wtorek, 10 września 2013

"Zatruty tron" Celine Kiernan

Władza to coś, do czego dążyła, dąży i dążyć będzie znaczna część cywilizacji. Są takie typy, dla których nie liczy się nic innego niż kontrola nad innymi. Niektórzy czują się spełnieni, kiedy to pies, kot lub dziecko jest tylko i wyłącznie w ich rękach, lecz innym taka "mała" władza nie wystarczy. Inni usiłują zapanować nad grupą przyjaciół, rodziną, a nawet wsią czy miastem. Po prostu muszą czuć, że są potrzebni, że bez ich wkładu pracy coś się nie uda.  Czy to co napisałam w poprzednim zdaniu musi być koniecznie prawdą? Raczej nie. Osoby władcze często mają trochę poprzestawiane w swoich główkach, żyją tylko i wyłącznie po to, żeby wypełnić misję, którą narzucili sobie nie wiadomo kiedy: rządzić, rządzić, rządzić.

Jak cudownie wrócić do domu, poczuć, że wreszcie jest się u siebie. Dla piętnastoletniej Wynter okres tułaczki właśnie się skończył i po kilkuletniej podroży, w towarzystwie ojca, wreszcie powraca w rodzinne strony. Lecz radość przyćmiewa sytuacja w Królestwie. Ze spokojnego i tolerancyjnego państwa wykluła się czarna nić, która zatruwa i niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze. Jest to oczywiście opis metaforyczny, chodzi po prostu o to, że coś złego zaczyna się w królestwie dziać, a nasz bohaterka koniecznie musi wiedzieć co się dzieje. Czyżby tytułowy zatruty tron był rzeczywiście zatruty?


"-Dlaczego tak trudno nam słuchać, gdy ludzie mówią o nas dobre rzeczy?"

Celine Kiernan urodziła się i wychowała w Dublinie. Obecnie z mężem i dwójką nastoletnich dzieci mieszka w hrabstwie Cavan. Pisarka, ilustratorka, animatorka filmów rysunkowych, od wielu lat związana zawodowo z branżą filmową. Trylogia Moorehawke (Zatruty tron, Królestwo cieni, Zbuntowany książę) to jej literacki debiut.

W Dublinie spędziłam tegoroczne wakacje, Dublin kocham, do Dublina chcę kiedyś wrócić. Już w trakcie pobytu w stolicy Irlandii byłam niezmiernie ciekawa, czy miasto odchowało jakichś współczesnych, dość znanych pisarzy. Poszperałam w zakamarkach pamięci- nic nie znalazłam, więc powiedziałam sobie: 'trudno'. Musisz wiedzieć, Czytelniku, że z natury jestem leniwą istotką, więc po prostu nie miałam siły, ażeby szukać informacji w internecie. Więc chyba możecie sobie wyobrazić moją radość, kiedy zobaczyłam, iż Zatruty tron napisała osoba, która jest Dubliners w stu procentach! Lecz później już mi nie było tak wesoło, już nie śmiałam się i nie cieszyłam. Bo i z czego, skoro "Zatruty tron" tak mocno mnie zawiódł?

Doprawdy nie wiem co ze mną jest nie tak. Dlaczego w większości przypadkach książka chwalona praktycznie przez każdego akurat mi nie przypada do gustu? Przecież tematyka mi pasuje, wszystko wydaje się być okej, a kiedy przychodzi do lektury to mam ochotę rzucić książką w kąt i nigdy do niej nie wracać. I akurat w tym przypadku tak też się stało. Było podejście pierwsze, chwila przerwy i podejście drugie- równie nieudane jak poprzednie. Po prostu nie mogłam jej czytać, coś mnie odpychało i zniechęcało, każdy wyraz był drogą przez mękę. Brrr! Aż niedobrze mi się robi jak to wspominam. Lecz zawód recenzenta nie ma litości, przeprowadziłam ze sobą szczerą rozmowę i rozpoczęłam lekturę z tylko jedną misją: byle skończyć ten koszmar i nigdy do niego nie wracać. I nawet nie zdajesz sobie sprawy, Czytelniku, jak przyjemnie pisze mi się słowa, które zaraz przeczytasz. Bo zauważyłam jedno: ostatnio ciężko mi dogodzić i zawsze coś w książce złego znajdę, i uczepię się tego jak rzep psiego ogona, i tak będę ględzić, ględzić, ględzić, aż zrobi mi się lepiej na sercu. Nie wiem czym jest to spowodowane, mam nadzieję, że kiedyś to minie, lecz teraz z uśmiechem na twarzy piszę, że nie taki diabeł straszny jak go malują, a wbrew moim oczekiwaniom "Zatruty tron" jest do przejścia. Bo kiedy już przebrnęłam przez okropnie nudny wstęp ujawniła się przede mną całkiem znośna całość. Może akcja nie jest świetnie wykreowana, może powieść nie wciska w fotel, a momenty przełomowe nie sprawiają, że spadniesz z krzesła, lecz przeczytać się da, co jak na debiut jest dużym plusem.

