecz nie będą to recenzje, a posty o motywach literackich, o kulturze i o morale z danej powieści. Oprócz tego będzie trochę prywaty, podróży i życia na prowincji. Na nowej stronie będzie sto procent mnie, nic nie będzie mnie ograniczało. Pokażę Wam świat z mojej perspektywy i przedstawię Wam książki w sposób taki, że opadnie Wam szczena. Chcecie?

Jestem już praktycznie zdecydowana i mimo że się boję, to naprawdę chcę to zrobić. Jednakże nie chcę przenosić się bez Was i stracić największy skarb Wieczorka, czyli Was - Czytelników. To jak? Leczycie się ze mną z blogspotyzmu i randomu? Chcecie odkryć zajebistą stronę mocy? Stay tuned!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz