czwartek, 9 stycznia 2014

"Rodzina Casteel" Virginia C. Andrews

Miłość dzieci do rodziców i vice versa, to chyba najpiękniejszy rodzaj miłości na ziemi. Uczucie, wręcz namacalne, wiszące w powietrzu. Dobroć, wzajemne zaufania, szczerość, pomoc. Ważne jest, ażeby nasze stosunki z rodzicielami były jak najlepsze. W końcu to z nimi spędzamy większość czasu. Przeżywamy zarówno chwile dobre jak i te gorsze. Tworzymy wspólnotę- kochającą się wspólnotę. I życzę każdej rodzinie żeby ten opis idealnie odzwierciedlał relacje panujące w familii. Lecz tym samym idę o zakład, że nie zawsze jest tak pięknie i kolorowo. Są rodziny, którym brakuje pieniędzy- to w sumie nie jest aż tak duży problem. Są też takie, w których brakuje miłości i ciepła- znacznie poważniejszy kłopot. Córka nie jest dla córki mamą, mama nie jest dla córki córką- ot, zwyczajni lokatorzy, którzy są zmuszeni mieszkać razem, w tych samych 4 ścianach. Lecz są też takie przypadki- najstraszniejszy scenariusz z możliwych- gdzie brakuje i środków do życia i miłości. Prawdziwy dramat. Podziurawione, brudne ubrania, psie warunki w domu, brak pożywienia. A rodzina nie jest jednością. Kłótnie, bardzo często bijatyki, krzyk, płacz i wszechogarniające uczucie bezsilności. No i alkohol. Choć niby pieniędzy nie ma, to na trunek zawsze wysupła się  z kieszeni parę groszy. Monotonia dnia codziennego. Okropnego dnia codziennego. 


Małe miasteczko, zagubione we wszechogarniającej przestrzeni USA. W porównaniu do wielkich miast, dzicz zupełna- ot, parę sklepów, drogeria, restauracja, szkoła i kościół. Lecz w porównaniu z górskimi chatami, które są niedaleko miasteczka, Winnerrow to metropolia. Tymabrdziej dla wieśniaków z gór, czyli głównie dla rodziny Casteel. Ci, są najbiedniejszymi mieszkańcami w okolicy. Ich chata, zagubiona w górach, prawie się rozpada- zimą jest przeraźliwie zimno, latem panuje upał. Do tego ta bieda. Dwóm osobom ciężko by się było utrzymać z wątpliwej pensji ojca, a co dopiero małżeństwu z gromadką dzieci, z rodzicami na karku! Sytuacja jest bardzo ciężka, a relacje panujące w rodzinie wcale jej nie polepszają. Dzieci chodzą do szkoły, lecz są wyzywane i gnębione, ojciec pojawia się i znika, zatapia swoje problemy w alkoholu, często bywa i tak, że nie ma czego  włożyć do garnka. Mam dalej opisywać ten dramat? A po co? Sięgnijcie po książkę, a wszystko opowie Wam najstarsza dziewczynka z piątki rodzeństwa- Heaven.

"Kocham te góry i nienawidzę ich. Tyle mi dają i tyle zabierają. Są groźne i piękne. Bóg pobłogosławił tę krainę i przeklął jej mieszkańców, dlatego człowiek czuje się tu mały i nieważny. Chcę stąd uciec i jednocześnie chcę zostać."