To powieść jest przeciętna we wszystkich elementach. Ja ją po prostu przeczytałam i nic więcej. Ani nie utożsamiłam się z bohaterami, anie nie ekscytowałam się akcją, nie byłam też zachwycona stylem autorki. Po setnej stronie akcja się rozwinęła, zaczęło się sporo dziać, ważne wydarzenia wręcz wylewały się z tej książki, lecz autorka nie zwróciła zbytnio uwagi na nie. Po prostu je napisała. Po co? Chyba tak po prostu, żeby były, istniały sobie w głowach czytelników. Lecz co mi po tym, że w jednym rozdziale jest 5 ważnych wydarzeń skoro są one źle napisane, a w efekcie zapominam już po 10 minutach, o co dokładnie w tym wszystkim chodziło? Kłębi mi się w głowie pytanie, po co powstają takie książki, przy których nie ma ani dobrej rozrywki, ani historii, która zmieni nasze życie. Nie mam pojęcia po co czytać takie jedno wielkie nic. a takim 'nic' jest właśnie "Zatruty tron", którego nie polecam, a wręcz odradzam. Nowość...

MOJA OCENA:
3/10

Za książkę serdecznie dziękuję grupie wydawniczej Publicat!

15 komentarzy:

  1. Naprawdę Zatruty tron nie przypadł Ci do gustu? Dla mnie może nie jest i mistrzowski, ale jednak coś w sobie ma (przynajmniej dla mnie). Dla mnie najlepszą częścią, była druga "Królestwo cieni".

    Pozdrawiam!
    D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam w planach, ale widzę, że intuicja mnie nie zawiodła

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo dość negatywnej opinii o Zatrutym tronbie mam nadal ochotę sięgnąć po tą serię. Marzy mi się już od dawna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja dalej mam w planach tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie czytałam książki, więc pewnie nie powinnam tego mówić, ale jako książkoholik z szóstym książkowym zmysłem myślę, że w "Zatrutym tronie" jest po prostu dość słabo przedstawiona epoka... bo albo się ją przedstawia z sercem albo nie. nie czytałam, więc nie wiem. ale zdanie na odległość mogę mieć ;p
    jak książka mi się kiedyś napatoczy, to kto wie. bo w sumie miałam ją w planach. ale szukać jej i tak jakoś specjalnie nie zamierzałam.
    i nie martw się, mam to samo.. ciągle mogłabym się teraz czegoś w książkach czepiać..

    OdpowiedzUsuń
  6. Przykro mi, że "Zatruty tron" nie przypadł Ci do gustu. Mam nadzieję, że - jeśli oczywiście zdecydujesz się na to - druga część przypadnie Ci do gustu :)
    Czy epoka jest słabo przedstawiona? Według mnie nie, lepiej widać ją w drugiej i trzeciej części ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie książka jest świetna :D Może i ma mankamenty, ale i tak czerpałam frajdę z jej lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm... Ja jednak podziękuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo jestem ciekawa tej książki! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam gdzies o tej ksiazce, ale powiem ci szczerze, ze nie pamientam czy byla to pozytywna czy negatywna opinia :) Jedno wiem na pewno, nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie i tak ciekawi. Lubię takie książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany, co ja widzę! Mnie ta książka się bardzo podobała, a cała seria jest w moich oczach znakomita.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja "Zatruty tron" odebrałam zupełnie inaczej niż Ty - oczarowała mnie ta książka i nawet w pewien sposób zachwyciła. Tak w ogóle to Trylogia Moorehawke jest jedną z moich ulubionych - na pewno kiedyś do niej wrócę. :)

    OdpowiedzUsuń