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z autorką. Z twórczością Pani Andrews miałam do czynienia przy "Kwiatach na poddaszu" i choć książką tą byłam zachwycona, nie zdecydowałam się na kontynuowanie serii. Rozpoczęłam za to nową- Rodzinę Casteel. Jak tylko zobaczyłam powieść na księgarnianej półce, przeczytałam, o czym czytadło traktuje i zauważyłam nazwisko autorki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. I tak też się stało. Moja ciekawość sięgała z zenitu, toteż rozpoczęłam lekturę jak tylko "Rodzina Casteel" pojawiła się w moich skromnych progach. Z narastającą ciekawością przerzucałam kartki, pochłaniałam kolejne wydarzenia, pożerałam wzrokiem słowa i nawet nie zauważyłam jak stałam się częścią akcji. Nie czułam się jak przypadkowa czytelniczka, a jak naoczny świadek całej historii; anioł stróż, który czuwa, lecz nie wtrąca się w życie swoich podopiecznych. Losy Casteel'ów całkowicie mną wstrząsnęły, w trakcie lektury nie mogłam się powstrzymać od łez. Napływały mi do oczu, lały się strumieniami- opowieść Heaven była taka piękna, taka smutna, wreszcie- taka nieprawdopodobna. Czas akcji nie jest podany i bardzo ciężko go określić. Z jednej strony są już samochody, luksusowe restauracje i supermarkety, co wskazywałoby na umiejscowienie akcji w czasach współczesnych. Z drugiej, jednak wizja domku w górach, dzieci, które codziennie drepczą 10 km do szkoły, przerażającej biedy, a także tego co działo się później jest wręcz nieprawdopodobna i pod żadnym pozorem nie wskazuje na dzisiejsze czasy. Momentami, sceny były tak wyssane z palca, tudzież głowy autorki, że prędzej uwierzyłabym w istnienie wampirów. Bo takie rzeczy w normalnym świecie wydarzyć się nie mogą. Bynajmniej taką mam nadzieję.

Virginia C. Andrews nie skusiła się na powiew świeżości w swojej twórczości. Idzie utartymi schematami, które ma już opanowane do perfekcji. Zauważalne jest tutaj podobieństwo do "Kwiatów na poddaszu"- patologia, patologia, i jeszcze raz patologia. Rodzeństwo musiało się zjednoczyć, ażeby razem przezwyciężyć zło tego świata. Relacja najstarszego rodzeństwa (o zgrozo, również w tej lekturze jest to brat i siostra!) jest dość dziwna- cały czas trzymają się blisko siebie, są wzajemną podporą w każdej sytuacji, nie szczędzą sobie miłych słówek, uścisków i pocałunków. Wykapany wątek z "Kwiatów na poddaszu". Wyróżniłam jeszcze jedno, bardzo rzucające się w oczy podobieństwo, jeżeli chodzi o kreację bohaterów, lecz nie chcę o tym wspominać, coby nie zepsuć Wam radości  z lektury.  Jeżeli chodzi o kreację bohaterów, również w mniejszym lub większym stopniu przypominają tych z "Kwiatów na poddaszu". Są życiowi- a to jest największa zaleta. Stykają się z problemami, próbują zawalczyć o lepsze jutro, jakoś ogarnąć swoje życie. A przede wszystkim popełniają błędy. I tu się będę denerwować. Przez całą książkę byłam święcie przekonana, że Heaven jest bohaterką idealną- odpowiedzialna, romantyczna, troszczy się o innych, nie zadziera nosa, wpada w kłopoty, aczkolwiek zawsze znajduje jakieś wyjście. Lecz ostatnie 150 stron to istna katorga. "Dziewczyna- niebo" zamieniła się w małego diabełka, łamała serce każdemu, stała się egoistką, nie mogłam patrzeć jak rujnuje życie swoje i innych. Jedyne co byłam w stanie zrobić to pojękiwać i wołać do istot wyższych: "Oddajcie mi starą, dobrą Heaven!".

Tak wiem, troszkę się rozpisałam. Ale inaczej się nie dało, ta książka zasługuje na takie długie rozważania. Wiem, że wymieniłam sporo wad. Zdaję sobie sprawę, że możecie nie być przekonani do tej powieści. Lecz ten akapit jest po to, żeby rozwiać Wasze wątpliwości, kochani. Owszem, akcja "Rodziny Casteel" przypomina "Kwiaty na poddaszu". Tak, zgadza się, Heaven spieprzyła sprawę po całości. Ale... ta powieść jest fenomenalna, wstrząsająca, nieprawdopodobna, równocześnie tak bardzo życiowa. Dla tego smutku, dla szacunku do tych nigdy nieistniejących postaci, dla tych łez rozpaczy i bezsilności- naprawdę warto przeczytać tę powieść. Chociaż w sumie... Może to wcale nie jest powieść? Może to po prostu lekcja życia i uświadomienie nas, że życie nie zawsze przypomina reklamy, bądź komedie romantyczne? Cholernie dobra książka. Polecam każdemu. Amen.

MOJA OCENA:
9/10

12 komentarzy:

  1. Ale ci śliczna wyszła ta recenzja! <3 (taka śliczna jak wygląd mojego bloga, awww <3)
    no i ja pomimo iż fabułę znam, chyba po nią sięgnę... bo ciężko się oprzeć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to się z 10 razy pytałam, czy na pewno nie przeczytasz i czy mogę ci zdradzić całą fabułę ._.
      Oj Żmuda, Żmuda, 3 światy z Tobą XD

      Usuń
  2. Muszę wreszcie wziąć się za tę serię, tym bardziej, że dwa tomy czekają na półce

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tej autorki "Kwiaty na poddaszu" i cóż... książka nieźle mną wstrząsnęła. Później sięgnęłam po drugą część i to, co tam zastałam przechodzi ludzkie pojęcie. Nie rozumiem, jak można tak zawalić kontynuację świetnej powieści... Na chwilę obecną nie będę zapoznawała się z kolejnymi dziełami Andrews.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z chęcią sięgnę.

    http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ostatni akapit megaa *o*
    jak mi wpadnie w łapki to przeczytam, może być dobra :>

    OdpowiedzUsuń
  6. "Małe miasteczko, zagubione we wszechogarniającej przestrzeni USA" - i już mam ochotę na tę książkę! Uwielbiam małomiasteczkowe, prowincjonalne scenerie. Mój Mistrz, S. King często osadza akcje swoich powieści w małych, amerykańskich miasteczkach w stanie Maine. Chętnie przeczytam, świetna recenzja! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jakoś jeszcze się wstrzymam, nie jestem fanką takich historii :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z serii o Dollangangerach przeczytałam jak na razie trzy części i myślę, że wolałabym dokończyć resztę przed ewentualnym sięgnięciem po "Rodzinę Casteel". ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miłość do twórczości Andrews wszczepiła mi mama, która kupiła całą serię "Kwiatów na poddaszu" jeszcze pierwszego polskiego wydania (dwadzieścia parę lat temu). Czytałam ją ze trzy razy i na pewno jeszcze do niej wrócę. Nie sądzę, żeby kontynuacja "Kwiatów na poddaszu" była nudna i beznadziejna - każda z kolejnych części mnie zachwyciła i zszokowała zarazem.
    Co do "Rodziny Casteel" - jestem równie poruszona i ciekawa kolejnych części. Andrews ma, jak się okazuje, podobne schematy do swoich powieści, ale ciągle są szokujące, wzruszające, życiowe, trzymające w napięciu...
    Wydaje mi się, że Heaven nie tak do końca spieprzyła wszystko po całości. A na pewno nie nazwałabym ją diablicą. Zabawmy się w psychologa i spróbujmy dostrzec w bohaterce to co w niej na prawdę siedzi na podstawie jej życiowych dramatów, braku doświadczenia, braku miłości ze strony ojca, walki o byt, biedy, życiowych rozczarowań, bólu, cierpienia. Zobaczmy jak kompletnie zagubiona Heaven radzi sobie w świecie pełnym zła, pokus, tęsknoty, wrogów a także wyzwań, które jeszcze na nią czekają.
    Nie mogę się doczekać co będzie w kolejnych częściach no i kiedy zostaną wydane na naszym rynku. Ile jeszcze tajemnic mamy do odkrycia.
    Zastanawiam się nad kilkoma historiami: co skłoniło ojca do takich zmian, gdzie podziała się podziwiana przez bohaterów nauczycielka (podejrzewam, że ta dwójka ma coś ze sobą wspólnego), co z Loganem - czy kiedyś ułożą sobie życie z Heaven, co z Naszą Jane i Keith'em. Ciekawe co kryje rodzina zmarłej matki Heaven. Jestem pewna, że w życiu bohaterki jeszcze pojawi się Sara (macocha), Cal, panna Deale, rodzina Kitty...
    Co o tym sądzicie?
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam tę książkę, i muszę przyznać, że jest niesamowita i bardzo wciągająca :)
    Polecam ją wszystkim.
    Jednak wydaje mi się, że nie spodobałaby mi się aż tak bardzo, gdyby nie miłość Heaven i Logana.
    Chciałabym, aby wkrótce ukazały się następne części, oraz aby Heaven była z Loganem XD

    OdpowiedzUsuń